Dziwi mnie najbardziej fantazja, z jaką pan Janiak przestawia i ustawia elementy miasta mówiąc o "osiach miasta", nadrzędności i podrzędności pewnych szlaków komunikacyjnych, przywracaniu hierarchii w artykulacji urbanistyczno-przestrzennej (sic!) i innych takich.
Przypomina mi to scenę z filmu "Poszukiwany, poszukiwana", w której człowiek, który "jest z zawodu dyrektorem", przestawia na makiecie miasta tekturowe bloczki. - A to, co to jest - pyta? -A to jest, panie dyrektorze, jezioro - odpowiadają mu. - To jezioro się przesunie, o tutaj, a ten dom niech sobie stoi w zieleni - mówi dyrektor.
I choć mniemam, że Marek Janiak jest specjalistą w swojej dziedzinie i w żadnym wypadku nie posądzałabym go o dyletanctwo bohatera filmu Barei, to dezynwoltura, z jaką chce nam poustawiać miasto, nieco mnie przeraża. Przeraża mnie, że architekt miasta, tak zapatrzony w "tkankę miejską", kompletnie ignoruje "czynnik ludzki", który przecież jest równie ważnym elementem miasta jako całości.
Gdyby pan Janiak nie myślał o mieście jedynie jako o sieci dróg i budynków, wiedziałby, że dla łodzian Manufaktura jest czymś więcej niż hipermarketem, że jeśli tylko coś dzieje się na Starym Rynku, to łodzianie bardzo chętnie tam przychodzą i że plac Wolności już jest miejscem spotkań, choć formalnie placu może wcale nie przypominać. Zapytany o przewidywane koszty przebudowy placu Wolności, Janiak odpowiada, że ma dbać o wygląd miasta, a nie o pieniądze.
To błąd. Nie trzeba być ekonomistą, by przewidzieć, że przestawienie kolosa, jakim jest pomnik oraz reorganizacja ruchu w tym miejscu, a zapewne także przebudowa torowiska tramwajowego, będzie kosztować niemało. Czy nie byłoby taniej odnowić nawierzchnię Starego Rynku i ustawić tam atrakcyjne meble miejskie i stojaki dla rowerów? Gdyby tak zrobić, ruch w tym miejscu na pewno by się ożywił, być może powstałoby tam sporo barów i innego typu lokali gastronomicznych.
Gdyby pan Janiak interesował się bardziej, czym żyją łodzianie, wiedziałby, że latem wśród młodych ludzi popularne było rozpoczynanie weekendowej imprezy właśnie w pijalni piwa na Starym Rynku. Potem szło się do Cafe Wolność (a jakże, na placu Wolności!) i następnie na Piotrkowską.
Z pewnością architekt miasta nie mówiłby, że Stary Rynek nie ma potencjału, gdyby był na lipcowej Masie Krytycznej z okazji urodzin miasta Łodzi. Zgromadziło się tam 700 rowerzystów. Wiedziałby, że Stary Rynek ma potencjał, gdyby obejrzał choć jeden film w kinie pod chmurką zorganizowanym tam podczas "Polówki".
Argument o dowartościowywaniu osi Piotrkowskiej nie przemawia do mnie, bo remont deptaka z pewnością poprawi jego atrakcyjność. Nowy plac będziemy mieli w Nowym Centrum Łodzi w postaci Rynku Kobro. Za kilka lat okolice starych Bałut mogą doszczętnie obumrzeć, jeśli nic nie będzie się tam działo. A przecież okolice ulubionej przez mieszkańców Manufaktury mają potencjał. Park Śledzia jest terenem rekreacyjnym, jednym z niewielu w obrębie szeroko rozumianego centrum. Stary Rynek mógłby być jego dopełnieniem.
Czy skazywanie Starego Rynku na ostateczną śmierć to naprawdę dobry pomysł?
Katarzyna Chmielewska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?