Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia na Piotrkowskiej. Motorniczy zabił kobiety, bo był pijany

Jarosław Kosmatka
Jarosław Kosmatka
Nowe ekspertyzy podważają te wcześniejsze. Biegli są teraz zdania, że to jednak nie choroba lecz alkohol spowodował zaśnięcie motorniczego za pulpitem. Motorniczy na Piotrkowskiej przy Radwańskiej spowodował wypadek, w którym zginęły trzy kobiety.

Pijany Piotr M. w Święto Trzech Króli w 2014 r. na Piotrkowskiej zabił trzy kobiety, które przechodziły po pasach. W pierwszej instancji (sierpień 2015 r.) został skazany na 13,5 roku więzienia.

Tragedia na Piotrkowskiej. Pijany motorniczy wjechał na czerwonym. 2 osoby zginęły [ZDJĘCIA+FILM]

Wyrok sądu rejonowego w imieniu motorniczego zaskarżył mec. Paweł Kozanecki.

W apelacji doszło do zaskakującego zwrotu. Najpierw sąd otrzymał ekspertyzę biegłego neurologa i psychologa. Wynikało z nich, że przed wypadkiem Piotr M. stracił przytomność. Zdaniem biegłych nie przez alkohol, a przez niezdiagnozowaną padaczkę typu absence.

Motorniczy wyszedł na wolność i odpowiada z wolnej stopy. Tymczasem, nowe ekspertyzy przygotowali na potrzeby sądu kolejni biegli. Są to opinie dwóch psychiatrów, neurologa i psychologa. Teraz biegli twierdzą, że motorniczy zasnął, bo po prostu był pijany (miał blisko 1,3 promila alkoholu w organizmie).

Paweł Kozanecki podkreśla, że najnowsze ekspertyzy choć są niekorzystne dla jego klienta, to nie kończą sporu dotyczącego przyczyn wypadku. - Nad najnowszą opinią nie pracował żaden toksykolog. Trudno zatem stwierdzić, żeby w pełni znosiła wcześniejsze ustalenia biegłego, który jest ekspertem również w tej dziedzinie nauki - wyjaśnia Paweł Kozanecki.

Tragedia na Piotrkowskiej. Motorniczy, który zabił trzy kobiety, wyszedł na wolność

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki