Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Głowacki: "Rady osiedli nie pozwolą się zlikwidować"

Marcin Bereszczynski
Marcin Bereszczynski
Z Tomaszem Głowackim, łódzkim radnym miejski i osiedlowym, rozmawia Marcin Bereszczyński

Czytaj też:Grzegorz Justyński: "Trzeba zastanowić się nad nową formułą rad osiedli"

Radni osiedlowi zarzucają prezydent Łodzi, że nie potrafi spotkać się z nimi od kampanii wyborczej. Co jeszcze gnębi rady osiedli?

Problem jest głębszy, bo same spotkania z Hanną Zdanowską wiele nie dadzą. Brak spotkań jest wymowny, bo widać, że Hanna Zdanowska nie jest zainteresowana, aby rady lepiej działały. Miasto marginalizuje rolę rad osiedli, nie rozwiązuje ich problemów i nie ma propozycji, żeby dostosować je do nowych okoliczności. Dwa lata temu zwiększyła się pula pieniędzy dla rad osiedli, ale Hanna Zdanowska była do tego zmuszona, bo straciła większość poparcia w Radzie Miejskiej. Najgorsze jest to, że rady osiedli przestały mieć wpływ na wybór inwestycji na swoim terenie. Za prezydenta Kropiwnickiego była możliwość wytypowania do modernizacji ulicy, chodnika i oświetlenia. Kolejna sprawa, to zwyczaj spotkań rad osiedli z prezydentami Łodzi i dyrektorami jednostek miasta. To też przepadło. Dawniej przedstawiciele rad osiedli mieli ułatwiony kontakt z urzędnikami i mogli szybciej coś załatwić dla osiedla. Obecnie są odsyłani na spotkania, które nie są wiążące w żadnej sprawie. Jeśli radny przyjdzie do ZDiT, to nie jest przyjmowany w przyjazny sposób i niewiele z tej wizyty wynika. Ogólnie mówiąc, nie ma propozycji miasta, jak umieścić rady osiedli w systemie partycypacyjnym, bo trzeba chwalić i promować budżet obywatelski, a nie działania rad osiedli.

Ale dzięki budżetowi obywatelskiemu można zrobić coś więcej na osiedlach...

Budżet obywatelski to plebiscyt i nie zawsze wygrywają projekty, na które łodzianie czekają, typu jednorożce. U nas, gdzie trwa praca na samym dole, potrzeba wsparcia miasta. Ale władze widzą tylko budżet obywatelski. Skoro ten budżet jest tak ważny dla miasta, to rady osiedli powinny opiniować składane wnioski, a może nawet decydować, które z nich należy skierować do realizacji. W przypadku osiedla Nad Nerem wygrał projekt, który nie będzie tam realizowany. Projekt dotyczy nawiązania współpracy sąsiedzkiej. Ma być przeprowadzony w szkołach, ale problem polega na tym, że na terenie tego osiedla nie ma szkoły. We wniosku napisano, że ma być przeprowadzony w pałacu młodzieży na Retkini. Dla kogo? Rada osiedla chciała wyremontować chodniki, ale nie zrobi tego. Małe osiedle, niewielu mieszkańców, mały budżet i jeszcze brak inwestycji, o które starała się rada osiedla.

Radni osiedlowi podnoszą też problem zamówień publicznych, których nie mogą realizować, bo zadanie przejęło od nich miasto. Gdzie leży problem?

Rady osiedli, które dokonywały zamówień na 10-15 tys. zł miały już przetarte ścieżki, rozeznane firmy i ceny. Obecnie organizacja imprez osiedlowych odbyła się w nowym trybie zamówień publicznych. Posiłki były niezadowalające i droższe. Czara goryczy radnych przebrała się, bo od lat poświęcają swój czas, a są lekceważeni.

A może to wszystko zmierza w stronę likwidacji rad osiedli. Czy ma Pan takie odczucie?

Obawiam się, ale nie likwidacji, tylko dalszego spychania rad osiedli na margines. Na budżet obywatelski ma być 100 mln zł. Moja obawa polega na tym, czy zwiększenie tej kwoty z 40 mln zł nie odbędzie się kosztem puli dla rad osiedli. Wspominałem, że budżet obywatelski dobrze się sprzedaje, ale nie można go porównywać z pracami rad osiedli. Co innego napisać prosty wniosek, a co innego zbierać głosy mieszkańców i latami walczyć o realizację ich potrzeb. Likwidacja rad osiedli jest niemożliwa. Nie dlatego, że byłby to polityczny błąd władzy, ale z racji oporu rad osiedli. Nie pozwolą na to.

Rady osiedli czują się lekceważone przez magistrat, a łodzianie nie wiedzą nic o działalności tych rad. Rady nie mają stron internetowych, kontaktów telefonicznych ani poczty elektronicznej. Stąd poczucie niektórych łodzian, że te rady są niepotrzebne...

Dawniej kontakt z radami osiedli był możliwy tylko w jej siedzibie. Dyżur był raz lub dwa razy w miesiącu. Każda rada powinna pokazywać swoją działalność i każdej powinno na tym zależeć. Jeden dyżur w tygodniu to za mało. Łodzianie dowiedzieliby się więcej o działaniach rad, gdyby obok zrealizowanych inwestycji postawiono tablicę, że coś zostało wykonane dzięki radzie osiedla. Tak samo, jak w budżecie obywatelskim. Miasto obiecywało nową stronę internetową z zakładkami dla rad osiedli, ale ciągle tego nie ma. Niektóre rady mają swoje portale i to jest godne uznania. Miasto powinno dać narzędzia do kontaktu z mieszkańcami. Nie ma nawet tablic ogłoszeń, gdzie można zawiesić pisma i uchwały. O imprezach organizowanych przez rady też nikt nie wie, bo nie ma banerów. Ale to powinna być propozycja miasta, żeby dać radom osiedli telefony służbowe, banery itp.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki