Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Totolotek Puchar Polski. Ćwierćfinał nie dla łodzian. GKS Tychy – ŁKS 2:0

R. Piotrowski
Patryk Bryła tym razem nie będzie miło wspominał wyjazdowego meczu z GKS Tychy [Fot. Karina Trojok]
Piłkarze ŁKS tegoroczną przygodę w Totolotek Pucharze Polski zakończyli na 1/8 finału. Losy spotkania rozstrzygnęły się po przerwie. GKS Tychy zdobył dwa gole i w nagrodę zagra w ćwierćfinale. Łodzianie rozczarowali.

Piłkarze pierwszoligowego GKS Tychy w drodze do 1/8 finału Totolotek Pucharu Polski wyeliminowali GKS Bełchatów (2:0) i Radomiaka (2:1), natomiast ełkaesiacy okazali się lepsi od Zagłębia Sosnowiec (3:0) i Górnika Zabrze (2:0).

Jedni i drodzy mieli o co walczyć. Tyszanie w przypadku awansu powtórzyliby przecież swój największy sukces w tych rozgrywkach (awans do 1/4 finału w sezonie 1976/1977), z kolei łodzianie najlepszy w XXI wieku wynik, kiedy dotarli do ćwierćfinału (2001/2002), gdzie odpadli w Wisłą Kraków.

Jedną z bramek dla „Białej Gwiazdy” zdobył w tamtym dwumeczu… Kazimierz Moskal. Obecny szkoleniowiec ŁKS w środę pozwolił odpocząć kilku swoim asom na czele z Danielem Ramirezem, a do boju posłał m.in. Dominika Budzyńskiego, Kamila Rozmusa, Kamila Juraszka, Patryka Bryłę i Rafała Kujawę, którzy ostatnie ligowe spotkania „Rycerzy Wiosny” obserwowali zwykle albo z ławki rezerwowych, albo z trybun.

Na tych tyskich panowała w środowy wieczór zgoda, bo sympatycy ŁKS przyjaźnią się od lat z kibicami GKS. Co działo się na murawie? Tu od początku trwała zażarta walka. Niewiele w tej walce doszukać się można było czystego futbolu, bo piłka krążyła od pola karnego do pola karnego, lecz linię szesnastki przekraczała rzadko. Zawodnicy obu zespołów nie grzeszyli przy tym dokładnością, więc sytuacji podbramkowych podarowali nam piłkarze w pierwszej połowie tyle, co kot napłakał.

Nieco więcej z gry mieli ciut żwawiej poruszający się po boisku tyszanie. W 7. minucie po dośrodkowaniu piłki z narożnika boiska bliski szczęścia był Marcin Biernat, ale jego strzał z powietrza Dominik Budzyński zatrzymał bez żadnych problemów. Z kolei w 28. minucie kapitalnym prostopadłym podaniem zza plecy łódzkich obrońców popisał się Keon Daniel, co z kolei pozwoliło stanąć Bartoszowi Szelidze oko w oko z łódzkim bramkarzem. Na szczęście dla ŁKS były pomocnik Piasta Gliwice zamiast kropnąć w kierunku bramki szukał kolegów, więc skończyło się na strachu przyjezdnych.

ŁKS odgryzł się dwoma niecelnymi uderzeniami z dystansu (próbowali Maciej Wolski i Ricardo Guima), przede wszystkim jednak irytował niedokładnościami i nieprzemyślanym rozegraniem chociażby stałych fragmentów gry, które nie stwarzały żadnego zagrożenia w okolicach „świątyni” strzeżonej przez bezrobotnego przed przerwą Konrada Jałochę.

Kilka minut po zmianie stron gospodarze powinni objąć prowadzenie. Nie popisał się Maciej Wolski (prosta strata piłki, w dodatku w okolicach pola karnego), dzięki czemu na bramkę ŁKS ruszył lewem skrzydłem Łukasz Moneta. Były młodzieżowy reprezentant Polski przytomnie zagrał futbolówkę w pole karne, gdzie pozostawiony bez opieki Sebastian Steblecki nie trafił z kilku metrów do niemal pustej bramki.

Co na to piłkarze ŁKS? Dopiero w 59. minucie oddali pierwszy celny strzał. Kąśliwe uderzenie Piotra Pyrdoła obronił Konrad Jałocha, a i poradził sobie w 70. minucie z groźnym strzałem Adama Ratajczyka (młodzieżowiec w przerwie spotkania zastąpił Patryka Bryłę).

Kilkadziesiąt sekund później akcja przeniosła się na drugą stronę boiska, gdzie z kolei tyszanie oddali dwa celne strzały. Z pierwszym Dominik Budzyński poradził sobie świetnie, z kolejnym oddanym z okolic narożnika pola karnego przez Wojciecha Szumilasa już niestety nie, a poradzić sobie powinien. Futbolówka prześlizgnęła się jednak pod brzuchem golkipera i ku uciesze śląskich kibiców znalazła drogę do siatki.

Osiem minut później było już po meczu. Świetnie piłkę zacentrował z rzutu rożnego Łukasz Moneta, Marcin Biernat wyprzedził Maksymiliana Rozwandowicza i ładnym strzałem głową podwyższył prowadzenie. W końcówce spotkania przyjezdni mogli zmniejszyć rozmiary porażki, ale Kamil Juraszek trafił piłką w poprzeczkę a Kamil Rozmus w słupek.

GKS Tychy ograł więc łódzkiego ekstraklasowca 2:0 i w nagrodę zagra w ćwierćfinale Totolotek Pucharu Polski. Bezbarwni w środę łodzianie mogą mieć pretensje tylko do siebie. Na awans zwyczajnie nie zasłużyli. Pierwszoligowiec był lepszy.

1/8 finału Totolotek Pucharu Polski
GKS Tychy - ŁKS Łódź 2:0 (0:0)
Gole: 1:0 Wojciech Szumilas (72), 2:0 Marcin Biernat (80)
GKS Tychy: Konrad Jałocha - Maciej Mańka, Marcin Biernat, Łukasz Sołowiej, Bartosz Szeliga, Keon Daniel, Łukasz Moneta (89, Dominik Połap), Wojciech Szumilas, Jakub Piątek, Sebastian Steblecki, Mateusz Piątkowski (83, Szymon Lewicki). Trener: Ryszard Tarasiewicz.
ŁKS: Dominik Budzyński – Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz, Kamil Juraszek, Kamil Rozmus, Maciej Wolski, Ricardo Guima (67, Łukasz Piątek), Michał Trąbka, Piotr Pyrdoł (78, Jose Pirulo), Patryk Bryła (46, Adam Ratajczyk), Rafał Kujawa. Trener: Kazimierz Moskal.
Sędziował: Łukasz Szczech (Warszawa)
Żółte kartki: Pyrdoł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki