Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tworzył Rzeźby oraz pomniki, które na zawsze przeszły do historii Łodzi

Anna Gronczewska
Archiwum Dziennika Łódzkiego
Nie żyje prof. Michał Gałkiewicz, znany łódzki rzeźbiarz. Autor m.in. stojących na Retkni „Bocianów” będących dziś symbolem tego osiedla. W maju skończyłby 88 lat.

Prof. Michał Gałkiewicz urodził się 25 maja 1932 r. w Zgierzu, ale niemal całe swoje życie związał z Łodzią.

- W Zgierzu mieszkałem do okupacji. Średnią i wyższą szkołę kończyłem już w Łodzi - wyjaśniał nam w wywiadzie artysta.

Studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi rozpoczął w 1950 r. Początkowo interesował się malarstwem.

- Miałem nawet indywidualną wystawę - opowiadał nam Michał Gałkiewicz. - Ale te obrazy były materialne, fakturalne, więc pomyślałem: po co mam udawać fakturę, jeśli mogę ją zrobić. I wtedy zafascynowałem się pięknem kamienia, a zwłaszcza kamieniem otoczakiem. Takim, który zbierany jest na polu. W kamieniach jest zaklęta istota życia. Przecież ten kamień jest najpierw lawą, potem kamieniem, a w końcu glebą. Te kamienie zostały przetransportowane do nas ze Skandynawii przez lodowce. Być może to, że zaczynałem od malarstwa sprawia, że bardzo sobie cenię element koloru w rzeźbie. Poza tym jestem zafascynowany przyrodą. Mam dom poza Łodzią, nad rzeczką. Tam jest moja pracownia. Ale do swego łódzkiego mieszkania mam tylko 10 km.

W 1959 r. uzyskał dyplom w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi.

- To był szczyt realizmu socjalistycznego - wspominał Michał Gałkiewicz. - Nie udało mi się w szkole spotkać Władysława Strzemińskiego. Ale tak się jednak złożyło, że w jednym szpitalu chory na gruźlicę leżałem ja, a w drugim na gruźlicę umierał Strzemiński.

Najbardziej znaną rzeźbą prof. Gałkiewicza są „Bociany” stojące na łódzkiej Retkini, będące symbolem tego osiedla. Artysta zapewniał, że rzeźba była bardzo ważna dla ówczesnej architektury „mrówkowej”, robionej na gołych polach.

- Zaproponowałem prezesowi retkińskiej spółdzielni, by umieścić na osiedlu jakieś punkty orientacyjne, właśnie w postaci rzeźb, ale nie tylko - opowiadał nam w wywiadzie artysta. - Mogłaby to być np. grupa kamieni. Dostałem wtedy zlecenie na zrobienie „Bocianów”. I stały się one punktem orientacyjnym, symbolem Retkini. Wydano nawet pocztówkę z „Bocianami”. Widziałem kiedyś gniazdo z młodymi, stojącymi bocianami. Bocian zaś kojarzy się z domem, rodziną. Przetransportowałem to rzeźbiarsko. Zrobiono to materiałowo tandetnie. Rzeźba powinna być wykonana w brązie, a zrobiona jest ze sztucznego kamienia. Wykonywałem ją w bardzo trudnych warunkach, bez prawie żadnych możliwości technicznych. Nie można było kupić nawet cementu.

Nie jest to jedyna rzeźba prof. Michała Gałkiewicza stojąca na tym łódzkim osiedlu.

- Jestem też autorem rzeźby matki tulącej dziecko - opowiadał nam artysta. - Wykonywałem ją też w trudnych warunkach. Zamówienie przyszło nagle. Pracowałem przy niej w grudniu, na powietrzu, przy koksownikach. Pomagał mi pewien chłopak. I niechcący zrobiłem mu portret. Twarz matki jest do niego podobna... Zrobiłem też „Gołąbki” w Domu Spokojnej Starości na Zarzewie w Łodzi.

W Zgierzu prof. Gałkiewicz pracował przy Pomniku Stu Straconych.

- Autorem tego pomnika jest mój kolega Antoni Biłas - wyjaśniał prof. Gałkiewicz. - Po naszej rewolucji, czyli 1989 r., postanowiono postawić tam krzyż. Ja miałem wykonać krzyż i zagospodarować ten teren. Wszystko zostało skomponowane z istniejącymi już tablicami. Zastanawiałem się długo, jak wykonać krzyż. Musiałem nawiązać do istniejącego pomnika. Wykonałem pochylony krzyż... Pochyla się nad miejscem kaźni. Chciałem, by miało to głęboką wymowę.

Michał Gałkiewicz był jednym z niewielu rzeźbiarzy, którzy zetknęli się ze wszystkimi technikami.

- Zajmowałem się kowalstwem artystycznym, żelazem - mówił nam. - Kiedyś projektowałem wnętrze restauracji „Ludowej” przy ul. Piotrkowskiej 22. Było to za komuny. Ludowe wnętrze kojarzyło się z kogutkiem, łowickim pasiakiem. Chciałem je zaprojektować tak, jakby to robił ludowy artysta. Musiały jednak być firanki. Wpadłem na pomysł, że takie firanki, rozety zrobię z podków. Pojawił się problem z podkowami. Byłem jeszcze młodym człowiekiem. Zamówiłem u więźniów w Sieradzu narzędzia kowalskie. I zacząłem szukać podków. Wsiadłem do swego trabanta i jeździłem po okolicznych wsiach, gdzie były kuźnie. Szukałem zużytych podków. Zrobiłem z nich rozetę. Robiłem też wiele w drewnie, ceramice. Z drewna zrobiłem „Pływaczki”, które znajdują się w Pabianicach. Stały się bardzo sławne.

Prof. Gałkiewicz jest też autorem jednego z najmłodszych łódzkich pomników poświęconego Powstańcom Warszawskim, który odsłonięto w 2016 r. w kolejną rocznice wybuchu powstania warszawskiego. Stoi przy zbiegu ul. Wojska Polskiego i al. Palki.

- Jestem zadowolony z Pomnika Powstańców Warszawskich, który stanął w Łodzi - mówił nam. - Dotychczas w mieście nie było żadnego śladu upamiętniającego powstanie warszawskie. Starania o to podjęła prof. Maria Gołębiowska i jej mąż Henryk, uczestnicy powstania. Powstał najpierw Skwer Powstańców Warszawskich. Spotkaliśmy się z panią Gołębiowską, rozmawialiśmy na temat pomnika. Ja miałem wielki granit i postanowiłem go ofiarować na rzecz pomnika upamiętniającego powstańców. Zrobiłem projekt. Władze miasta nie miały pieniędzy. Na pomnik mieli składać się kombatanci. Potem na sesji Rady Miasta Łodzi Maria Gołębiowska wygłosiła piękną mowę, dostała oklaski na stojąco. Znalazło się parę groszy na budowę pomnika. Współpracowałem z panią architekt, bo było tam mnóstwo roboty przestrzennej. Pomnik stanął w pobliżu zbiegu al. Palki i ul. Wojska Polskiego, niemal naprzeciw Akademii Sztuk Pięknych, na skwerze Powstańców Warszawskich.

W wywiadzie, jakiego udzielił nam przed kilku laty prof. Gałkiewicz zapewniał, że jest spełnionym artystą. Wyjaśniał, że omijały go plastyczne mody, zawsze robił to co chciał.

- Malowałem też akty, ale bardzo delikatne, abstrakcyjne - mówił Michał Gałkiewicz. - Ktoś bardzo pruderyjny kazał domalować im majtki, biustonosze i czepki. Sprawą zajęła się nawet prasa.

Twierdził, że najbliższa mu zawsze była ta rzeźba, nad którą właśnie pracował. - Wydaje mi się wtedy, że trzymam Pana Boga za pięty - tłumaczył. - Interesuje mnie twarz. Te rzeźby nie są portretami. Nie przedstawiają konkretnego człowieka. To taka nieadresowana sztuka. Wróciłem ostatnio do rysunku. Mogę rysować teraz tylko lewą ręką. Zaprojektowałem i wykonałem szereg żyrandoli. Znajdują się w łódzkim Biurze Wystaw Artystycznych przy ul. Wólczańskiej. Jestem z nich zadowolony.

Prof. Michał Gałkiewicz niemal całe życie był związany z łódzką Akademią Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego. Od 1987 r. był kierownikiem Pracowni Rzeźby tej uczelni. W latach 1974 - 1980 był komisarzem Łódzkiej Galerii Rzeźby. Jego prace znajdują się w zbiorach różnych muzeów, m.in. w Warszawie, Łodzi, Kielcach i Madrycie. Mają swoje miejsce w różnych kolekcjach prywatnych, np. w Niemczech, Francji i Kanadzie. Jego dziełem jest też Pomnik Pomordowanych w 1939 r. w Niewieszu koło Poddębic.

Zajmował się też wystawiennictwem. - Pracując na etacie w przemyśle odzieżowym przygotowywałem łódzką ekspozycję na Międzynarodowych Targach Poznańskich - wspominał w rozmowie z nami prof. Gałkiewicz. - Różne firmy z Łodzi i regionu prezentowały wyroby na 9 tys. mkw. powierzchni. Byłem głównym projektantem tej ekspozycji. Potem Norbert Zawisza, ówczesny dyrektor Muzeum Włókiennictwa, zaproponował mi, bym przygotował ekspozycję znanych w całym świecie Triennale. Przygotowywałem ją przez 15 lat, czyli pięć razy. Projektowałem też medale wręczane laureatom.

Przeżył także trudne chwile Spłonęła jego pracownia z jego obrazami i rysunkami.

- Nie wiem dlaczego wybuchł pożar - zastanawiał się prof. Gałkiewicz. - Szykowałem się do wyjazdu na wczasy do Grecji. Wyjechałem z mojej wsi do Łodzi. Tego dnia bus miał zawieść mnie na lotnisko w Warszawie. Nagle zadzwonił telefon. Usłyszałem, że się pali pracownia. Od pszczół nauczyłem się, że jeśli zniszczy się im gniazdo, to natychmiast budują drugie. Też tak zrobiłem. Na drugi dzień po rozbiórce już myślałem o odbudowie pracowni. Bez rozpaczy, ale z entuzjazmem.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki