Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uchodźcy w Łodzi. Uciekli z Syrii by szukać lepszego życia

Agnieszka Jasińska
Kutaibah i Raaed (od lewej) mogą liczyć na pomoc przyjaciół, mieszkających w Łodzi. Bardzo podoba im się w Polsce
Kutaibah i Raaed (od lewej) mogą liczyć na pomoc przyjaciół, mieszkających w Łodzi. Bardzo podoba im się w Polsce Grzegorz Gałasiński
Kutaibah był torturowany w więzieniu, aresztowano też jego rodzinę. Raaed pomagał rannym i poszkodowanym w walkach. Obu udało się uciec z Syrii. Trafili do Łodzi. Starają się tutaj o status uchodźcy oraz azyl.

Najtrudniej było im wynająć mieszkanie w Łodzi. Nie mieli żadnego źródła dochodu. Przez to, że są Syryjczykami, kilku właścicieli odmówiło im wynajęcia lokum. Na szczęście w końcu się udało. Kutaibah i Raaed uciekli z Syrii. W Łodzi starają się o status uchodźcy i azyl.

Kutaibah od początku był zaangażowany w pokojowe demonstracje przeciwko władzy Bashara al-Assada. W pierwszym miesiącu rewolucji został aresztowany przez tajną policję, osadzony w więzieniu i torturowany. - Traktowali mnie bardzo źle. W więzieniu byłem przetrzymywany w pomieszczeniu o wymiarach metr na metr. Nie można było spać, trzeba było cały czas stać. Byłem torturowany prądem. Spędziłem tam tydzień. Torturowano mnie sześć - siedem razy dziennie - mówi Kutaibah. - Gdy wypuszczono mnie z więzienia, nie wróciłem do domu. Represje tylko umocniły moją wiarę w słuszność sprawy, o którą walczę.

Był celem snajperów, zginęło trzech jego kuzynów

W swoim rodzinnym mieście Kutaibah był jednym z najważniejszych liderów demonstracji. Zagrzewał do oporu przeciwko reżimowi.

Kiedy do miasta wkroczyła armia, Kutaibah stał się celem snajperów, próbujących zlikwidować przywódców protestu. Wtedy też został dziennikarzem obywatelskim. Współpracował m.in. z Al Arabija oraz BBC. Przygotowywał też reportaże dla Al Dżaziry. Współpracował z przedstawicielami ONZ.

- Kiedy przygotowywałem jeden z materiałów, zostałem ranny. Z samolotu spadła bomba. Jej odłamek zranił mi nogę. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało - mówi Kutaibah.

Na celowniku władzy znalazła się rodzina mężczyzny. - 22 kuzynów trafiło do więzienia, trzech zginęło. Za kraty trafili też ojciec i brat - opowiada Kutaibah.- Ja pomagałem w poszukiwaniu polskiego fotoreportera, uprowadzonego przez islamistów. Wtedy sam zostałem porwany przez terrorystów. Kiedy udało mi się wydostać, postanowiłem uciec do Egiptu i dalej do Polski. Pomógł mi polski fotoreporter wojenny i ksiądz z Tomaszowa.

Kutaibah podkreśla, że rewolucja ukształtowała jego życie jako dorosłego człowieka. - Zawsze będę działać na rzecz wolnej Syrii - mówi.

W Łodzi Kutaibah jest od czterech miesięcy. Żyje tu z oszczędności.

- Nie chcę jednak tu zostać na całe życie. Zamierzam wrócić do Syrii - mówi Kutaibah. - Nie sposób opisać to, co się tam dzieje. Chcę, aby winni trafili przed sąd.

Czterech ludzi biło go przez siedem godzin

Raaed przyłączył się do demonstracji przeciwko władzy w marcu 2011 roku. Na początku były to demonstracje studenckie w mieście Hama.

- Studiowałem telekomunikację - mówi Raaed. - Na początku podczas demonstracji zasłanialiśmy twarze, potem już nie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Po rozpoczęciu walk Raaed pomagał rannym i poszkodowanym. W kwietniu 2012 roku został aresztowany.

- Przez siedem godzin byłem bity przez czterech ludzi - wspomina Raaed. - Udało mi się uciec z Syrii. Najpierw dostałem się do Egiptu. Spędziłem tam rok. Od trzech miesięcy jestem w Łodzi.

Syryjczykom pomagają doktoranci Katedry Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Łódzkiego: Tomasz Grzywaczewski i Tomasz Lachowski.

- Najtrudniej było im wynająć mieszkanie. Właściciele niechętnie podchodzili do Syryjczyków. Poza tym Kutaibah i Raaed nie mieli stałego źródła dochodu, mieli problem z założeniem konta w banku. Kilka osób odmówiło wynajęcia im mieszkania. Wreszcie pomogła im nasza koleżanka, która wyjechała do Brukseli. Wynajmują lokal od niej - mówi Grzywaczewski.

Kutaibah i Raaed mogą liczyć na pomoc przyjaciół z Łodzi. Bardzo podoba im się w Polsce. - Na szczęście nie spotkał ich ani jeden przykry incydent - mówi Lachowski. - Raz tylko wybrali się tramwajem do Zgierza i nie wiedzieli, że poza granicami Łodzi obowiązuje druga taryfa. Mieli tylko łódzki bilet. Zostali zatrzymani przez kontrolerów. Nie potrafili się dogadać. Na miejsce przyjechała policja. Podali numer telefonu do mnie. Wyjaśniłem sytuację. Kontrolerzy wykazali się wyrozumiałością. Nawet ich nie ukarali.

Kutaibah wróci dokończyć misję, Raaed chce zostać w Łodzi

Grzywaczewski wspomina inną historię. - Pewnego razu Kutaibah i Raaed postanowili się wybrać do ośrodka dla uchodźców w Grotnikach. Nic nam o tym nie powiedzieli. Szli pieszo, nie zdawali sobie sprawy z tego, jak to jest daleko. Na szczęście zatrzymał się przypadkowy kierowca i ich podwiózł - mówi Grzywaczewski.

Kutaibah i Raaed nie mogą nachwalić się Polski i Polaków. Bardzo podoba im się w Łodzi. Uczą się języka polskiego. Idzie im to coraz lepiej, znają już coraz więcej słów.

- Wszyscy w Łodzi to bardzo dobrzy i życzliwi ludzie - mówi Kutaibah. - Jednak ja chcę wrócić do Syrii. Muszę tam dokończyć swoją misję, którą zacząłem. Nie mogę tego porzucić. Nie chcę zostać w Łodzi na stałe.

Raaed chciałby dokończyć w Łodzi studia. - Podobają mi się polskie dziewczyny. Chciałbym związać się z jedną z nich - mówi Raaed. - W planach mam założenie firmy. Chciałbym mieć własny biznes, zająć się handlem tekstyliami.

Kutaibah podkreśla, że trzeba jak najwięcej mówić o Syrii.

- Tam są mordowane dzieci, giną ludzie - zaznacza. - Każdy człowiek, który brał udział w mordowaniu, powinien odpowiedzieć przed sądem jak zbrodniarz. Najtrudniej jest mi myśleć o tym, że dzieci w Syrii nie mają przyszłości. Brakuje im edukacji, widziały za to krew, walki, tortury. Jak one odnajdą się po tym wszystkim w dorosłym życiu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki