Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tokio 2020. Piotr Pustelnik o wspinaczce na igrzyskach: To będzie potężny kop rozwojowy dla tej dyscypliny

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Piotr Pustelnik w czasie igrzysk w Tokio
Piotr Pustelnik w czasie igrzysk w Tokio Pawel Relikowski / Polska Press
- Dla mnie to jest święto sportu. Niezbywalna wartość dla naszej cywilizacji, jedna z genialniejszych rzeczy, jakie ludzkość wymyśliła – mówi o igrzyskach Piotr Pustelnik, wybitny himalaista, prezes Polskiego Związku Alpinizmu, który też jest w Tokio.

Jak czuje się w Tokio olimpijski debiutant?
Ha ha, czasami w życiu trzeba mieć trochę szczęścia. I ja miałem, bo po pierwsze szefuję związkowi, który opiekuje się dyscypliną wprowadzoną na igrzyska. A drugą korzystną okolicznością było osiągnięcie Oli Mirosław, która uzyskała olimpijską kwalifikację. Nie mogę więc powiedzieć, że to jakaś moja wielka zasługa.

A wrażenia?
Niesamowite, to przecież szczególna impreza dla każdego człowieka, który cokolwiek ma wspólnego ze sportem. A ja też mam trochę rodzinnych tradycji sportowych, więc uczestnictwo w tak unikalnym wydarzeniu jest czymś niesamowitym. Jestem oczarowany tym, co tu widzę.

W rodzinie miał pan olimpijczyków?
Moja mama Alina było niedoszłą olimpijką. Miała kwalifikację olimpijską na igrzyska w Tokio w 1940 roku. Z wiadomych względów nie pojechała, karierę sportową zabrała jej wojna.

To dość niezwykłe, że przepadło jej akurat Tokio, zważywszy na pańską obecność teraz tutaj.
W istocie, dość niesamowita historia. Jej sportowa kariera, te niedoszłe igrzyska, były zresztą żywym tematem w naszym domu. Mama była pływaczką z okresu międzywojnia, mistrzynią Polski. Po wojnie jeszcze pływała, do 1947 roku, no, ale to już było raczej podzwonne dla jej kariery sportowej.

Niektórzy mogą być zaskoczeni, słysząc, że Piotr Pustelnik, wybitny himalaista, pojechał na igrzyska w roli sportowego działacza. Nie kojarzy się pan raczej z rywalizacją lecz z braterstwem liny, górskim środowiskiem, które raczej zawsze było kontrkulturowe, chodziło swoimi drogami. A tu uniformizacja, reprezentacyjny strój.
No cóż, jestem prezesem związku, który również opiekuje się konkurencją nazywaną wspinaczką sportową. I która została wymyślona po to, żeby ludzie ze sobą rywalizowali. Tego w górach oczywiście tego nie ma, nikt nie wspina się na czas. Jeśli nawet pojawia się rywalizacja, to w takiej ściśle greckiej, antycznej formie. Natomiast wspinaczka sportowa nie dość, że jest bardzo dynamicznie rozwijającą się gałęzią szeroko rozumianej aktywności górskiej, to jest bardzo widowiskową konkurencją. Co zresztą widać w Tokio.

To prawda. Wspinaczka na igrzyskach to chyba świetna promocja dla tej aktywności?
Mam wielką nadzieję, że tak. Siła igrzysk, telewizyjnej transmisji jest ogromna. Na przykład dwa fenomenalne biegi Oli Mirosław w eliminacjach już pomogą ludziom spojrzeć na wspinaczkę inaczej, może zachęcą do uprawiania tego sportu lub wysłania do klubu dziecka.

Aleksandra Mirosław podczas olimpijskiego startu.

Tokio 2020. Aleksandra Mirosław z rekordem świata we wspinac...

Ja w ogóle odnoszę wrażenie, że wspinaczka stała się popularnym, nowym miejskim sportem.
Podzielam tę opinię. Nie jest droga do uprawiania, ścian wspinaczkowych mamy zatrzęsienie, a sprzętu jest pod przysłowiowy korek. A fakt, że ten sprzęt jest nie tak bardzo drogi powoduje większą dostępność nawet dla niezamożnych osób. To nie jest tenis, na przykład, na który trzeba wydać majątek, jeżeli chcesz zajmować się tym na poziomie profesjonalnym. Poza tym wspinaczka sportowa już na poziomie zawodniczym jest teraz wspierana przez państwo, czyli przez związek sportowy i Ministerstwo Sportu. Innymi słowy, są po prostu warunki do tego, żeby ten sport uprawiać.

W PZA już prowadzicie programy olimpijskie?
Na razie w nich nie uczestniczyliśmy, bo decyzja o włączeniu wspinaczki do programu igrzysk zapadła w 2016 roku. To jednak sprawia, że musimy przestawiać związek w pewnym stopniu właśnie na działalność olimpijską. Teraz dojdzie nam jeszcze jedna dyscyplina olimpijska, a mianowicie narciarstwo wysokogórskie. Jesteśmy pierwszym związkiem w Polsce, który będzie miał konkurencje na igrzyskach w zimie i lecie, więc sądzę, że to będzie potężny kop rozwojowy. Ale też ogromna praca, żeby poprawić wydajność PZA właśnie w działalności typowej dla związku sportowego.

A to realne, żeby reprezentantem Polski na igrzyskach w narciarstwie wysokogórskim był na przykład Andrzej Bargiel?
Andrzej był zawodnikiem tej kadry przez lata, a potem zrezygnował, bo to go chyba przestało interesować. W tej chwili jest po prostu wolnym strzelcem, realizuje własne projekty, o których jest głośno. Jednak kto wie, może szansa występu na igrzyskach go zmobilizuje i skusi. Generalnie jest tak, że już prowadzimy kadry olimpijskie, mamy trenerskie sztaby i wszystko, co jest typowe dla klasycznego związku sportowego. A oprócz tego cały czas prowadzimy działalność pozaolimpijską, czyli wyprawy w góry wysokie.

To dwa różne światy, czy są wśród wspinaczy sportowych również chętni do eksploracji w przyszłości gór wysokich?
Zależy od człowieka. Jedni mają takie ambicje, inni nie. Mój syn Adam przez lata był zawodnikiem we wspinaczce sportowej, a potem zaczął się wspinać w górach. Nawiasem mówiąc, też jest w Tokio i pracuje przy igrzyskach.

Jak to?
Niech pan popatrzy na tę ścianę (Pustelnik wskazuje olimpijską trasę w konkurencji na prowadzenie – red.), to on projektował drogę na eliminacje, w finale też będzie to robił. Zajmuje się tym zawodowo, był pierwszym Polakiem, który zdobył międzynarodowe uprawnienia.

Wiem, że to są zupełnie nieporównywalne sprawy, inna rzeczywistość, ale który z genialnych wspinaczy waszego pokolenia miałby największe zacięcie do olimpijskich konkurencji?
Jeśli chodzi o umiejętności techniczne, to na pewno Wojtek Kurtyka, chociaż on prawdopodobnie nigdy by się nie zdecydował na start na igrzyskach. Miał zupełnie inne podejście do wspinaczki. Natomiast z jego techniką, umiejętnościami i talentem na pewno spełniałby wszystkie kryteria, żeby zostać znakomitym zawodnikiem.

A pan jak się odnajduje w realiach olimpijskiego życia?
Dla mnie to jest święto sportu. Niezbywalna wartość dla naszej cywilizacji, jedna z genialniejszych rzeczy, jakie ludzkość wymyśliła. Przecież starożytni Grecy doskonale to wymyślili. Obłożyli to takimi warunkami, że należy wstrzymać na ten czasy wojny, no nie można tego było lepiej wymyślić. Mamy do czynienia z nieprawdopodobnym, wspaniałym świecie. Ja tego nie widziałem wcześniej na własne oczy i teraz jestem zachwycony, oszołomiony, mimo tego, że igrzyska odbywają się w bardzo specyficznych okolicznościach światowej epidemii. Ona spowodowała, że kibice nie mogą na żywo oglądać zawodów, ale mimo to mamy do czynienia z czymś wspaniałym.

Sam odnoszę wrażenie, że igrzyska w pandemii mogły się udać tylko tutaj.
Zagrożenie epidemiczne na pewno spowodowało, że Japończycy mają znacznie więcej pracy oraz - kolokwialnie mówiąc – są bardziej napięci przy organizacji. Jednak mocno pilnują, żeby utrzymać bezpieczeństwo uczestników i ludności Tokio. Sytuacja jest nadzwyczajna, ale odnoszę wrażenie, że to nie jest takie gorzkie. Obawiałem się, że to będzie smutne wydarzenie, ale wcale nie jest smutne. Ludzie, z którymi rozmawiam i których spotykam, cieszą się, że tu są. Wszystko odbywa się w fajnej atmosferze. Być może dla mediów to też będzie taka piękna lekcja, bo to są w sumie igrzyska telewizji, radia i prasy, a nie kibiców.

W wiosce, która jest chyba największą bańką w Tokio, kwitnie międzyzwiązkowa integracja?
Ja akurat mieszkam poza wioską, natomiast jestem w niej całymi dniami. Dla mnie jest to po prostu absolutnie niesamowita historia, kiedy co rusz spotykam tych ludzi, których widziałem przed chwilą startujących na na stadionie. Dzisiaj na przykład przybiliśmy sobie piątkę z mistrzynią olimpijską Anitą Włodarczyk.

A inni się dziwią: wow, to ten słynny himalaista.
Nie, oni mnie nie znają.

Może przez maseczkę trudno poznać.
Chyba jednak inne pokolenie.
Rozmawiał w Tokio Przemysław Franczak

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tokio 2020. Piotr Pustelnik o wspinaczce na igrzyskach: To będzie potężny kop rozwojowy dla tej dyscypliny - Gazeta Krakowska

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki