Piątek rozpoczęliśmy od smutnej informacji. Michał Dembek z powodu urazu mięśnia skośnego brzucha musiał zrezygnować z dalszej gry w łódzkim turnieju. Tym samym po raz pierwszy w finale zawodów LOTOS PZT Polish Tour zobaczymy Jana Zielińskiego.
- Mam problemy z mięśniami brzucha tak naprawdę od ćwierćfinałowego spotkania z Maćkiem Rajskim w Kozerkach. Prawdopodobnie jest to pokłosie tego, że zmieniłem ruch serwisowy. Od pierwszego dnia w Łodzi czułem, że ciężko będzie mi grać na najwyższym poziomie. Dzisiaj na rozgrzewce nie byłem już w stanie nawet serwować – skomentował swój stan zdrowia Dembek.
Rywalem rozstawionego z numerem trzecim Zielińskiego będzie Paweł Ciaś, którego mecz z Kacprem Żukiem był jednym z najlepszych pod względem sportowym spotkań w tegorocznym cyklu. 26-letni Ciaś swoją agresywną i widowiskową grą zachwycał licznie zgromadzoną publiczność na tarasie przy korcie centralnym. Gdańszczanin świetnie radził sobie w końcowych fazach obydwu setów, kiedy to w dziesiątym gemie dwukrotnie udało mu się przełamać aktualnego mistrza Polski.
Do sporej sensacji doszło w turnieju damskim. Nierozstawiona Katarzyna Wysoczańska pokonała turniejową „trójkę” – Stefanię Rogozińską-Dzik. Spotkanie pełne było długich wymian, ale w tych warunkach skuteczniejszy okazał się kombinacyjny styl gry Wysoczańskiej, która w ciągu dwóch dni wyeliminowała aż trzy rozstawione rywalki.
- Nie jestem rozstawioną zawodniczką, ale grając każdy kolejny turniej czułam się bardziej pewna siebie. Mimo tego, że zagrałam sporo spotkań nie czuję się zmęczona i mam dużo siły. Z pewnością jest to wynik moich ostatnich treningów ogólnorozwojowych, które wykonywałam w czasie kwarantanny i teraz to procentuje – powiedziała 23-letnia tenisistka, która na co dzień studiuje stomatologię.
Doskonałe widowisko sprawiły łódzkim kibicom Paula Kania-Choduń oraz Katarzyna Piter. Trwające ponad trzy i pół godziny spotkanie obfitowało w liczne zwroty akcji oraz piękne, długie wymiany. Temperaturę w tie-breaku trzeciego seta podniosła decyzja sędziego, z którą nie mogła pogodzić się Kania-Choduń. Ostatecznie, zawodniczka pochodząca z Sosnowca opanowała emocje i wygrała trzy ostatnie punkty w meczu.
- Jestem zaskoczona, że Kasia dała radę zagrać tak dobrze. Ta dziewczyna jest nie do zdarcia, a jej wielkie serce do gry nie do przebicia. Trochę mi napsuła nerwów, ale w końcu się jej zrewanżowałam – powiedziała Kania, dla której sobotni finał będzie pierwszym w grze pojedynczej LOTOS PZT Polish Tour.
“Bodyguard” lekiem na hejt?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?