Najstaranniej wychuchane sojusze mogą w sytuacji ekstremalnej nie zadziałać, więc trzeba dbać samemu o bezpieczeństwo. Zdaje się, że dostrzegł to prezydent Komorowski, który z szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Koziejem stawia nie na misje, ale na budowę własnego potencjału obronnego.
Gorzej jest z finansowaniem armii. Ponieważ od 68 lat przez Polskę nie przejechały niczyje czołgi i jesteśmy w Unii i NATO, wydaje nam się, że najgorszą rzeczą, jaka może nam się przydarzyć, jest wydłużenie wieku emerytalnego i wzrost bezrobocia. W takiej atmosferze łatwo się tnie wydatki na zbrojenia. Kiedy przyszło do cięć z powodu deficytu budżetowego, najwięcej zabrano wojsku. I nikt się nie buntuje - wszyscy wolą masło zamiast armat.
Świat wokół nas jest jednak tylko pozornie bezpieczny i nikt nie wie, jak będzie wyglądał za 5 czy 10 lat. Amerykanie wycofują się z Europy nad Pacyfik, za kilka lat z Niemiec zniknie brytyjska Armia Renu, Rosjanie co rusz grożą zainstalowaniem w Kaliningradzie rakiet ziemia-ziemia, a jeszcze w tym roku uruchomią na Białorusi swoją bazę lotniczą. Jeśli nie mamy pewności, jak się w tym wszystkim odnaleźć i zachować, czytajmy klasyków. Si vis pacem, para bellum - apelował rzymski pisarz Wegecjusz (jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny).
Sławomir Sowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?