5/9
22 lutego 2000 roku 12-letnia Basia z Jastrzębia-Zdroju...
fot. progresja wiekowa

Barbara Majchrzak

22 lutego 2000 roku 12-letnia Basia z Jastrzębia-Zdroju wyszła do szkoły. Po drodze widziało ją kilka osób, a ostatnim miejscem, w którym była zauważona, były okolice nieczynnego miasteczka ruchu drogowego. Na lekcjach jednak się nie pojawiła.

Gdy minęła godzina, o której Basia miała wrócić ze szkoły, zaniepokojeni rodzice, którzy dowiedzieli się, że córki nie było w szkole, pojechali na policję zgłosić zaginięcie. Funkcjonariusze początkowo nie chcieli przyjąć zgłoszenia, w końcu jednak zaczęli poszukiwania. Pies tropiący dotarł pod drzwi szkoły, tam ślad się urwał.

Po trzech tygodniach kierowca autobusu zgłasza policji, że widział dziewczynkę ze starszym mężczyzną. Stworzenie i opublikowanie portretu pamięciowego niestety nie sprawia, że pojawiają się nowe tropy.

Jeśli Basia żyje, dziś ma 33 lata.

6/9
52-letnia dziennikarka śledcza „Nowości: Dziennika...
fot. archiwum Nowości

Aleksandra Walczak (Poznańska)

52-letnia dziennikarka śledcza „Nowości: Dziennika Toruńskiego” zaginęła w marcu 2004 roku. Wyjechała na urlop do Szczyrku, gdzie później dołączył do niej syn razem z kolegą. W piątek 12 marca mieli wracać do domu – każdy swoim samochodem. Początkowo jechali razem, ale w końcu syn ruszył szybciej.

O 23.38 Aleksandra zadzwoniła jeszcze do syna, że właśnie przejeżdża przez jego miejscowość. Potem kontakt się urwał, kobieta nie pojawiła się też w niedzielę na umówionym wcześniej obiedzie u syna. Okazało się też, że Aleksandra nie pojawiła się w domu.

Jej zaginięcie zgłoszono 15 marca, a 17 marca pod dworcem kolejowym w Toruniu znaleziono jej samochód, w którym znajdował się bagaż osobisty, ale bez dokumentów i telefonu. Brano pod uwagę, że dziennikarka wyjechała gdzieś, by zacząć wszystko od nowa, rozpatrywano też zamieszanie w zaginięcie jej męża, z którym kobieta miała zamiar się rozwieść.

Policja nie ma wątpliwości, że Aleksandra padła ofiarą zbrodni, do dziś jednak nie wiadomo, co wydarzyło się w marcu 2004 roku.

7/9
Dwie 17-latki zaginęły 26 stycznia 1993 roku na Podhalu. Co...
fot. archiwum rodzinne

Ernestyna Wieruszewska i Anna Semczuk

Dwie 17-latki zaginęły 26 stycznia 1993 roku na Podhalu. Co się z nimi stało? Do dziś nie wiadomo. Na co dzień dziewczyny uczyły się w renomowanym warszawskim liceum, a do Zakopanego przyjechały 22 stycznia na ferie zimowe. Nocowały w Kościelisku, w prywatnej kwaterze, w której Ernestyna gościła już wcześniej.

W pierwszych dniach pobytu dziewczyny chodziły po górach. W dniu zaginięcia zapłaciły za pobyt. Miały jechać do Zakopanego kupić bilety powrotne i spotkać się ze znajomymi, a potem wrócić na kwaterę. Gdy o 19 nadal ich nie było, zaniepokojona gospodyni skontaktowała się z TOPR, a kolejnego dnia rano zgłosiła zaginięcie policji i powiadomiła rodziców Ernestyny i Anny.

Dziewczyny w wynajmowanym pokoju zostawiły praktycznie wszystkie rzeczy osobiste, w tym pieniądze i paszporty. Z tego powodu mało prawdopodobna wydaje się hipoteza o ucieczce za granicę. Również wersja, w której dziewczyny wyszły w góry, gdzie doszło do nieszczęśliwego wypadku, jest mało prawdopodobna. Śledczy brali pod uwagę także zabójstwo oraz porwanie do agencji towarzyskiej.

4 marca 1993 roku ojczym Anny zgłosił, że z jego samochodu skradziono paszport i pamiętnik pasierbicy. Nie udało się jednak ustalić tożsamości sprawcy.

Pomimo nagłośnienia sprawy w kraju i spływających zgłoszeń, tropy prowadziły donikąd, a zagadki zaginięcia nastolatek do dziś nie rozwiązano.

8/9
22-letni student z Krakowa 20 stycznia 1995 roku wyszedł z...
fot. archiwum rodzinne/progresja wiekowa

Robert Wójtowicz

22-letni student z Krakowa 20 stycznia 1995 roku wyszedł z domu, by wyrzucić śmieci i iść na uczelnię. Na zajęcia już jednak nie dotarł. Rodzina zaczęła go szukać, gdy nie wrócił do domu.

W poszukiwaniach badano różne wątki: wyjazd zagranicę, wstąpienie do sekty, samobójstwo. W końcu śledztwo umorzono, ale zostało wznowione, gdy w 2013 roku do sprawy wróciła dziennikarka „Gazety Krakowskiej”, Maria Mazurek.

Ojciec Roberta był przekonany, że jego syn został zamordowany, tą hipotezę zaczęli też badać śledczy. Tropy prowadzą do duchownych – Robert Wójtowicz był zaangażowany w duszpasterstwo akademickie. Sprawa wciąż trwa – śledztwo zostało przedłużone do 30 listopada br.

Kontynuuj przeglądanie galerii
WsteczDalej

Polecamy

Najlepsze ciasta na komunię. Top 9 przepisów na wyjątkowe okazje

Najlepsze ciasta na komunię. Top 9 przepisów na wyjątkowe okazje

Polacy zwycięzcami Pucharu Świata w niezwykle widowiskowej dyscyplinie! [ZDJĘCIA]

Polacy zwycięzcami Pucharu Świata w niezwykle widowiskowej dyscyplinie! [ZDJĘCIA]

Pucharu Tymbarku. Szykują się wielkie piłkarskie emocje

Pucharu Tymbarku. Szykują się wielkie piłkarskie emocje

Zobacz również

Ponad 90 procent łodzian rozliczyło się elektronicznie. Zostało już mało czasu!

Ponad 90 procent łodzian rozliczyło się elektronicznie. Zostało już mało czasu!

Polacy zwycięzcami Pucharu Świata w niezwykle widowiskowej dyscyplinie! [ZDJĘCIA]

Polacy zwycięzcami Pucharu Świata w niezwykle widowiskowej dyscyplinie! [ZDJĘCIA]