Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tysiąc luksusowych samochodów z łódzką rejestracją. Do kogo należą? [ZDJĘCIA]

Agnieszka Jasińska, Magda M. Maciejczyk, Matylda Witkowska
Piotr Misztal  ze wszystkich swoich aut najbardziej lubi czerwone ferrari
Piotr Misztal ze wszystkich swoich aut najbardziej lubi czerwone ferrari Grzegorz Gałasiński
Nic tak nie dodaje męskości jak luksusowy samochód. Wiedzą o tym łódzcy biznesmeni i celebryci. Dlatego w ich garażach znajdziemy najnowsze i najbardziej luksusowe modele aut.

Piotr Misztal, łódzki biznesmen, za dwa tygodnie wybiera się do Warszawy, żeby obejrzeć nowe auto - połączenie bmw z rolls-royce'em. To samochód na zamówienie. Misztal zamówił je bez oglądania. To będzie pierwsze takie auto w Polsce.

Detektyw Krzysztof Rutkowski na majówkę wyjechał bmw 650 cabrio. To jego ulubiony samochód na ciepłe dni. W tamtym roku był jednak tak zapracowany, że wyjechał nim tylko 10 razy.

Zamiłowanie do dobrych samochodów nie opuszcza nawet duchownych. Ksiądz Michał Misiak z Łodzi bardzo długo był w stanie zrezygnować ze wszystkiego, oprócz... dobrego auta.

Bmw na majówkę, hummer na co dzień

Piotr Misztal swoje luksusowe samochody wymienia jednym tchem: jeep, maybach, bentley, ferrari. - Najbardziej lubię ferrari californię. Jest bardzo wygodny - mówi Misztal. I dodaje, że nie narzeka na łódzkie drogi.

Krzysztof Rutkowski ma porsche 007, bmw cabrio 650, eleganckie bmw 740, hummera h1 oraz opla insignię. - Insignia nie kole w oczy. To dobry samochód średniej klasy - mówi Rutkowski. - To diesel, jest bardzo ekonomiczny, pali 7 litrów na 100 kilometrów.

Jednak ulubiona marka Rutkowskiego to BMW. - Na majówkę jadę bmw cabrio 650. To auto bardzo sezonowe, z otwieranym dachem. W tamtym roku miałem dużo pracy i tylko 10 razy się nim przejechałem - przyznaje Rutkowski. - W tym roku mniej pracy nie będzie, więc auto też za często nie wyjedzie z garażu.

Rutkowski podkreśla, że na łódzkie drogi najlepszy jest hummer. - Gwarantuje, że po przejażdżce felgi i opony nie będą zniszczone - uśmiecha się detektyw. - Hummera używają także moi ludzie podczas akcji.

Porsche kupił sobie ostatnio także dyrektor jednego z łódzkich szpitali. Wzbudziło to spore zainteresowanie. Pracownicy szpitala podziwiają fascynację dyrektora Bondem, spoglądając na rejestrację ze słynnym numerem 007.

Łódzkie lamborghini, benteye, ferrari...

Od sierpnia 2004 roku do 25 kwietnia 2013 roku zarejestrowano w Łodzi 11 lamborghini oraz 3 bentleye. W 2013 roku zarejestrowano już 10 jaguarów (w całym 2012 było ich 33), 6 porsche (w 2012 r. - 32), 6 lexusów (w 2012 r. - 31), 2 ferrari (w 2012 r. - tylko 1).

- Z danych statystycznych wynika, iż zmniejsza się liczba rejestracji niektórych samochodów luksusowych w Łodzi. Trudno jest jednoznacznie określić, czy jest to już tendencja stała, chociażby z tego powodu, że liczba rejestracji takich aut w stosunku do ogółu rejestracji, która w 2012 wyniosła 34 tys. 479, jest znikoma - zaznacza Grzegorz Gawlik, główny specjalista łódzkiego magistratu. - W większości przypadków właściciele rejestrowanych pojazdów luksusowych wybierają także tablice indywidualne. W tym roku wydział wydał 22 komplety tablic indywidualnych. Koszt tablic indywidualnych samochodowych (2 sztuki) to 1 tys. zł.

Jednak tablice indywidualne nie są zamieszczane wyłącznie na pojazdach luksusowych. Znacznie więcej jest przypadków, kiedy takie tablice są zamawiane do pojazdów, które raczej trudno zaliczyć do tej kategorii. - Wynika to z faktu, iż wyrazy zamieszczane na tablicach indywidualnych określają nazwę firmy i montowane są w pojazdach firmowych, np. dostawczych - dodaje Gawlik.

Na tablicach rejestracyjnych zamawianych w Łodzi znajdziemy takie napisy jak: "Angel", "Joker", " VVVVV", " IIIII", "XXXXX".

Bentley używany, ale z dobrą energią

Z łódzką rejestracją świat przemierza ponad tysiąc nowych i używanych aut luksusowych marek, które kosztowały od 200 tys. do ponad 1 mln zł. Jest wśród nich ponad sto land roverów i jaguarów, prawie pół setki superluksusowych bmw i niemal tyle samo audi, infiniti oraz co najmniej 30 porsche, około 10 mercedesów za prawie 500 tys. zł i kilkanaście samochodów wartych prawdziwą fortunę.

Przykłady? Proszę bardzo! Warte milion złotych czerwone ferrari california spider, range rover za 800 tys. zł, czarny aston martin z pięciolitrowym silnikiem, rozwijający moc 426 KM za bagatela 700 tys. zł. Takich samochodów w Polsce sprzedaje się 10 - 15 w roku.

Emocje budzi także dystyngowany bentley continental GT z 2005 roku, którego historia zapiera dech. Jego pierwszym właścicielem był Andrzej Czernecki, jeden z najbardziej znanych polskich biznesmenów, producent nakłuwaczy do pobierania krwi. Kiedy dowiedział się, że przegrywa walkę z białaczką, postanowił spieniężyć cały swój prywatny majątek i wszystko, co zgromadził, około 400 milionów złotych, przeznaczył na założoną przez siebie Edukacyjną Fundację im. Profesora Romana Czerneckiego EFC, wspierającą utalentowane dzieci z ubogich wiejskich rodzin. Ulubionego bentleya z napędem na cztery koła i silnikiem o mocy 560 KM oddał do komisu przy warszawskim salonie marki. Wiosną 2011 roku, za kilkaset tysięcy złotych, kupił go łódzki przedsiębiorca.

Stoją w kolejce po mercedesa za 320 tys.

Nowe limuzyny z najwyższej półki cenowej kupują w łódzkich salonach biznesmeni, właściciele prywatnych firm. W salonie PREMIUM ARENA Dealer BMW i MINI przy ul. Rokicińskiej w Łodzi, najdroższymi samochodami, jakie sprzedano w ubiegłym roku, były BMW X6 M z silnikiem 4,4 o mocy 550 KM oraz 6 GranCoupe. Kosztowały nieco ponad 600 tys. zł.

Salon Jlr, będący jedynym w Łodzi autoryzowanym dilerem ekskluzywnych marek Jaguar i Land Rover przy ul. Przybyszewskiego, opuściło w ubiegłym roku 112 aut. Co trzeci sprzedany samochód to jaguar. Ceny w tym miejscu zaczynają się od grubo ponad 100 tys. zł. Najdroższe kupione przez mieszkańca Łodzi auto to Range Rover za prawie 800 tys. zł

W ciągu ostatnich kilku miesięcy w łódzkim salonie Sobiesław Zasada Automotive dealera marki Mercedes-Benz łodzianie kupili trzy mercedesy klasy CLS coupé za prawie 400 tys. zł oraz luksusowego terenowego SUV-a mercedesa klasy G za 500 tys. zł. Jest też już spora lista chętnych na nowego mercedesa S-klasy za nie mniej niż 320 tys. zł, którego premiera odbędzie się dopiero w wakacje.

Wyciągnąć z subaru jak najwięcej dobra

Zamiłowanie do lepszych aut mają też niektórzy polscy biskupi. Podglądanie ich wysiadających z aut jest ulubioną rozrywką tabloidów.

Rok temu przed 357. Konferencją Episkopatu Polski pojawił się fotoreporter "Super Expressu". Sfotografował m.in. biskupa Kazimierza Ryczana wysiadającego z lexusa RX450 h. Samochód ten wart jest w salonie niecałe 400 tys. zł. Jak podaje gazeta, prymasa Polski abp. Józefa Kowalczyka przywiezionego na konferencję luksusowym audi A8. Dyskusja o samochodach duchownych przetoczyła się też przez Polskę kilka tygodni temu, po wyborze papieża Franciszka, znanego z zamiłowania do podróżowania metrem i autobusem.

Znanym miłośnikiem samochodów jest też ks. Michał Misiak, duszpasterz młodzieży z Łodzi. Rozumie panów, którzy kupują wyrafinowane samochody i chętnie przy nich pozują. - Na Dzikim Zachodzie mężczyzna miał swojego mustanga, teraz ma samochód. I też się do niego przywiązuje - ocenia duszpasterz młodzieży.

Z łódzką rejestracją świat przemierza ponad tysiąc samochodów luksusowych marek

Choć od dawna prowadził prosty tryb życia, śpiąc na materacu i rozdając swoje rzeczy potrzebującym, jego samochód wciąż był daleki od franciszkańskiej prostoty. Trzy lata temu ks. Misiak sprawił sobie wprawdzie używanego za 26 tys. zł, ale wciąż będącego obiektem pożądania wśród miłośników motoryzacji błękitnego subaru imprezę z napędem na cztery koła. To klasyczny, sportowy wóz z silnikiem z turbodoładowaniem. Podobnym jeździł słynny kierowca rajdowy Collin McRae. W mającej ponurą opinię "łódzkiego Bronksu" okolicy parafii Matki Bożej Fatimskiej, w której pracuje ks. Misiak, subaru robiło furorę wśród młodzieży.

- Bardzo podobał się okolicznym dresom. I doskonale nadawał się do driftów - przyznaje ks. Misiak. Drifty łódzki duchowny wykonywał sam. Filmiki z jego wyczynów fani umieszczali na YouTube.

Ale też samochód stanowił dobry "haczyk" na wystających w bramach, znudzonych młodzieńców. Łódzki duchowny zabierał ich na przejażdżki, a gdy już przełamał pierwsze lody, prowadził rozmowy o życiu. - Skoro już miałem ten samochód, starałem się wyciągnąć z niego maksymalnie dużo dobra - przyznaje ks. Misiak.

Wszystko zmieniło się rok temu po rozmowie z rodzoną siostrą, karmelitanką. - Przekonała mnie, że nie powinienem mieć takiego samochodu, zwłaszcza pracując w dzielnicy, gdzie prawie nikogo na taki wóz nie stać - mówi ks. Misiak. - Pozbyłem się go i przesiadłem na rower. Nie potrzebuję już "marchewki" na tutejszą młodzież, przekonaliśmy się do siebie - zapewnia.

Ale czasem pożycza swoje subaru od nowego właściciela i rusza na przejażdżkę...

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki