Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uchodźcy z Ukrainy szukają mieszkań na stałe. Ceny wynajmu mieszkań w Łodzi i regionie szaleją!

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Łóżko polowe w byłym supermarkecie lub na sali gimnastycznej nie może być miejscem stałego pobytu. Ani dorośli ani tym dzieci nie są w stanie w takim miejscu uczyć się czy pracować. Jeśli wojna szybko się nie skończy tysiące uchodźców z Ukrainy przebywających w Łódzkiem będzie musiało wynająć sobie mieszkania. A tych nagle nie przybędzie. Zawirowania na rynku nieruchomości już są widoczne.CZYTAJ DALEJ>>>.Na zdjęciach: punkt recepcyjny dla uchodźców z Ukrainy w Centrum Służby Rodzinie w Łodzi
Łóżko polowe w byłym supermarkecie lub na sali gimnastycznej nie może być miejscem stałego pobytu. Ani dorośli ani tym dzieci nie są w stanie w takim miejscu uczyć się czy pracować. Jeśli wojna szybko się nie skończy tysiące uchodźców z Ukrainy przebywających w Łódzkiem będzie musiało wynająć sobie mieszkania. A tych nagle nie przybędzie. Zawirowania na rynku nieruchomości już są widoczne.CZYTAJ DALEJ>>>.Na zdjęciach: punkt recepcyjny dla uchodźców z Ukrainy w Centrum Służby Rodzinie w Łodzi Matylda Witkowska
Łóżko polowe w byłym supermarkecie lub na sali gimnastycznej nie może być miejscem stałego pobytu. Ani dorośli ani tym dzieci nie są w stanie w takim miejscu uczyć się czy pracować. Jeśli wojna szybko się nie skończy tysiące uchodźców z Ukrainy przebywających w Łódzkiem będzie musiało wynająć sobie mieszkania. A tych nagle nie przybędzie. Zawirowania na rynku nieruchomości już są widoczne.

Uchodźcy z Ukrainy szukają mieszkań. Nie jest prosto jeśli mają... koty

Pochodząca z Ukrainy kobieta i jej dorosły już syn pracowali od dawna w jednej z łódzkich fabryk. Mieszkali bez wygód, ale spokojnie w hostelu robotniczym. Gdy wybuchła wojna ściągnęli do siebie rodziców. Seniorzy, już po osiemdziesiątce, zjawili się w Łodzi z dwoma transporterami, w których udało im się zmieścić pięć dorosłych kotów. Nie mogli zostawić ukochanych zwierząt na pastwę wojny.

Rodzina ucieszyła się z bycia razem, ale sytuacja lokalowa stała się patowa. Wprowadzenie się do hostelu z seniorami i kotami nie wchodziło w grę. Zaś znalezienie mieszkania na wolnym rynku dla dużej ukraińskiej rodziny i z pięcioma zwierzętami okazało się niewykonalne.

Starsi państwo nie mieli wyjścia – czasowo zamieszkali na łóżkach polowych w punkcie recepcyjnym Łódzkiego Domu Kultury. Wprowadzili się razem z kotami, dla których pracownicy ŁDK znaleźli tymczasowe pomieszczenie. Na dodatek starszy pan nie wytrzymał obciążenia związanego z ucieczką i trafił do szpitala.

Pomocy dla rodziny przez wiele dni szukali łódzcy kociarze rozpytując wśród innych miłośników kotów. W końcu udało się znaleźć mieszkanie, w ten cała weekend rodzina ma być już razem. Łącznie z seniorem rodu, który szczęśliwie już opuścił szpital.

Tysiące uchodźców z Ukrainy w Łodzi. Ci ludzie muszą gdzieś mieszkać

Podobnych historii mieszkaniowych są w regionie łódzkim tysiące. Od wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej do Polski przyjechało już 2,2 mln uchodźców. Nie wiadomo ilu trafiło do Łódzkiego, można jednak szacować ich liczbę na około 70 tys. osób, głównie kobiet i dzieci. To mniej niż jest na Mazowszu czy w rejonach przygranicznych. Ale nadal to mnóstwo ludzi, którym szybko trzeba znaleźć dach nad głową. A im dłużej będą mieszkać, tym lepszych będą potrzebować warunków.

Miejsca są i władze różnego szczebla podkreślają, że do tej pory nikt w regionie nie został bez pomocy. Jeszcze przed wybuchem wojny wojewodowie w całym kraju dostali polecenie, by przygotować się na przyjazd ewentualnych uchodźców z Ukrainy. Spodziewano się ich wtedy około miliona w całej Polsce - dwa razy mniej niż przyjechało do tej pory.

Noclegi organizowano także w Łódzkiem. Miejsca zakwaterowania oraz liczby miejsc nie były podawane do publicznej wiadomości. Nieoficjalnie szacuje się, że dla pierwszej fali uchodźców przygotowano około 1,5 tys. miejsc noclegowych w obiektach zbiorowych, głównie w ośrodkach wypoczynkowych m.in. pod Bełchatowem, Wieluniem, koło Skierniewic. Sama Łódź w pierwszych tygodniach wojny miała zarezerwowanych ponad 200 łóżek.

Punkty recepcyjne. Dla uchodźców, którzy nie mają gdzie iść

Początkowo wydawało się, że to sporo. Ukraińcy albo jechali dalej, albo zatrzymywali się u znajomych bądź krewnych. Później pojawiło się coraz więcej osób, które trafiły do Łodzi przypadkiem - takich jak cztery kobiety z 10-latkiem z Kijowa, którym po czterech dniach tułaczki znający sytuację w innych miastach konduktor PKP doradził wysiadkę Łodzi.

Dla takich osób przygotowano punkt recepcyjny w Łódzkim Domu Kultury, w którym mogli odpocząć, zjeść coś, a nawet przespać na łóżku polowym. Wkrótce jednak był on niewystarczający. W ubiegłym tygodniu otwarto drugi punkt w Łodzi– w Centrum Służby Rodzinie, z 200 miejscami noclegowymi. W założeniu uchodźcy mają w nich spędzać do 24 godzin, ale w indywidualnych sytuacjach mogą zostać dłużej.

W całym regionie powstają też miejsca noclegowe. W Piotrkowie w dawnej hali marketu Intermarche stworzono centrum humanitarne na 500 miejsc, tylko w ciągu pierwszego tygodnia skierowano tam 387 osób. W Lutomiersku łóżka dla 50 uchodźców rozłożono w sali gimnastycznej dawnego gimnazjum. Od czynnej szkoły podstawowej oddzielają ich zamknięte drzwi. Wkrótce w Sieradzu uchodźcy zamieszkają w dawnym Centrum Doskonalenia Nauczycieli. Są nawet plany, by na wielkie centrum pomocy humanitarnej zamienić tymczasowy szpital covidowy w hali Expo Łódź.

Centra humanitarne nie nadają się na stałe do mieszkania

Ale wszystkie te miejsca to rozwiązania tymczasowe. Tomasz Kopytowski, rzecznik prasowy łódzkiej Caritas podkreśla, że poza Piotrkowem w regionie udało się na razie uniknąć tworzenia wielkich hal noclegowych. Ale nawet gdy mieszka razem 50 czy 30 obcych osób to nie jest miejsce do życia na dłużej.

- Takie miejsce nie nadaje się do stałego pobytu ani dla dzieci, ani dla dorosłych – wyjaśnia Kopytowski. - Miejsce zbiorowego zamieszkania nie daje ani poczucia intymności ani prywatności. Trudno się choćby czy wyspać, gdy ciągle ktoś chodzi nam nad głową – tłumaczy.

W pierwszych dniach wojny wiele osób przyjęło uchodźców do domów. Ale to też w większości rozwiązanie tymczasowe. Do łódzkiej Caritas dzwonią już po trzy lub cztery osoby dziennie chcące wyprowadzić swoich uchodźców z mieszkania.

- Prosimy ich, żeby jeszcze się zastanowili, poprosili o pomoc bliskich – mówi Kopytowski. - Jeśli trzeba szukamy innych polskich rodzin, które mogłyby przejąć rodzinę ukraińską. A jeśli to zawiedzie, uchodźcy muszą wracać do punktu recepcyjnego, a stamtąd trafią do ośrodków zakwaterowania – wylicza.

O tym, że wspólne koszarowanie uchodźców na dłuższy czas jest złym rozwiązaniem, wiedzą od lat pracownicy organizacji humanitarnych. Powoduje to problemy społeczne, przemoc, agresję, bezradność życiową i niemożność integracji. Skrajnym przykładem są tu obozy Kakuma and Dadaab utworzone w Kenii dla uchodźców w Somalii. Od czterech dekad wegetuje tam 400 tys. osób, dorosły już dwa pokolenia nieznające normalnego życia.

Ukraińcy będą szukać mieszkań na wynajem. Czy się uda?

W Polsce taki scenariusz nam nie grozi. Pomysł na integrację uchodźców jest genialny w swojej prostocie: mają otrzymać numery PESEL, prawo do pracy, opieki nad dziećmi i edukacji. A następnie zatroszczyć się sami o swój byt i organizację normalnego życia.

Rzeczniczka prasowa wojewody łódzkiego Dagmara Zalewska przyznaje, że zbiorcze obiekty noclegowe to rozwiązanie tymczasowe. A osoby które będą chciały zostać na stałe, wynajmą sobie mieszkanie.

To jednak może być problem. Bo popyt na mieszkania do wynajmu drastycznie wzrósł.

- Po kilkunastu dniach pula mieszkań się skończyła – mówi Tomasz Błeszyński, ekspert ds. rynku nieruchomości w Łodzi. U niego telefony od chętnych do wynajmu się urywają. - Mamy szybki napływ nowych mieszkańców, a jednocześnie studenci wrócili już na uczelnie, a biura do pracy stacjonarnej – wyjaśnia Błeszyński.

Ceny mieszkań na wynajem w Łodzi i regionie idą w górę. Popyt jest ogromny

To sprawiło, że ceny mieszkań w Łodzi wzrosły nawet o 10-20 proc., wyższe są także kaucje. Kawalerkę 30 o pow. mkw. z odstępnym, czynszem i mediami można było dostać za 1,5 tys. zł, teraz to już 1,8 zł. Liczba ofert o wolnych mieszkaniach spadła pięciokrotnie.

- Zostały tylko te, w których właściciele nie chcą mieć Ukraińców – mówi jeden z szukających.

Podobnie jest np. w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie przed wojną 50-metrowe mieszkanie w dobrym standardzie i lokalizacji można było otrzymać za 1 tys. zł plus czynsz i media. Teraz koszt samego odstępnego wzrósł do 1,5 tys.

Początkowo uchodźcy brali najtańsze lokale, ale teraz łączą się w większe grupy i biorą nawet te duże i drogie. Ich sytuacja jest bardzo trudna. To często kobiety z małymi dziećmi lub w ciąży, bez stałej pracy i z niepewnymi perspektywami. Do tego z zagranicy, co może utrudniać ewentualną egzekucję roszczeń. Dla właścicieli mieszkań stanowią więc najmniej pożądany typ najemców. Ich sytuacji nie ułatwia wciąż obowiązujący covidowy zakaz eksmisji, który złagodzono tylko dla umów bezpłatnego użyczenia lokalu. Choć jeśli domowi uchodźcy nie będą chcieli się wyprowadzić, może być konieczne zaangażowanie sądu.

- Kwestie prawne są ułomne, a opróżnienie lokalu może być problematycznie. Właściciele zaczynają być ostrożni. Podnoszą kaucje i wcale im się nie dziwię – wylicza Błeszyński.

Podaje przykład właściciela 27-metrowej kawalerki wynajętej przed wojną parze sympatycznych i płacących czynsz młodych ludzi z Ukrainy nagle dowiedział, się że w lokalu mieszka osiem osób w tym jedno dziecko. Gdy zainterweniował lokatorzy rozłożyli ręce tłumacząc się sytuacją wojenną. Nie wiadomo, jak długo zostaną.

Latem i jesienią studenci będą szukać mieszkań. Ile zapłacą?

Podaż nowych mieszkań szybko nie wzrośnie, bo nie da się ich w kilka miesięcy zbudować. Trwający od kilku lat boom na rynku nieruchomości powoli się kończy, a obecnie deweloperzy mają trudności, bo... część pracowników wróciła na Ukrainę. Nie wiadomo też, czy nowe mieszkania będą na dłużej potrzebne, bo może wojna szybko się skończy i niewiele osób będzie chciało zostać w Polsce na stałe. Sprawdzianem będzie sierpień i wrzesień, gdy nowi studenci będą szukać stancji. Wielu z nich spodziewa się, że będzie dużo drożej.

Także problemów ze znalezieniem mieszkania, konfliktów między polskimi właścicielami i ukraińskim najemcami może być coraz więcej.

- Na początku był spontan i wielkie serducho, teraz pojawia się proza życia – podsumowuje sytuację Tomasz Błeszyński.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

SIM Zagłębie inwestycje pow. zawierciański

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki