Zmiany dotychczasowych przepisów nie chciało dziewięć krajów Wspólnoty, w tym Polska. Ostatecznie jednak przegłosowano nowe rozwiązania dotyczące delegowania pracowników transportu do innych krajów UE.
Po zakończeniu negocjacji, biorący w nich udział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk oznajmił, że nowe przepisy „są nie do przyjęcia”. - Nie możemy poprzeć przede wszystkim rozwiązań, które zamiast prawdziwego kompromisu, zamiast zrównoważonych rozwiązań, zamiast przyczynić się do dobrego funkcjonowania jednolitego rynku, zakładają restrykcyjne, nieproporcjonalne, protekcjonistyczne środki - mówił.
Nowe prawo zakłada, że kierowca przewożący towar z własnego kraju do kraju docelowego, po kilku dniach pobytu w tym drugim będzie podlegał jego prawu. Przysługiwać mu będzie tamtejsza płaca i uprawnienia socjalne, co w przypadku Polski oznacza zdecydowany wzrost kosztów oraz zmniejszenie konkurencyjności rodzimych firm transportowych.
Szczególnie niekorzystne dla naszych przewoźników są zapisy dotyczące kabotażu. Mamy z nim do czynienia wówczas, gdy firma transportowa świadczy usługę transportu drogowego, nie mając jednocześnie siedziby w danym kraju, np. przewoźnik z firmą zarejestrowaną w Polsce, realizuje zlecenie transportu na terenie innych państw Unii - przykładowo z Berlina do Paryża.
Kraje członkowskie utrzymały obecną zasadę dopuszczającą maksymalnie trzy operacje kabotażu w ciągu siedmiu dni.
Jednak chcąc „zapobiec systematycznemu kabotażowi” , wprowadziły pięciodniowy okres „zamrożenia”, zanim kolejne przewozy kabotażowe będą mogły być przeprowadzone w tym samym kraju i tym samym pojazdem.
Teraz unijne kraje rozpoczną negocjacje z Parlamentem Europejskim w sprawie ostatecznego kształtu przepisów.
POLECAMY:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?