Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tisa Żawrocka-Kwiatkowska: Trzeba pomóc kobietom, które przeżywają dramat

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Kobieta, która jest w ciąży wysokiego ryzyka, nie może w Polsce czuć się bezpiecznie - mówi Tisa Żawrocka-Kwiatkowska, prezes Fundacji Gajusz

W Polsce znów rozpoczęła się dyskusja o wprowadzeniu całkowitego zakazu przerywania ciąży. Gdyby taki zakaz wprowadzono, to czy państwo jest przygotowane na to, by opiekować się kobietami, które już będąc w ciąży wiedzą, że urodzą śmiertelnie chore dzieci?
Niezależnie od kształtu tej ustawy, nasze państwo, a szczególnie oddziały ginekologiczno-położnicze nie są przygotowane do opieki nad takimi pacjentkami. My w fundacji zawsze jesteśmy po stronie życia, nawet najbardziej chorego dziecka. Chcemy, by przychodziło na świat. Jednak musimy przyznać, że nasze państwo nie stworzyło do tego warunków i nie zrobiło tego od 27 lat.

Dlaczego?
Nie wiem z czego to wynika, myślę jednak, że z powodu jakiegoś lekceważenia. Szpitale nie zatrudniają psychologów o odpowiednich kwalifikacjach, a hospicja perinatalne z punktu widzenia NFZ nie istnieją, bo nie są finansowane przez fundusz. Istnieją tylko dzięki pieniądzom sponsorów i tzw. jednemu procentowi. Ale nie można na tym opierać opieki nad nieuleczalnie chorymi dziećmi. To zbyt poważna sprawa. To tak jakby pogotowie ratunkowe istniało tylko dzięki sponsorom. Kobieta, która jest w ciąży wysokiego ryzyka, gdy wie, że dziecko jest chore, nie może w Polsce czuć się bezpiecznie.

Ile takich hospicjów znajduje się w Polsce?
Jest ich kilkanaście i to dobre, sprawnie działające instytucje. Działają zawsze przy hospicjach domowych. To jest logiczne. Jeśli dziecko przeżyje, to trafia pod opiekę hospicjum domowego, a gdy rodzina boi się nim zajmować, do stacjonarnego. Największy problem, oprócz braku finansowania przez państwo, jest z tym, jak wygląda opieka na oddziałach ginekologicznych. Nie chcę generalizować, ale większość naszych pacjentów ma bardzo złe doświadczenia. Byłam świadkiem rozmowy, podczas której lekarz robiąc USG, powiedział do pacjentki: „Czegoś takiego nie chciałaby pani zobaczyć po drugiej stronie ulicy”! Nasza pracownica, która kilka lat temu straciła córkę, w dużym szpitalu odebrała wynik badania w rejestracji. Nikt do niej nawet nie wyszedł. Musiała wrócić do domu i w internecie sprawdzić, że jej dziecko jest śmiertelnie chore. Na szczęście nie wszędzie tak jest. My jesteśmy zachwyceni współpracą z Pro-Familia. To jedyny szpital, gdzie znajduje się pokój pożegnań. Tam rodzina może pobyć z dzieckiem w tej niesłychanie trudnej, a jednocześnie pięknej chwili, nie patrząc na inne, szczęśliwe, karmiące matki. Dobrze układa się też współpraca ze szpitalem im. Madurowicza.

O matkach, które znalazły się dramatycznej sytuacji, nikt nie myśli...
Niestety... W jednym z dużych szpitali są profesorowie, którzy wykreślają z dokumentacji pacjentki informacje, że ma być skonsultowana z hospicjum perinatalnym. Nie życzą sobie, by taką informację uzyskała. Tak więc pacjentka nie wie, że takie hospicjum istnieje i może bezpłatnie skorzystać z jego pomocy. Te bardziej zdesperowane znajdą informacje w internecie. Znam też przypadek pacjentki, kiedy to jeden z profesorów powiedział, że nie życzy sobie, by dopuścić do niej psychologa, bo ona będzie co chwilę płakała. Ale co ma robić kobieta, która właśnie się dowiedziała, że jej dziecko umrze, a może nawet nie dożyje porodu?

Jak powinna wyglądać opieka nad takimi matkami?
Trzeba wypracować procedurę: gdy lekarz wykrywa u dziecka poważną wadę, to przekazuje taką pacjentkę pod opiekę hospicjum perinatalnego. Tam kobieta powinna mieć zrobione jeszcze raz wszystkie badania. My nie zmuszamy do niczego kobiet, jedynie proponujemy wszechstronną i bezpłatną pomoc. Nasza misja brzmi: „Urodź swoje dziecko, nie jesteś sama, pomożemy całej Twojej rodzinie”. Dajemy badania, konsultacje psychologiczne, poradę lekarza pediatry, a także pediatry neonatologa. Także etyka. Po to, żeby dziecko nie zostało poddawane uporczywej terapii. Eugeniczna aborcja nie jest w interesie chorego dziecka, tak jak uporczywa terapia. To bardzo trudne sprawy. Odnoszę wrażenie, że osoby podejmujące decyzję tego nie widzą. Trzeba się do tego przygotować, by pomóc tym kobietom i dzieciom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki