Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Wielki - "Madama Butterfly". Gardła zaciśnięte z emocji, czyli debiut niczym spełnianie marzeń

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Joanna Woś (Madama Butterfly) i Agnieszka Makówka (Suzuki) podczas sobotniego spektaklu w Teatrze Wielkim w Łodzi
Joanna Woś (Madama Butterfly) i Agnieszka Makówka (Suzuki) podczas sobotniego spektaklu w Teatrze Wielkim w Łodzi Joanna Miklaszewska
Joanna Woś, primadonna Teatru Wielkiego w Łodzi, która zaśpiewała mnóstwo najpiękniejszych sopranowych partii, podejmowała się najbardziej wymagających wyzwań, znalazła w swoim dorobku przestrzeń na kolejny debiut. Zamieniony w jeszcze jeden sukces nagrodzony przez widzów owacjami na stojąco.

W minioną sobotę (30 maja), na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi, artystka po raz pierwszy w karierze wcieliła się w tytułową bohaterkę uwielbianej, przejmującej opery „Madama Butterfly” Giacomo Pucciniego - w inscenizacji, którą w 2013 roku przygotowała Janina Niesobska (z bajecznymi kostiumami Marii Balcerek i w dekoracjach Waldemara Zawodzińskiego). Wyjątkowej urody spektakl (w sobotę prowadzony silną ręką przez Maestro Jose Maria Florencio), nie przykrywający wokalnych walorów śpiewaków nadmiarem reżyserskich pomysłów oraz jedno z najmocniej chwytających za serce operowych dzieł w historii stanowiły doskonałą oprawę dla diamentowej doskonałości sztuki kochanej przez widzów śpiewaczki. Trudno o lepszy dowód, że artystyczna śmiałość to nieustanny rozwój.

Joanna Woś nie ukrywała, że do roli Cio-cio-san długo się przygotowywała, rezygnując z pewnych ról, by móc wykonywać niższe partie niż te, do których operowych widzów przyzwyczaiła. Nie trzeba było natomiast zmieniać scenicznego temperamentu oraz wrażliwości na psychologię postaci, dramatyzm podejmowanych przez nie wyborów, czy okrucieństwo losu, któremu odtwarzane na scenie przez solistkę bohaterki nie zamierzają się poddawać bez walki. Jest w tych działaniach opowieść o wielkiej miłości, która albo jest bezgraniczna, albo nie ma jej wcale, ale też równie wielka miłość do sztuki, która takie uczucie potrafi przekazać. Joanna Woś z niesamowitą siłą angażuje odbiorcę w przejścia swoich bohaterek, ich emocjonalne stany, dodając całości nie tylko prawdy, lecz także nowoczesnego indywidualizmu, dzięki któremu tak intensywnie można się z oglądanymi sytuacjami identyfikować.

Ów debiutancki wieczór wyraziście uzmysłowił towarzyszące karierze primadonny naszej opery przeświadczenie, iż mamy w Łodzi do czynienia z godnym niezmiennej pielęgnacji zjawiskiem wyjątkowym, w skali nawet nie tylko ogólnopolskiej, a w naszym mieście coraz rzadszym. Joanna Woś - i są to oczywistości - jest śpiewaczką wybitną, z talentem, popartymi ogromną pracowitością umiejętnościami, charyzmą, stylem i klasą z najwyższej półki, jednocześnie artystką kompletną, której magia zamienia każde spotkanie w misterium emocji, pasji i twórczej namiętności. Przypomina w tym największych aktorów amerykańskiego kina, którym wystarczy być na ekranie. Joannę Woś wystarczy „umieścić” w repertuarze, by mieć wypełnioną widownię, w dużej mierze oddanymi fanami, a jednocześnie pewność zaistnienia tej magicznej wspólnoty pomiędzy solistą na scenie a każdym z widzów z osobna, która zdarza się jedynie w obcowaniu z największymi. W różnych dziedzinach kulturalnej aktywności takich osobowości mamy w Łodzi niewiele, tym bardziej należy korzystać z każdej okazji, by się nimi zachwycać.

Joanna Woś „Madamą Butterfly” wzbogaciła siebie i nas o następną rolę pięknie zaśpiewaną oraz wstrząsająco, z niezwykłą głębią przeniesioną na scenę. Oby chęci - bo co do sił i formy wątpliwości nie ma żadnych - pozwoliły na jeszcze niejeden debiut...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki