Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomaszewski: oglądam reprezentację Polski, bo nie ma Smudy [WYWIAD]

Marcin Darda
Jan Tomaszewski
Jan Tomaszewski Krzysztof Szymczak
Z Janem Tomaszewskim, byłym bramkarzem reprezentacji Polski, a obecnie łódzkim posłem PiS, rozmawia Marcin Darda.

Podobał się Panu mecz reprezentacji Polski z Anglią?
Przyznam, że tak. Po raz pierwszy od trzech lat drużyna narodowa według mnie zagrała wspaniałe spotkanie. Ba, powiem nawet, że ta drużyna, którą oglądaliśmy w środę pokazała większą dominację, większą przewagę na Anglikami, niż my, którzy wygraliśmy z nimi w 1973 roku w Chorzowie. Spotkanie było kapitalne i emocjomujące, choć ubolewam, że zakończyło się tak fatalnym wynikiem. Bo remis jest dobry dla Anglików, dla nas jest porażką. Ale za dominację, za walkę, za charyzmę mocno im gratuluję. Tym bardziej, że grali młodzi chłopcy, których w Polsce nie brakuje. Bo kto to jest Krychowiak, Glik, Milik czy Wszołek? Okazuje się, że to oni jak prawdziwi Polacy potrafią stworzyć drużynę, która da z siebie 100 procent w walce za ojczyznę.

Zatem znów ogląda Pan reprezentację Polski. Dlatego, że odszedł trener Franciszek Smuda?
Jak najbardziej, ale nie tylko chodzi o Smudę, ale i Grzegorza Latę, bo wiadomo, że on już odchodzi i nie będzie rządził Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Poza tym Waldek Fornalik nie kontynuuje polityki wprowadzania do drużyny narodowej jakichś odpadów z innych krajów, tylko stawia na młodych chłopaków, prawdziwych Polaków. Jeśli do tego dodać jeszcze "dwie Kuby", jak ja ich nazywam, czyli Kubę Błaszczykowskiego i Kubę Koseckiego, a do nich jeszcze Rybusa, Wilka, Kaźmierczaka i Milę, to naprawdę będziemy mieli reprezentację której się nie będziemy wstydzić w Europie i na świecie.

Ale z Anglikami zagrali Eugen Polanski i Ludovic Obraniak, których wcześniej Pan kwestionował.
Jeśli chodzi o Obraniaka, to ja nigdy nic do niego nie miałem, bo z tego co się orientuję, to on chyba nigdy nie zagrał w reprezentacji Francji. Natomiast jeśli chodzi o Polanskiego, to nadal podtrzymuję zdanie, że nie powinien grać w reprezentacji Polski, bo kiedyś był kapitanem niemieckiej młodzieżówki i nie chciał grać w Polsce. Dopiero Euro 2012 go do tego "zmotywowało". Po drugie nie powinien grać w tym meczu zawodnik, który opuścił zgrupowanie. Ale nie miał Fornalik widać innego wyjścia, więc zagrał Polanski. Ale i Polanski nie przysłoni mi wielkiej satysfakcji ze stylu w jakim ta reprezentacja grała, bo to był mecz z Anglią, a trudno, żebym ja Anglii nie oglądał. No i grali ci młodzi, ambitni polscy chłopcy, którzy pokazali wielki charakter. To ich oglądałem, na Polanskiego nie patrzyłem. Walczyłem o nich ładnych parę lat i zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby posłuchano mnie i wyrzucono Smudę półtora roku temu, kiedy o tym publicznie mówiłem, a trenerem kadry został Fornalik, to nie Czesi, a Polacy zagraliby w ćwierćfinale Euro 2012.

Skoro wspomniał Pan już Grzegorza Latę, to zapytam skąd złagodzenie kursu wobec niego? Ostatnio nazwał go Pan przyjacielem.
Nigdy nie złagodziłem kursu wobec Laty. Gdy został prezesem PZPN, w tym samym dniu w telewizji powiedziałem, że jest to największa kompromitacja w historii polskiej piłki nożnej. Wy, dziennikarze, skoczyliście na mnie wtedy z komentarzami "jak on mógł powiedzieć coś takiego o swoim przyjacielu z boiska". Ale ja tego nie powiedziałem o moim przyjacielu z boiska i dziś każdemu oczy wydłubię, jeśli powie coś złego na temat Laty-piłkarza. Ale ja go znam na tyle, że wiedziałem, iż jako prezes PZPN będzie się tylko i wyłącznie kompromitował. Niestety, rację przyznaliście mi rację po dwóch latach, a po czterech latach sami nie możecie się doczekać, kiedy odejdzie. Więc jeśli powiedziałem o nim "mój przyjaciel", to pewnie chodziło o boisko, bo dzięki niemu na tym boisku przeżyłem piękną przygodę. Natomiast kursu nie złagodziłem, tylko mówiłem, że Lato nie otrzymał tych 15 głosów poparcia potrzebnych do startu na prezesa być może dlatego, że według mnie to nie tylko Lato i Smuda są winni. Oni mogli mieć pomysły i mieli, choć one z profesjonalnym futbolem raczej nic wspólnego nie miały. Natomiast akceptowali i legalizowali te ich pomysły członkowie zarządu PZPN, którzy ze wstydu i dla dobra polskiej piłki powinni podać się do dymisji. Kiedy usłyszałem, że z kierownictwa PZPN ostatniej kadencji, kiedy to polska piłka straciła wizerunek w oczach opinii publicznej i kibiców, na prezesa startują panowie Potok, Kręcina i Antkowiak, to dla mnie jest to nienormalne. Oni po wsze czasy powinni odejść z polskie piłki. Jeśli któryś z tej trójki zostanie prezesem, to nikt nie uwierzy, że polska piłka się zmieni.

Zatem kto to zmieni? Zbigniew Boniek?
Zbyszek Boniek jako prezes, Roman Kosecki jako wiceprezes. O Bońku już dawno mówiłem, że powinien zostać kuratorem związku po jego zawieszeniu przez sąd, ale do tego nie doszło. On i Kosecki to ludzie z innej bajki w porównaniu z tym, kto teraz w tym zarządzie zasiada.

A ten wybór jest w ogóle realny?
Jeśli do tego nie dojdzie, a prezesem zostanie ktoś z tej trójki, czyli Kręcina, Potok albo Antkowiak, to wy, dziennikarze będziecie wydzwaniać po komentarze i wywiady przez kolejne cztery lata. Bo to będzie to samo co teraz, czyli zmiana szyldu i jedziemy dalej.

Rozmawiał Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki