Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Tu-wim" w Teatrze Powszechnym w Łodzi [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Krzysztof Szymczak
Nie sposób nie docenić swoistej przebiegłości i wywrotowości Teatru Powszechnego w Łodzi. Obchody Roku Tuwima, którego ustanowieniem chełpili się łódzcy decydenci jako szansą na promocję miasta przez kulturę przy jednoczesnym cichym jej marginalizowaniu, scena z ulicy Legionów wykorzystała do zrealizowania spektaklu, który jest pełnym siły oskarżeniem "polityków od kultury".

"Tu-wim" to nowe muzyczne przedstawienie reżysera Jerzego Jana Połońskiego oraz choreografa Jarosława Stańka i przyznać trzeba, że bardzo im się udało, mimo iż widowisko to nierówne na kilku płaszczyznach.

Sięgając po poezję Tuwima, ale też pisane przez niego szlagiery i wiersze dla dzieci, reżyserzy opowiadają nie tylko o Tuwimie. Bohaterami przedstawienia uczynili "ludzi cienia", m.in. garderobianą, bileterkę, portiera, tych z ludzi teatru, którzy raczej nie stają w blasku sceny, ale bez których teatr nie byłby tym, czym jest. W zamkniętym teatrze, w jaki zmienia się Mała Scena "Powszechnego", krzątają się i co rusz na siebie wpadają. Przez nich przemawia Tuwim, jego poezją mówią o swych pragnieniach i lękach.

Zaczyna się jednak od akustyka (w tej roli dbający o stronę muzyczną Paweł Jabłoński), którego akordeonowe pasaże są jak dźwiękowy miszmasz przedwojennych łódzkich podwórek i jak różnorodna stylistycznie poezja Tuwima.

Jeśli zaakceptować dobór niektórych tekstów (choć trudno np. okrojenie "Sokratesa tańczącego" tylko do wyimka mającego oddać "bąbelkowy" nastrój), to czasem dziwi ich ustawienie w scenariuszu. Po mocnym "Chrystusie miasta", rockowo wykrzyczanym przez Arkadiusza Wójcika, który kilkoma prowokacyjnymi gestami buduje jego atmosferę, pojawia się "Co nam zostało z tych lat" w świetnym, odzierającym tekst z nieznośnej dziś tkliwości wykonaniu Ewy Sonnenburg.

Tylko że na takich huśtawkach tonacji (jest ich więcej) traci dramaturgia i wiarygodność opowieści z życia "ludzi cienia". Zwłaszcza przy podanym groteskowo wątku publicystycznym: traktowaniu twórców jak darmozjadów, cięciu dotacji na kulturę. Trudno też pozbyć się wrażenia, że zmysłowa choreografia, którą w "Wenus" wykonuje bileterka (Aleksandra Listwan), by wpaść w ręce adoratora, jest elementem naddanym.

Inna wątpliwość, to użycie odpowiedniej do potencjału miary. Wiersz "O chorym synku" w wykonaniu niezawodnej Ewy Sonnenberg uzyskuje taką dramatyczność, na jaką nie zasługuje i jaka nie jest w niego wpisana. Gdyby zaś obdarzony lekką "chrypką" głos Aleksandry Listwan osiągał rejestry, które są w zasięgu Ewy Sonnenburg, mierzenie się z "Tomaszowem", dla którego poziom interpretacji ustaliła Ewa Demarczyk, miałoby sens. Mimo wielu zabiegów brzmi on jednak dość płasko i przypomina "bezpieczny" przebój Kasi Kowalskiej.

Ale więcej w "Tu-wimie" dobrego. Dzięki dodanej do "Kamienic" gestyce - serii zapętlonych małych obrazów, dopełniających podawany z melodią wiersza tekst, Damian Kulec odgrywa coś wręcz na kształt teledysku.

Perełką jest interpretacja "Litanii" Aleksandry Listwan, w której to, co osobiste (introwertyczne, wręcz obsesyjne), przegląda się w tym, co społeczne i empatyczne. Rzadko zwraca się uwagę na tę cechę poezji Tuwima. W zwinności nieustępująca chyba samemu Chaplinowi Listwan tworzy świetny duet z Wójcikiem jako "miejscowa idiotka z tutejszym kretynem". Ciekawie wplata się w historię "ludzi cienia" szlagier "Nasza jest noc" wykonany przez czwórkę aktorów w formie zwariowanego menueta.

Prawdziwą bombę zachowano jednak na koniec. Wątek cięć w kulturze zamyka odczytanie pisma z Urzędu, w którym wytypowano do zamknięcia instytucje - domy kultury i teatry: lalek, Muzyczny im. Tansmana i Teatr im. Tuwima. Aluzje są czytelne. Imię poety nosić miał wszak... "Powszechny".

Wykonany potem wiersz "Do prostego człowieka" nie brzmi jak utwór antywojenny. Skandowany z furią i mocą jest nawoływaniem do ludzi, by rozejrzeli się, przestali wierzyć w "odwieczne kłamstwo", by "rżnęli karabinem w bruk ulicy" i powiedzieli: dość myślenia o kulturze w kategoriach ekonomii! Nie mogą tego zrobić ludzie cienia, co chwila jakaś siła rzuca nimi na krzesła. Ale widz może. To byłby wspaniały, adekwatny do sytuacji w Łodzi finał Roku Tuwima.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Tu-wim" w Teatrze Powszechnym w Łodzi [RECENZJA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki