Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Transfery w Widzewie, czyli jak nowi piłkarze osłabili drużynę

Paweł Hochstim
Marek Wasiluk miał wzmocnić widzewską defensywę, ale do tej pory zagrał tylko w trzech meczach spędzając na boisku zaledwie 225 minut. Zimą trener Artur Skowronek m.in. o nim mówił, że "doda jakości"
Marek Wasiluk miał wzmocnić widzewską defensywę, ale do tej pory zagrał tylko w trzech meczach spędzając na boisku zaledwie 225 minut. Zimą trener Artur Skowronek m.in. o nim mówił, że "doda jakości" Paweł Łacheta
Mieli dodać jakości drużynie Widzewa, a w większości przypadków jest dokładnie odwrotnie. Zimowe transfery niestety nie były trafione.

- Widzew teraz jest zespołem silniejszym, bo udało się pozyskać wartościowych piłkarzy - mówił przed sezonem trener łódzkiej drużyny Artur Skowronek. Bilans nowych graczy jest porażający, ale niestety w negatywnym znaczeniu tego słowa.

Zimą łódzki klub pozyskał ośmiu piłkarzy, ale tylko jeden z nich, Mateusz Cetnarski, zagrał we wszystkich tegorocznych spotkaniach. I tylko on może pochwalić się strzelonym golem, ale już za grę nie można go pochwalić. To nie jest ten sam Cetnarski, który błyszczał kilka lat temu w Bełchatowie. Wyraźnie widać, że forma za nazwiskiem tego niewątpliwie utalentowanego zawodnika nie przyszła.

Dziś w Cetnarskim wielu ekspertów widzi całe zło Widzewa, ale to niesprawiedliwa ocena, bo wśród graczy, którzy zimą pojawili się w Widzewie, są piłkarze, którzy zawiedli znacznie bardziej. Jak choćby Xhevdet Gela, który jeszcze niedawno w zespole z Finlandii zdobywał gole w eliminacjach Ligi Europejskiej, a w Łodzi prezentuje się fatalnie. Wystąpił w pięciu meczach, ale żadnego nie zagrał od początku do końca, średnio spędzając na boisku niewiele ponad pół godziny.

Podobnymi niewypałami transferowymi są ci, którzy mieli stanowić o sile defensywy Widzewa, czyli Marcin Kikut i Marek Wasiluk. Niestety, okazało się jednak, że nieprzypadkowo obaj przez ostatnie pół roku w ogóle nie grali. Kikut wiosną pojawił się w składzie Widzewa trzy razy, a Wasiluk dwa. W sumie spędzili na boisku po niewiele ponad 200 minut. Wasiluk w tym czasie zdążył obejrzeć trzy żółte i jedną czerwoną kartkę. To lepszy wynik od najlepszego pod tym względem sezonu Tomasza Hajty w Bundeslidze...

Czytaj dalej na drugiej stronie...

Stosunkowo najlepiej prezentuje się Yani Urdinov, ale trzeba pamiętać, że w najważniejszym meczu w tym roku - z Podbeskidziem w Bielsku-Białej - został ukarany czerwoną kartką za bezmyślny faul. Gdy wrócił na boisko prezentował się w miarę poprawnie, ale tylko w ofensywie, co przy jego pozycji - bocznego obrońcy - nie jest najlepszą cechą.

Widzewiacy zimą zatrudnili też dwóch piłkarzy Legii Warszawa - Patryka Mikitę i Łukasza Bogusławskiego - ale pożytku nie ma z nich żadnego. Ten pierwszy, według niepotwierdzonych przez klub informacji, w umowie wypożyczenia ma zapis, iż musi grać (inaczej Widzew będzie musiał Legii zapłacić), a ten drugi jeszcze ani razu nie pojawił się w meczowej kadrze, za to zagrał w dwóch spotkaniach trzecioligowych rezerw - w jednym 45 minut, a w drugim 72, bo... dostał czerwoną kartkę. Jaki był sens wypożyczenia piłkarza, który nawet nie łapie się na ławkę. Tego nie wie nikt.

Ostatnim z nowych graczy jest Aleksiej Beriezin, który też jeszcze nie wystąpił w barwach Widzewa, ale on akurat jest wytłumaczony, bo w czasie, gdy przeciągały się formalności transferowe, z dobrej strony pokazał się Patryk Wolański i to on jest w tej chwili bramkarzem nr 1 w Widzewie.

- Niektórzy mnie zawodzą - przyznał ostatnio Skowronek, którego niestety też można zapisać do grupy transferowych niewypałów. Trudno bowiem dziś udowodnić tezę, że jest lepszym trenerem od Radosława Mroczkowskiego i Rafała Pawlaka. Ba, wyniki ma gorsze i od jednego, i od drugiego...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki