Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia pod Bolimowem. Karetka nie zabrała rodzącej kobiety. Dziecko nie żyje

Sławomir Burzyński
Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Karetka nie zabrała rodzącej kobiety do szpitala, bo ratownik "stracił głowę". Dziecko zmarło, sprawą zajmuje się prokuratura w Skierniewicach.

- Dlaczego od razu nie zabrali Doroty do szpitala, dlaczego stracono tyle cennych minut… Kubuś mógł żyć - mówi łamiącym się głosem 28-letni Kamil Jóźwiak, mieszkaniec niewielkiej wsi pod Bolimowem w powiecie skierniewickim.

Będąca w 8 miesiącu ciąży pani Dorota, w sierpniową noc z niedzieli na poniedziałek poczuła się źle. Gdy zaczęły odchodzić wody, Kamil Jóźwiak zadzwonił pod numer alarmowy 112, a policjant przekierował zgłoszenie do dyspozytorki karetek pogotowia w Łodzi.

- Pani przyjęła zgłoszenie i powiedziała, że karetka już wyjeżdża ze Skierniewic. W tym czasie żona zaczęła krwawić. Gdy po około 25 minutach karetka przyjechała, podłoga była czerwona. Ratownicy zobaczyli tyle krwi, przestraszyli się i wezwali drugi ambulans specjalistyczny, z lekarzem - relacjonuje pan Kamil.

Jak się potem okazało, była to decyzja tragiczna w skutkach, bo doszło do wczesnego odklejenia się łożyska.

Rodząca kobieta powinna trafić do szpitala jak najszybciej, tymczasem musiała czekać kolejne pół godziny na przyjazd drugiej karetki.

Przybyły lekarz bez zwłoki podjął decyzję o transporcie do szpitala, gdzie poród odbył się w wyniku cesarskiego cięcia. Mimo reanimacji, noworodek zmarł tuż po urodzeniu. Bogusław Tyka, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, przyznaje, że decyzja pierwszego zespołu była zła.

- To błąd ze strony ratowników, powinni kobietę natychmiast wieźć do szpitala. Dlaczego tego nie zrobili? Prawdopodobnie się bali, że w czasie transportu nastąpi pogorszenie jej stanu. Przyjechali do porodu, a znaleźli w łazience zakrwawioną pacjentkę w ciężkim stanie. Podjąłem decyzję o natychmiastowym rozwiązaniu umowy o pracę z kierownikiem tego zespołu ratowniczego. Po naszych przykrych doświadczeniach z początku tego roku mamy dodatkowy system szkoleń i egzaminów, ale zawiódł człowiek, podejmujący decyzję w trudnych sytuacjach - mówi Tyka.

Dyrektor Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi powiadomił o zdarzeniu prokuraturę, podobnie zrobił ojciec zmarłego dziecka.

- Prowadzimy w tej sprawie postępowanie, została przeprowadzona sekcja zwłok i czekamy na opinię biegłego - informuje Lidia Zarzycka-Rzepka, prokurator rejonowy w Skierniewicach. - To dziwne, że karetka nie zapewniła rodzącej kobiecie transportu do szpitala, tylko ratownicy wezwali drugi zespół.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki