Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie jest centrum dla biednych ludzi

Piotr Brzózka
Wiosną 2014 roku rozpocznie się remont budynku przy ul. Ogrodowej 24. Wyprowadzka czeka 140 rodzin. Ile z nich wróci?
Wiosną 2014 roku rozpocznie się remont budynku przy ul. Ogrodowej 24. Wyprowadzka czeka 140 rodzin. Ile z nich wróci? Grzegorz Gałasiński
Program Mia100 Kamienic to nie tylko remonty domów. To też świadoma akcja wymiany ich mieszkańców.

Centrum Łodzi nie może dłużej pozostawać wielkim domem pomocy socjalnej. Jeśli śródmieście ma odzyskać blask, musi się też zmienić jego struktura społeczna... Mocna teza, lecz coraz więcej przesłanek - a nawet dokumentów - świadczy o tym, że taką właśnie politykę zaczęły wdrażać władze miasta. Jednym z narzędzi tej polityki są programy modernizacji i rewitalizacji centrum, wpisujące się w założenia strategii mieszkaniowej, a także strategii rozwoju przestrzennego miasta.

"Osoby, które przez lata nie płaciły czynszu i mieszkały na koszt łodzian, mają minimalne szanse na powrót do wyremontowanych kamienic. (...) Przy okazji remontów zmieni się naturalnie struktura mieszkańców śródmieścia". To nie luźny postulat liberalnego fundamentalisty. To prezydent Hanna Zdanowska w wywiadzie dla "Dziennika Łódzkiego". To przy tym jedna z niewielu oficjalnych wypowiedzi dotykających niezwykle drażliwego tematu, z którym ekipa Zdanowskiej odważyła się zmierzyć jako pierwsza. Kwestii tej przez lata nie podejmowano ani w działaniu, ani w publicznej dyskusji. Bo w jakich słowach powiedzieć wyborcom, że mężczyźni o fioletowych twarzach, wraz ze swymi kobietami o drżących dłoniach, nie powinni mieszkać w reprezentacyjnych XIX-wiecznych kamienicach, gdyż w dużej mierze to im "zawdzięczamy", że centrum miasta wygląda, jak wygląda? Sprawy te wymagają ogromnej delikatności i jednostkowego podejścia do człowieka. Aczkolwiek żadne niuansowanie nie zmieni logiki, w myśl której i menel dewastujący kamienicę, i żyjąca poniżej granicy ubóstwa emerytowana prządka nie są dziś najbardziej pożądanymi mieszkańcami centrum miasta.

W ramach programu Mia100 Kamienic gmina przystępuje do modernizacji famuły przy ul. Ogrodowej 24, która z powodu szykownego sąsiedztwa Manufaktury i hotelu andel's, od dawna stanowiła poważny wyrzut sumienia rządzących Łodzią. Remont rozpocznie się wiosną 2014 roku. Pochłonie 12 - 14 milionów złotych. Mają zniknąć wspólne toalety na korytarzach, znajdzie się za to miejsce na lokale usługowe. Innym słowem - cywilizacja zawita do kolejnego, choć małego zakątka Łodzi. W związku z inwestycją miasto wyprowadzi z budynku 140 żyjących tam rodzin. Znajdzie dla nich lokale o "porównywalnym standardzie" na Widzewie i na Górnej. Czy pozwoli im wrócić? Na pewno nie wszystkim. Sprawa została postawiona bardzo wyraźnie. Przy Ogrodowej 24 po zakończeniu remontu będą mogli zamieszkać tylko ci z dotychczasowych mieszkańców, którzy nie będą mieć zadłużenia czynszowego oraz zaakceptują nową stawkę czynszu w wysokości 10 zł za metr kwadratowy. Będzie to o 60 procent więcej, niż dziś...

To jawny przykład rewitalizacji w najprostszym wydaniu - choć pojęcia rewitalizacja używamy tu na wyrost, bo wypadałoby mówić o zwykłej modernizacji. Niezależnie od nomenklatury, efektem takich działań niekoniecznie musi być podniesienie standardu życia lokatorów w ich dotychczasowym miejscu zamieszkania. Zamiast tego można się raczej spodziewać, że starych mieszkańców zastępować będą nowi.

Praktyka związana z realizacją programu Mia100 Kamienic potwierdza te przypuszczenia. Jak informuje Tomasz Piotrowski, szef gabinetu Hanny Zdanowskiej, miasto zakończyło remonty 39 kamienic, modernizacja kolejnych 35 jest w toku. W sumie mieszkało w nich 1200 rodzin, z czego miasto wykwaterowało 750. Na stare śmieci wróciło, bądź zadeklarowało chęć powrotu zaledwie 38 procent z nich. Nic dziwnego. Tak jak w przypadku Ogrodowej 24, warunkiem powrotu jest spłata zadłużenia, a ze wspomnianych 1200 rodzin regularne zaległości miało ok. 400. W dodatku różnice w starym i nowym czynszu są dla wielu nie do przeskoczenia. Po remoncie wynoszą 130 lub 160 proc. stawki bazowej, czyli mieszczą się w przedziale 9 - 12 zł za metr kwadratowy. Wcześniej było to 5 - 6 zł, a w skrajnych przypadkach nawet 2 - 3 zł za mkw. miesięcznie, jeśli lokal nie miał toalety.

Ludzie, którzy mieszkali przed remontem w lokalach socjalnych, trafiają do innych mieszkań o tym samym statusie. Z kolei lokatorzy mieszkań komunalnych często dostają możliwość przeniesienia się do bloków, głównie na Widzewie i Górnej. Tomasz Piotrowski przekonuje, że dla wielu rodzin to oznacza poprawę standardu, bo zdarzało się, że w zagrzybionej kamienicy nie mieli nawet ubikacji. Twierdzi, że zadowolonych jest 90 procent lokatorów. A pozostałych 10 proc? Niektórzy muszą zamienić parkiet na linoleum - jak rodzina z ul. Sterlinga, której historię przywołuje "Gazeta Wyborcza". Wobec opornych miasto nie wykazuje się szczególną delikatnością, w myśl zasady "sorry, ale..."

Dane dotyczące zaległości w remontowanych kamienicach nie odbiegają od średniej łódzkiej. Obiektywna sytuacja jest bardzo trudna i nikt nie ma wątpliwości, że potrzeba zdecydowanych działań. Miasto jest największym kamienicznikiem w kraju, posiadając w swoich zasobach ok. 60 tysięcy lokali. Problem w tym, że przeszło 30 procent najemców ma zaległości czynszowe. Z tytułu opłat za lokale mieszkalne łodzianie są winni miastu około 200 mln zł, a jeśli dodać do tego długi z komunalnych lokali użytkowych - razem daje to niebagatelną kwotę przekraczającą ćwierć miliarda zł. Stąd tak drastyczne pomysły, które wykiełkowały w ostatnich latach, jak wyprowadzka dłużników do kontenerów czy sprzedaż wierzytelności firmom windykacyjnym. Wprowadzając kolejne pod-wyżki komunalnych czynszów, Hanna Zdanowska tłumaczyła, że miasta nie stać na utrzymanie opłat na dotychczasowym poziomie, bo nie pozwala to na racjonalne gospodarowanie miejskimi zasobami. A te są w tragicznym stanie. Jak pokazał raport stworzony przez zespół prof. Ewy Kucharskiej--Stasiak z UŁ, 47 procent mieszkań należących do miasta nie bardzo nadaje się do użytkowania. Przeszło 600 budynków powinno być natychmiast wyburzonych, a w przypadku 2,3 tysiąca nieopłacalny jest już remont - mają być użytkowane aż do decyzji o rozbiórce.

W 2012 r. radni przyjęli dokument o nazwie "Polityka mieszkaniowa Łodzi 2020+". Tezy w nim zawarte stawiają sprawy jasno. Miasto ma do osiągnięcia cztery cele. Po pierwsze - odnowienie jak największej liczby kamienic. Mowa tu o programie Mia100 Kamienic, rewitalizacji obszaru Piotrkowska - Tuwima - Kilińskiego - Piłsudskiego, a także Księżego Młyna. Drugim celem jest wzrost udziału mieszkań prywatnych. Miasto chce, by w jego zasobie do 2022 r. pozostawało ledwie 15 tysięcy mieszkań, a więc 4 razy mniej, niż obecnie. Trzeci cel - ważny w świetle naszej dyskusji - to stworzenie warunków do najmu w centralnych obszarach miasta osobom o przeciętnych dochodach. I wreszcie czwarty - brak eksmisji na bruk. Hasło to sprzężone jest z postulatem zaspokajania potrzeb najuboższych mieszkańców dzięki miejskiej pomocy i - co istotne - rosnącemu zasobowi lokali socjalnych poza centrum.

Przyjęta przez miasto polityka mieszkaniowa wyraźnie oddziela komercyjny i socjalny charakter miejskich zasobów, przesądzając, że w centrum powinny znajdować się mieszkania czynszowe. To ważne, bo "czynszowe" nie jest tożsame z "tanie". To wyraźny odwrót od praktyki, gdy zdewastowane i kosztujące grosze lokale komunalne de facto pełniły rolę socjalu.

Polityka mieszkaniowa zakłada, że lokale komunalne w centrum powinny być zamieszkiwane przez ludzi regularnie płacących czynsz (stawia się za cel wskaźnik ściągalności opłat rzędu 97 proc. w 2020 r.). A jako że czynsze w wyremontowanych kamienicach niskie nie będą, jasne jest, że mieszkania te przeznaczone będą dla klasy średniej bądź rodzin do tego statusu aspirujących. Naturalna selekcja o podłożu ekonomicznym powinna więc z czasem ukierunkować proces wymiany społecznej w mieście. Może się tak stać, pod jednym wszakże warunkiem - jeśli remonty będą prowadzone na szerszą skalę, a śródmieście zmieni się w zauważalnym stopniu, stając się atrakcyjnym miejscem do zamieszkania.

Pozostaje pytanie o los tych, którzy nie są dziś mile widzianymi mieszkańcami centrum. Miasto wyraźnie daje do zrozumienia, że lokale socjalne mają być zlokalizowane poza śródmieściem. Gdzie dokładnie - nie jest to określone.

Łódzcy socjologowie wytypowali w mieście 17 enklaw biedy, z czego 12 znajduje się na obszarze szeroko rozumianego centrum. Pytanie, czy rozpoczęta operacja społeczna - jeśli miałaby w przyszłości zatoczyć szersze kręgi - nie okaże się zwykłym wypchnięciem problemów społecznych poza centrum. Czy nie powstaną nowe siedliska biedy i patologii, tym razem w blokowiskach? Tomasz Piotrowski przekonuje, że miasto stara się tak planować przeprowadzki, by nie tworzyć nowych enklaw - stąd trudno o wskazanie jednej czy dwóch konkretnych lokalizacji. Chodzi też o to - tłumaczy Piotrowski - by rodziny patologiczne w nowym otoczeniu mogły aspirować do lepszego życia, by pojawiła się wobec nich presja społeczna, by czuły, że nie wypada po pijaku wytoczyć się z klatki o szóstej rano... Brzmi pięknie, zobaczymy, jaka będzie praktyka.

Wszystko to wpisuje się w jakimś stopniu w przyjętą strategię rozwoju przestrzennego - strategię rozwoju miasta do wewnątrz. Architekt miasta Marek Janiak, który jest jej głównym promotorem, za absolutny priorytet uznaje przywrócenie blasku strefie wielkomiejskiej, której trzon stanowi gęsta XIX--wieczna zabudowa, a granicę wyznacza linia kolei obwodowej. Janiak nie może przeboleć, że centrum Łodzi przez dziesięciolecia PRL-u i następne lata po 1989 roku było zaniedbywane kosztem okalających je osiedli, nazwanych przez niego komunistycznym edenem. Podczas debaty w klubie 6. Dzielnica Janiak mówił tak: "Nie wszystko jest tak samo ważne. Odwaga wartościowania jest obowiązkiem rządzących i każdego poważnego człowieka. Ja miałem odwagę to stwierdzić i bronię tego stwierdzenia - najważniejsze jest centrum. Gdybym miał boską władzę i mógł decydować, co ma rozkwitać, a co się rozpadać, to bym powiedział, że rozkwitać ma centrum, a rozpadać się reszta. Bo to i tak, suma sumarum, wychodzi z korzyścią dla całej społeczności".

Piotr Brzózka, md

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: To nie jest centrum dla biednych ludzi - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki