Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Liverpoolu blisko Widzewa i ŁKS

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Jeśli otrzymacie przywilej wyboru, to zaprosicie do współpracy przyjaciół czy obcych? Pytanie retoryczne. Dlatego nie poraziła mnie, jak innych, informacja, że Juergen Klopp, trener Liverpoolu, chce ściągnąć dwóch piłkarzy z Borussii Dortmund, w której wcześniej pracował. Piłkarzy zna doskonale, ufają mu, nadal będą lojalni. Współpraca idealna.

Trener Liverpoolu jest blisko ŁKS i Widzewa, bo w łódzkich klubach system działania jest bardzo podobny. Trener Marcin Płuska zaprosił do gry w Widzewie piłkarzy z Bzury Chodaków, w której wcześniej pracował. Trener Robert Szwarc zaprosi do gry w ŁKS piłkarzy ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego, w której wcześniej pracował. Logiczne, jak w przypadku Kloppa.

Dziwię się zatem, krytykującym łódzkich trenerów, za to, że ściągają nieznanych kibicom, ale znanych sobie graczy. Raczej winiłbym prezesów, którzy dają wolną rękę trenerom i zamiast im płacić oraz wymagać, to całują ich w rękę, że w ogóle piłkarzy ściągają. I cieszą się, że tak mało chcą ci przyjaciele trenera zarabiać!

Takim malowanym prezesem mógłby być każdy. Kiedyś napisałem, że w moim wymarzonym klubie korporacyjna piramida władzy powinna być taka: prezes-sponsor, starszy zawodnik-przywódca drużyny, reszta drużyny. Trzy poziomy korporacji.

Prezes dostarcza pieniądze do klubu, albo swoje, albo potrafi je zdobyć od sponsorów. Starszy zawodnik rządzi grą, a reszta drużyny polecenia starszego wykonuje. Trener? Niech będzie, ale jego wkład w grę drużyny jest mierny. Raczej wolałbym hołubić trenera od przygotowania motorycznego.

Do rozpuku śmieję się zatem z hardych trenerów, którzy żyją w swoim wyimaginowanym świecie i zaklinają się, że nigdy nie wystawiali składu takiego, jaki napisał im prezes na kartce. Bo niby oni mają swoje zdanie. To źle świadczy o prezesach. Właśnie włodarze klubu wykładają pieniądze na klub, mają koncepcję budowy drużyny, a trenerzy są tylko dodatkiem, który ma wystawiać taki skład, jaki na kartce napisze prezes.

Prezes powinien mówić tak: - Trenerze, ma pan tutaj 15 milionów złotych na nową drużynę. Za tydzień chcę widzieć piłkarzy, którzy wzmocnią nasz klub. I to nie takich z Warty czy Bzury, tylko z dobrych klubów. Jeśli dokona pan nietrafionych transferów, to inaczej pogadamy.

A jest niestety tak: - Szanowny panie trenerze, niech pan siada. Koniak, wino czy herbatkę? Tak między nami, panie trenerze, na razie nie mamy dużych pieniędzy, ale są w drodze, płyną statkiem, który jest już kilometr od brzegu, niebawem będzie cumował. Czy szanowny trener do czasu transferu gotówki jest w stanie jakąś drużynę stworzyć. Ma pan wolną rękę, tylko, żeby ci piłkarze zgodzili się na skromne warunki zatrudnienia.

A jeszcze nie tak dawno, prezes ŁKS Daniel Goszczyński nie pytał trenera, tylko zatrudniał wybitne postaci: Tomasza Hajto, Tomasza Kłosa czy Sebastiana Milę, który odbudowany w Łodzi strzelił później gola Niemcom...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki