Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To morderstwo wstrząsnęło Łodzią! Wszystko z miłości do Genowefy. Nie miał litości dla żony i córeczki

Anna Gronczewska
archiwum Dziennika Łódzkiego
To morderstwo wstrząsnęło Łodzią lat pięćdziesiątych. Dziś mało kto o nim pamięta. Józef N. zamordował żonę i córeczkę. Przez miłość do innej kobiety.

W sierpniu 1954 roku łódzka komenda milicji otrzymała informację o zaginięciu Stanisławy N. i jej córeczki Halinki, która miała 2,5 roku. Zaginięcie zgłosiła Zofia Ch., szwagierka Stanisławy. Pewnie zaniepokoiła się tym, że w domu razem z dwójką starszych dzieci został jej brat Józef N. Kiedy milicjanci zaczęli zgłębiać sprawę okazało się, że Halinki i jej matki nikt nie widział od czerwca.

Po komisariatach w Łodzi i kraju rozesłano informację o poszukiwaniach Halinki i jej matki. Podano też ich rysopisy. Dziewczynka była blondynką z kręconymi włosami. W dniu zaginięcia ubrana była w palto z różowego pluszu. Jej matka miała na sobie granatowy kostium i sukienkę w kwiaty. Kobieta była szatynką, niskiego wzrostu z dużymi brakami w uzębieniu...

Jak czytamy w „Pitawalu Łódzkim” Jarosława Warzechy i Adama Antczaka, milicjanci przesłuchali Józefa N.. Razem z dziećmi i żoną mieszkał przy ul. Patriotycznej. Pracował jako ślusarz w zakładach im. Armii Ludowej przy ul. Pabianickiej w Łodzi. Mężczyzna zeznał, że mieszkał z żoną od 1945 roku. Byli zgodnym małżeństwem, ale z czasem coś między nimi zaczęło się psuć. W grudniu 1953 roku żona zrobiła mu awanturę, że nie stara się o nowe mieszkanie.

- Chciała mieć w domu wszystkie wygody, jak jej siostra z Gdańska – tłumaczył milicjantom Józef N.

Konflikt między małżonkami nasilał się. W czerwcu Stanisława przestała się odzywać do męża. Wcześniej takie sytuacje nie miały miejsca. Kiedy 8 czerwca 1954 roku wrócił do domu to zobaczył, że dwójka starszych dzieci śpi. Natomiast na drugim łóżku leżała jego żona i najmłodsze dziecko, Halina. Obie były ubrane w sukienki. Zdziwiło go to bardzo. Zapytał żonę dlaczego nie rozebrały się do snu, ale nie odpowiedziała.

- Nie pytałem więcej, by nie zaczynać awantury – opowiadał milicjantom Józef. - Sam się rozebrałem , położyłem do łóżka i zasnąłem.

O godzinie czwartej nad ranem obudził go krzyk matki, która mieszkała w pobliżu i przyszła do syna, by nakarmić trzodę. Halinki i żony już nie było w domu. Matka powiedziała mu, że synowa pojechała na targ do Tuszyna, by kupić świniaka... Jednak minęło kilka dni i żona się nie pojawiała.

Sytuacją zaniepokoiła się siostra Józefa. Wysłała telegram do Gdańska, do siostry Stanisławy. Napisała w nim: Stasiu jesteś – odpisz. Odpowiedzi nie było. Natomiast z Gdańska przyjechała zaniepokojona matka Stanisławy.

Jak czytamy w „Pitawalu Łódzkim” zeznania Józefa w dużym stopniu potwierdziła jego sąsiadka, Barbara K. Widziała Stanisławę dzień przed zaginięciem, a ta mówiła że wybiera się na targ do Tuszyna.

Upływały kolejne tygodnie, a po Stanisławie i jej córeczce ślad zaginął. W końcu list do milicji napisała Zofia, siostra Józefa. Zaczęła sugerować, że to on mógł mieć coś wspólnego z zaginięciem bratowej. Zdradzała, że Józef nie żył w zgodzie z żoną. Podejrzenia wzbudził też pewien inny fakt. Okazało się, że do Gdańska wysłano dwa telegramy. Autorem drugiego był brat. Kiedy matka Stasi wróciła do Gdańska otrzymała telegram od zięcia. Pisał: Stasia wyjechała na miesiąc, z powrotem zajedzie do ciebie. Józek.

Po tym drugim telegramie do zięcia napisał teść. Spytał czy to oznacza, że jego córka się odnalazła. Zięć odpisał, że nie wysyłał do Gdańska żadnego telegramu... Ale po jakimś czasie napisał do teściów list. Informował, że Stasia odesłała mu książeczkę ubezpieczalni. I wysłała ją z miejscowości koło Tomaszowa Mazowieckiego. Zaznaczył jednak, że nie wie gdzie szukać żony...

Poszukiwania Stanisławy nie przynosiły rezultatu. W grudniu 1954 roku milicjanci przesłuchali niejaką Genowefę, 25-letnią rozwódkę, matkę dwójki dzieci. Mieszkała w pobliżu Nastarowiczów, na ul. Falowej. Była bliską koleżanką Stasi. Opowiadała, że w listopadzie dostała od niej list. Stasia miała pisać, że żałuje decyzji o porzuceniu męża i dzieci. Ale miała to zrobić za namową siostry z Gdańska. Prosiła, by Gienia zaopiekowała się jej dziećmi, które zostały z Józkiem. Pisała, że razem z koleżanką mieszka w Tomaszowie Mazowieckim. List zaś wysłano z Piotrkowa Trybunalskiego.

Józek też miał dostać list od żony. Tyle, że jemu pisała, że wyjeżdża do Wrocławia. Zapowiadała, że poda swój nowy adres.

- Tego drugiego listu nie czytałam – przyznała milicjantom Gienia.

Po tym jeszcze raz przesłuchano Józefa. Opowiadał, że Stasię poznał w czasie wojny, na robotach przymusowych w Austrii. Wrócili razem do Łodzi w 1945 roku. Trzy lata później wzięli ślub. Jeszcze raz powtórzył, że konflikt z żoną zaczął się w grudniu 1953 roku. Wtedy zaczęła nalegać, że powinien załatwić im lepsze mieszkanie. Potem Stasia wyjechała do Gdańska, do rodziny. Była tam do lutego... Zdaniem Józefa to siostra zaczęła buntować jego żonę...

Józef przyznał, że pokłócił się z żoną przed jej zaginięciem. Było to 6 czerwca 1954 roku. Poszło o hodowane przez Józka gołębie. Po dwóch dnia znów doszło do kłótni. Potem żona zniknęła... Józef zdradził, że Stasia była w czwartym miesiącu ciąży.

Tymczasem Józef M., ojciec Stasi, przysłał z Gdańska list do Prokuratury Wojewódzkiej Łodzi. Żądał podjęcia stanowczych kroków w sprawie zaginięcia córki. Pisał, że córka skarżyła się na zięcia. Mówiła, że mąż ma przyjaciółkę, a jest nią chrzestna Halinki.. Szybko ustalono, że jest nią Genowefa...

W styczniu 1955 roku ponownie przesłuchano Józefa N. Zaprzecza, że Gienia była jego kochanką, tak jak temu, że kłócił się żoną. Milicja zabezpiecza telegram wysłany do Gdańska. Miał go nadać Stanisław Włodarski zamieszkały przy ul. Wirowej w Łodzi. Okazało się, że nikt taki tam nie mieszka... Jeszcze raz przesłuchana zostaje Genowefa. Józef przyszedł do niej dzień po zaginięciu Stasi. Opowiadał o kłótni, o jej odejściu. Jeszcze raz potwierdziła, że jesienią dostała list od żony Józka.

Trwają poszukiwania Stasi i Halinki. Rodzina kobiety twierdzi, że nie mogła popełnić samobójstwa. Była zbyt wierzącą osobą, poza tym nie zrobiłaby krzywdy córeczce. Policji udaje się ustalić, że listy, które miała pisać Stanisława, tak naprawdę wysyłał jej mąż...
Sprawa nabiera przyspieszenia. Siostra Józefa N., Zofia Ch. zeznaje milicjantom, że między jej bratem a szwagierką wszystko układało się dobrze zanim nie poznał Gienki. Spędzał u niej wiele czasu. Ale po zaginięciu żony bywał przygnębiony, płakał. Wierzył jednak, że Stasia wróci...

Zeznania składała też matka Józka, Weronika. Przyznała, że Stasia miała już dość życia z jej synem. Chciała od niego odejść. Czasem mówiła, że zbrzydło jej życie... Ostatnio była nieswoja. Teściowa bała się, że popełniła samobójstwo... Ale mogła też pojechać do Gdańska. Weronika zeznała, że to syn zdecydował, że Genowefa będzie chrzestną Halinki.

- Choć ja i synowa byłyśmy temu przeciwne! - zaznaczyła Weronika N.

Kiedy kolejny raz przesłuchano Genowefę ta powiedziała, że Józek proponował jej wspólne życie, bo chciał by zaopiekowała się jego dziećmi. Podobno kilka razy. W końcu zaczęła go unikać.

W tym samym czasie przesłuchiwano też Józefa N. Kiedy przedstawiono mu ekspertyzy grafologa potwierdził, że to on pisał listy, które miała wysyłać żona....Następnego dnia przyznał się do winy. Zeznał, że wywiózł żonę i córkę do lasu, w okolicach Tarnowskich Gór. Tam uderzył je w głowę duszą od żelazka.

- Żona była w czwartym miesiącu ciąży i chciała ją usunąć – zeznawał. - Podpowiedziałem jej żeby usunęła ciążę poza Łodzią. W niedzielę 14 czerwca ustaliliśmy, że jedziemy do Tarnowskich Gór. Ja z domu zabrałem duszę od żelazka... Na miejsce przybyliśmy nocą i udaliśmy się na przedmieście. Wskazałem jej rzekomą drogę. Powiedziała: Po coś mnie tu przyprowadził? Wówczas wyjąłem przygotowaną wcześniej duszę z kieszeni marynarki i uderzyłem żonę w skroń. Dziecko trzymała na ręku. Uderzyłem duszą dziecko. Wykopałem dołek i zakopałem je. Wróciłem do domu pociągiem. O godzinie 18.00 w poniedziałek byłem w pracy.

Tyle, że w tej wersji niewiele się zgadzało. Stasia zaginęła tydzień wcześniej...

Wtedy Józef zmienił zeznania. Jeszcze raz opowiedział, że gdy 8 czerwca wrócił do domu, żona i Halinka leżały ubrane na kozetce. Rano zniknęły. Było mu to obojętne. Od dawna spotykał się z Gienią. Odbywali stosunki w lesie. Gdyby Stasia zniknęła, to Gienia mogłaby zamieszkać z nim w domu...

Opowiadał, że w maju spotkał kolegę Mariana Grzelaka Znał go z robót w Austrii. Zwierzył się, że ma kochankę i żona mu robi awantury. Ten miał mu poradzić, by wrzucił żonę do stawu. Józek bał się podejrzenia o morderstwo.

Marian Grzelak przyszedł do domu Józefa N. Była niedziela, 13 czerwca. Wypili razem pół litra. Dzieci były u babci. Wtedy około godziny 20.00 przyszła Stasia z Halinką. Położyła córkę na kozetce i poprosiła Józka o pieniądze na usunięcie ciąży. Odmówił. Zaproponował za to, by żona wypiła z nimi kielicha. Zgodziła się. Już wtedy zadecydował, że ją zabije. Schował do kieszeni dusze od żelazka i wywołał ją na podwórko. Tam uderzył w głowę. Wrócił do domu, wziął na ręce Halinkę i udusił. Położył córkę koło ciała żony. Wykopał dół i obie zakopał. Przez ten czas Marian Grzelak miał stać przy furtce i patrzył czy nikt nie idzie. Potem odprowadził go na przystanek, na ul. Rudzką, a za pomoc dał mu 400 złotych...

Potem pilnował czy nikt nie znajdzie latem zwłok. Jesienią postanowił przenieść je w inne miejsce. Ale pojawił się znów Marian Grzelak i zażądał pieniędzy za milczenie, ale zadeklarował pomoc. Józef N. odkopał zwłoki Stasi i Halinki, ale ciało kobiety nie chciało się zmieścić do worka... Musieli je przeciąć... Potem zanieśli zwłoki na ul. Zastawną i tam zakopali ciała. Ale wcześniej Józek odrąbał głowy. Ukrył je w ziemniakach. Potem zawieźli je z Marianem Grzelakiem rowerami do Sulejowa i tam wrzucili do Pilicy... Marian znów dostał pieniądze, ale miał pomóc Józkowi w sprawie Gieni. Ta zaczęła go bowiem unikać. Kazał więc koledze pobić kobietę. Ten uderzył ją tylko raz i uciekł. Potem miał zabić Genowefę, ale nie wywiązał się ze zlecenia... Józef N. tłumaczył, że zabił żonę, bo chciał być z Gienią. Natomiast Halinka była za mała, by się nią mógł zaopiekować...

Milicjanci przeszukali okolice ul. Zastawnej. Znaleźli zwłoki kobiety i dziecka. Nie udało się ustalić przyczyny ich śmierci... Potem jeszcze kilka razy Józef N. zmieniał zeznania. Mówił, że żonę zabił w domu, na kozetce, nie w ogródku. Okazało się, że wymyślił Mariana Grzelaka... W czasie zabójstwa miał mu towarzyszyć 17-letni Jan B... Ten nie przyznał się do tego...

W styczniu 1956 roku rozpoczął się proces Józefa Nastarowicza. Od razu przyznał się do zabójstwa żony i córki. Powtórzył wersję według której Stasia zniknęła w nocy z 7 na 8 czerwca, a potem pojawiła się 14 czerwca...Genowefa zeznała przed sądem, że nie utrzymywała żadnych stosunków intymnych z Józkiem...

2 lutego 1956 roku Sąd Wojewódzki w Łodzi skazał Józefa Nastarowicza na karę śmierci. Sąd Najwyższy nie zmienił wyroku, a Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Wyrok wykonano 4 czerwca 1956 roku w łódzkim więzieniu...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki