Środowisko medyczne bardzo podpadło opinii publicznej. "Opinię" tę, podobnie jak ministra, boli śmierć pacjenta, której można było uniknąć. Ale minister musi wiedzieć, że ludzie nie czekają już na kolejne listy, odezwy, narady i zgrabnie brzmiące hasła. Czekają na konkretne działania, które sprawią, że nie będziemy co kilka tygodni słuchali o błędach lekarskich, zaniechaniach, niedbalstwie czy błędach "systemu".
Ludzie boją się - i mają ku temu podstawy - że emocjonalny list ministra, jak wiele podobnych apeli, zwyczajnie rozejdzie się po kościach. Utonie w morzu słów na konferencjach, aż wreszcie zostanie zapomniany. Zwłaszcza że minister jak mantrę powtarza, że "środowisko musi się oczyścić", chociaż jeszcze żadne środowisko na świecie nie oczyściło się samo.
Chciałabym się mylić, ale rodzi się podejrzenie, że Bartosz Arłukowicz po prostu uznał, że nie wypada milczeć po tak drastycznych historiach z udziałem lekarzy. Czy zatem ów list to populistyczny gest, zademonstrowanie "słusznej" postawy? Przypuszczam, że tak. To raczej normalne w wydaniu polityka, którego na czele Ministerstwa Zdrowia postawiła rządząca partia, dramatycznie walcząca o utrzymanie pozycji w sondażach. Jeśli minister nie jest w stanie wykazać się skutecznymi, konkretnymi działaniami, uderza w strunę emocji. I ucieka w komunały, wygłaszane w telewizji, typu: "Bycie lekarzem to nie tylko i wyłącznie czysta wiedza ekspercka, (...) ale to także rozumienie pacjenta". Wszyscy chcielibyśmy się przekonać, że minister zdrowia naprawdę go rozumie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?