Terminator. Mroczne przeznaczenie USA/Chiny, sci-fi, reż. Tim Miller, wyst. Linda Hamilton, Arnold Schwarzenegger
James Cameron odzyskał prawa do igrania przyszłością, kreowaną przez powroty do przeszłości i od razu wszystko, co wydarzyło się na ekranie po „Dniu sądu” przekreślił jako alternatywną, niezbyt rozsądną rzeczywistość. Posadziwszy na fotelu reżysera Tima Millera, zabrał nas do klimatu i okresu w dziejach terminatorów, kiedy projekt pachniał jeszcze świeżością, a tytuł osiągał status kultowego. Panowie śmiałym wprowadzeniem do „Mrocznego przeznaczenia” umożliwili ponowną eksploatację świetnego u swego zarania pomysłu, który jednak i w ich rękach nie przełamał rozpoznanych ograniczeń, zadowalając się technicznymi możliwościami współczesnego kina. I może nie da się z tego rodzaju konfrontacji postępu z ludzkością więcej wycisnąć.
CZYTAJ WIĘCEJ >>>>
„Mroczne przeznaczenie” skrzy się od nawiązań do klasycznych, dwóch pierwszych filmów cyklu. Od pamiętnych czarnych okularów, przez jeszcze słynniejsze „I’ll be back”, po powielenie użytych wówczas rozwiązań narracyjnych, tylko z większym rozmachem. W nowej odsłonie w roli nauczycieli młodszego pokolenia - zgrabnie złączeni ze swoimi odpowiednikami sprzed blisko trzydziestu lat - wracają Sarah Connor, czyli Linda Hamilton i Arnold T-800 Schwarzenegger (który w serii jeszcze nie miał tylu kwestii do wypowiedzenia). Nostalgia miesza się tu z popisami specjalistów od efektów komputerowych, a akcja przenosi się z podziemnych tuneli na pokłady odrzutowców. Nestorzy nieźle współgrają z nowymi postaciami - szczególnie dobre wrażenie robi sprowadzona z wojennej przyszłości Grace, a to za sprawą charakterystycznej Mackenzie Davis.
„Terminator” z połowy lat 80. doskonale odpowiadał na ówczesne społeczne lęki, uwypuklając najbardziej znaczące i celnie wpisując je w akcję. „Mroczne przeznaczenie” ma zaś typową dla współczesności biegunkę idei, równoważącą kwestie istotne z problemami drugorzędnymi. Twórcy nawrzucali do scenariusza co tylko udało im się zgarnąć z czołowych stron gazet i portali internetowych, jednak jedynie zarysowując większość zjawisk, niż rzeczywiście wykorzystując je do silnego oddziaływania na widza. Dzięki postawie trzech głównych żeńskich bohaterek mamy solidny kopniak wyprowadzony w męskie postrzeganie porządku świata, relacji oraz samcze dowcipasy („pozwoliłam ci zaglądać mi pod sukienkę” - pyta Grace nim rozbije rozmówcy głowę o ścianę), a zaraz za tym idą kwestie odbierania godności imigrantom, zaślepienia politycznych i wojskowych przywódców, powszechnej inwigilacji, ekologii, klimatycznych zmian, zmęczenia cywilizacyjnym pędem, konieczności powrotu do natury, bezdusznego traktowania pracowników przez koncerny. Zabrakło tylko ostrzeżenia przed niebezpiecznymi słomkami.