Nasza Loteria

Teatr Powszechny: Najpierw poznaj oraz spróbuj zrozumieć, zanim ocenisz

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Miłości, w sumie, zawsze warto dawać szansę. Nawet, jeżeli jest to „tylko” - lub „aż” - miłość do zabawy popkulturą na teatralnej scenie.

Michał Siegoczyński konsekwentnie - jako autor scenariuszy, a następnie ich reżyser - rozbudowuje własną teatralną rzeczywistość, charakterystyczną stylistykę, sceniczną żonglerkę popkulturowymi odwołaniami. I nawet, gdy powtarza pewne rozwiązania - w prapremierowym wystawieniu „Najpierw kochaj, potem strzelaj” na Małej Scenie Teatru Powszechnego w Łodzi oglądamy zabiegi, wykorzystane na przykład w spektaklu Teatru Miejskiego w Gliwicach „Najmrodzki, czyli dawno temu w Gliwicach”, który zobaczymy podczas rozpoczynającego się lada moment Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych - to całość (ciągle jeszcze) intryguje, dobrze brzmi, zaczepia energią zawartą w tekście, stawia pytania o ramy komedii, jako teatralnego gatunku. Rozsypany przed oczami widza pozorny chaos z każdą kolejną sceną składany jest w przemyślany porządek, mogąca nawet i irytować nieoczywistość odkrywa swoją poruszającą wieloznaczność.

Rzecz jasna, język Siegoczyńskiego, jego mieszanie porządków i różnych gatunków, interwencje w nasze przyzwyczajenia, wprowadzanie do osadzonych w powszechnej świadomości mitów nowych reguł, przestawianie szyku zdania czy zmiana jego obowiązującej melodii to zabawa nie dla każdego. W tym teatrze łatwo o zagubienie, dużo lepiej się w nim czują ci z widzów, którzy przynajmniej słyszeli o tych samych filmach, książkach, serialach i innych nośnikach popkulturowych przebojów, które poznał i wykorzystał autor. Siegoczyński nie traci bowiem czasu na oswajanie widza, naprowadzanie go, wyjaśnianie - operuje skrótowością, dynamiczną formą, sięga po kamerę przenoszącą sceniczne wydarzenia na ekran, z jednej strony zbliżając się do bohaterów, a z drugiej dając widzowi możliwość przyjrzenia się scenicznej sytuacji jednocześnie od strony wykreowanego, medialnego obrazu, jak i rzeczywistego stanu (duże słowa uznania za pracę Giovanniego Cimarostiego). Tasuje cytaty i konwencje, elementy prześmiewcze ustawia obok poważnych, a nawet dosadnych, nie unikając także autoironii. Wprowadza wielu bohaterów, figury, postaci symboliczne. Czaruje sentymentalizmem, by za chwilę zbrukać uniesienie wynaturzeniem. To rodzaj podróży górską kolejką przez obracający się cylinder kalejdoskopu. Jeśli się zbyt dużą uwagę zacznie przywiązywać do mechanizmów i skrzypiących podpór zamiast poddać baśniowym obrazom układanym z kolorowych szkiełek, łatwo o niestrawność.

W takim nagromadzeniu elementów nie da się ukryć, że poszczególne pomysły nie dorównują sobie poziomem, są sceny i nawarstwione powtórzenia, z których bez większej szkody dla przedstawienia można by zrezygnować. Lecz mimo tego widowisko ani na moment nie gubi tempa, autentycznie cieszy, ambitnie ryzykując pozwala widzowi nie obawiać się niestereotypowych skojarzeń. Wymaga otwartości i do otwartości w relacjach ze światem namawia.

Za sukcesem radosnego (i refleksyjnego) szaleństwa proponowanego przez Siegoczyńskiego stać muszą szczerze odnajdujący się w tym modelu aktorzy i takich właśnie ma Teatr Powszechny. Panie - Beata Ziejka, Karolina Łukaszewicz, Paulina Nadel i Diana Krupa - są kapitalne, idealnie balansują między zgrywą a wzruszeniem. Ale i panowie (Jakub Kotyński, Artur Majewski, Filip Jacak) dali się „kupić” konwencji i z wyczuciem oraz przymrużeniem oka konstruują role. Wszyscy natomiast pokazują gotowość i możliwości własne oraz Teatru Powszechnego do repertuarowej i stylistycznej różnorodności.

Co ciekawe, przy całej niekonwencjonalności przedstawienia, jego twórcy opowiadają o bardzo uniwersalnych tematach. Bawią się współczesnymi dyskusjami o ekologii i zachłanności mediów społecznościowych, ale przywołując na scenę wampiry, bogacza-geniusza czy doświadczonych agentów specjalnych zwracają uwagę na naszą samotność, potrzebę spełnionych uczuć, istniejącą w każdych okolicznościach możliwość odnalezienia siebie na nowo. Że dobrze na innego spojrzeć sercem, najpierw poznać, co pozwoli go co najmniej polubić, niż oceniać i odrzucać. A przy tym proszę pamiętać, by przenigdy nie strzelać do artysty.

Prapremiera sztuki „Najpierw kochaj, potem strzelaj” Michała Siegoczyńskiego w jego reżyserii w Teatrze Powszechnym w Łodzi

od 16 lat
Wideo

Gdyńska Arka postawiła się Treflowi Sopot

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

co tu o takich pierd ach jak 365 dni weszło na ekrany !!!! i to jest dopiero sztuka przez duże S jak solidarni. Trzeba było zatrudnić włoskiego mafioza bo w Polsce nie ma takich twardych gangsterów a chodzi o to by każda m łódka marzyła teraz o porwaniu przez bandziora i przez rok świadczyła swoje usługi w bordello bum bum. A potem może się odkocha ale będzie nadal zauroczona pięknolicym twardzielem z Włoch pod Warszawą. Zdaje się samorządowcem ? Z SOLIDARNYCH !!!! NA KTÓRYCH OD 30 LAT GŁOSUJE NARÓD WZIĘTY W ROZKOSZY NIEBIOSA RŻNIĘCIEM DU PA LA BEZ MASŁA AŻ ZOSTAJĄ MU TYLKO WYSUSZONE HEMOROIDY.

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki