Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urbanista Roman Wieszczek: Odcięcie łącznika do S14 to sabotaż [WYWIAD]

rozm. Piotr Brzózka
Roman Wieszczek jest zastępcą dyrektora Miejskiej Pracowni Urbanistycznej w Łodzi
Roman Wieszczek jest zastępcą dyrektora Miejskiej Pracowni Urbanistycznej w Łodzi Jakub Pokora
Z Romanem Wieszczkiem, z-cą dyrektora Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, rozmawia Piotr Brzózka.

CZYTAJ: Domaszewicz: Ludzie wiedzieli o drodze, ale miasto nie chroniło korytarza

Radni nie przyjęli miejscowego planu zagospodarowania dla osiedla Radogoszcz Zachód, który regulował kluczowe kwestie związane z budową drogi, będącej łącznikiem do trasy ekspresowej S14. Pan nazywa to sabotażem...
Tak. Tym bardziej że uczyniła to Rada Miasta, składająca się - podkreślam - z radnych miejskich, a nie osiedlowych. Plan miał za zadanie chronić i rezerwować tereny pod określone funkcje zgodne z obowiązującym studium, czyli strategią rozwoju miasta, zatwierdzoną przez tę samą radę. Wszystkie zapisy w odrzuconym planie są zgodne z dokumentami wyższego rzędu - z planem wojewódzkim, układem dróg krajowych i naszym, miejskim studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. A studium to dokument, który tak samo obowiązuje nas planistów, jak i władze miasta. Jeżeli chodzi o samą drogę - dla układu komunikacyjnego Łodzi łącznik do trasy S14 jest bardzo ważnym zapisem planistycznym. Poza tym, pamiętajmy, że ten korytarz jest absolutnie dziewiczy, w dodatku w większym procencie jest to teren miejski, co oznacza, że do wykupu terenów pod drogę potrzebne są stosunkowo niskie nakłady. Na dodatek weźmy pod uwagę, że ta sama Rada Miasta uchwaliła wcześniej plan miejscowy dla sąsiedniego obszaru, akceptując korytarz dla następnego odcinka tej samej drogi! Nie wiem, czy to bezmyślność radnych, czy ich niewiedza, w każdym razie przeciwstawiają się jednemu fragmentowi drogi, mając już zatwierdzony fragment sąsiedni. Jeśli już chcą być konsekwentni, to niech teraz uchylą przyjęty przez siebie sąsiedni plan. Na koniec podkreślę, że ta droga jest wspólnym przedsięwzięciem z miastem Zgierz. Zgierz też sobie ten korytarz zagwarantował. A u nas jakieś stowarzyszenie proponuje absolutną paranoję, budowę drogi w dwukrotnie dłuższym przebiegu, udowadniając tym samym, że koń jest wielbłądem.

Jak miałby wyglądać alternatywny odcinek?
Tzw. wariant społeczny proponuje przebieg w śladzie ul. Teresy i przez tereny częściowo zabudowane, będące własnością innych mieszkańców tego miasta, którzy mają swoje plany. Tymczasem podkreślam, że w korytarzu od dawna przewidzianym na budowę tej drogi, mamy czystą prawnie i planistycznie sytuację. Mieszkańcy tego osiedla od początku byli powiadamiani, że tędy będzie przebiegać droga.

Od jak dawna było to wiadome?
Od ponad 30 lat. Tak się składa, że mieszkałem kiedyś na osiedlu Radogoszcz Zachód. Tak się składa, że znam ludzi, którzy się tu pobudowali. Oni potwierdzają, że wiedzieli o drodze. Zresztą sam radny Domaszewicz - są na to świadkowie - podczas dyskusji społecznej rok temu, wstał i powiedział, że jego rodzice, którzy tu mieszkają, wiedzieli o drodze od samego początku. I z tą świadomością tam budowali.

Bartosz Domaszewicz był przeciwny przyjęciu planu. Jakie Pan teraz słyszy argumenty od niego?
Argument jest jeden. Że droga, łącząca al. Włókniarzy z projektowanym węzłem na S14 , przebiega zbyt blisko zabudowy jednorodzinnej i będzie przeszkadzać mieszkańcom..

Zły argument? Przecież będzie przeszkadzać.
Ja mieszkam przy ulicy Tymienieckiego i ona też mi przeszkadza. Każda ulica jakoś przeszkadza. Jeżeli komuś przeszkadza ulica w mieście, to ma do wyboru wieś. Nikt go nie trzyma. Tym bardziej, jeżeli był od samego początku świadomy wyboru lokalizacji.

Potrafi Pan wprost powiedzieć, co się stało, że radni położyli się w poprzek tej drogi.
Tu wchodzimy w sferę polityki, a nie chciałbym tego robić, nie chcę też wysnuwać prywatnych wniosków. Od tego są inne instytucje. Natomiast mam żal do radnych miejskich, że nie spoglądają na problematykę miasta jako całości, tylko bronią wątpliwych argumentów grupki mieszkańców, którzy sztucznie robią tłok. Bo tysiąc podpisów i sześćset uwag to trochę dziwna sprawa. Jak je przejrzeliśmy, to okazuje się, że są składane osobno przez męża, żonę, czasem przez syna. Tam są standardowe, te same pytania. Sto takich samych, nawet z tym samym błędem ortograficznym. Ktoś tą akcją sterował, ludzie tylko świadomie bądź nieświadomie podpisywali te uwagi. Dlatego nazywam to sabotażem. Miasto, tracąc możliwość podłączenia do S14, odcina sobie jedną nogę.

Jest Pan tak zbulwersowany, bo tak bardzo ta droga jest potrzebna, czy żal Panu wykonanej pracy?
Mnie jest żal jednego i drugiego. Jeśli chodzi o pracę, to widzę wydane przez miasto 300 tysięcy złotych na plan, który bez uzasadnienia idzie do kosza. Ale to jest mniejszy ból niż utrata korytarza, w którym można zbudować bardzo ważną drogę dla całego układu komunikacyjnego Łodzi. Miasto wreszcie ma szansę leżeć blisko autostrad A1 i A2 oraz tras S8 i S14. Tylko nie mamy jak tam dojechać. Jeżeli stracimy ten łącznik na Radogoszczu, i nie daj Boże te tereny zostaną zabudowane, zostanie nam kulawa Strykowska. Proszę pamiętać, że S14 to inwestycja krajowa. Jeżeli Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad nie dostanie sygnału od miasta, że jesteśmy gotowi na budowę połączenia do węzła na S14, to węzeł ten zlikwiduje w swoich planach.

Rozmawiał Pan z panią prezydent po głosowaniu?
Pani prezydent też jest zasmucona, że tak się stało. Zresztą na sesji próbowała zachęcić do zatwierdzenia projektu uchwały, ale niestety - nie dane mi było nawet zreferować projektu. Za pomocą kruczków prawnych radni nie podjęli nawet dyskusji merytorycznej nad planem. Szkoda, że radni mogą trzy godziny dyskutować o prezerwatywach w szkole, ale problematyka planistyczna, najważniejsza dziedzina w gospodarce miasta, nie jest w ogóle brana po uwagę.

Plan jest już w koszu?
Jeszcze się nie poddałem. Mam nadzieję, że pani prezydent uda się wnioskować o sesję nadzwyczajną i radni spróbują przemyśleć to jeszcze raz.

Przeciw głosowała nawet część Platformy.
Pan mówi Platforma... Ja nie jestem politykiem, tylko projektantem. Dla mnie w takim temacie w ogóle nie powinno być polityki. Tylko merytoryka.

Nie ma Pan dosyć pracy w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej?
Czekam na rozwój wydarzeń. Jeżeli radni w swojej roztropności i wiedzy ten plan odrzucili, to znaczy też, że odrzucili moją pracę, co znaczy z kolei, że jestem kiepskim dyrektorem. A zajmuję się w MPU właśnie planami. Więc jak mogę dalej pracować w takiej instytucji? Człowiek, który ma odrobinę honoru, podaje się do dymisji. Inaczej to nie ma sensu.

Przed chwilą dzwoniły do Pana inspektorki z NIK. Izba weszła do was na kontrolę przypadkiem, czy ktoś na coś doniósł?
Kontrola NIK w miejskiej pracowni jest chyba planowana. To jest rekontrola po tym co NIK robiła kilka lat temu, sprawdzając stan zaawansowania prac planistycznych. Izba sprawdza, jakie są postępy od tamtego czasu. A sprawą łącznika do S14 NIK zajęła się w miniony czwartek. Panie obserwują postępy w poszczególnych planach. Gdy usłyszały o sytuacji, która miała miejsce, to tym planem natychmiast się zainteresowały. Radni psują Panu statystyki... Rozmawialiśmy rok temu, wówczas Łódź była pokryta planami w 4,5 proc. Dziś to 5,4 proc. Obejmując stanowisko obiecywał Pan większe tempo prac, ale jeśli będzie tak dalej, to 100 procent osiągniemy w XXII wieku. W ciągu ostatnich 10 miesięcy uchwaliliśmy 5 planów. Ale plan planowi nierówny. Nie sprzedajemy ich na kilogramy i procenty. Gdyby tak było, nie powinniśmy się w ogóle zajmować planami historycznymi, które mają 500 na 500 metrów. Przy planie tej wielkości jest taka sama procedura, jak przy tym, który obejmuje 180 hektarów. Pracy projektowej jest nieco mniej, ale to i tak półtora roku pracy, przy dobrych układach. Tworzenie planu dla Radogoszcza Zachód było zapoczątkowane podpisaniem umowy w 2008 roku. Cztery lata. Plan wchodzi na radę i jest uchylany. A po drodze były dwa wyłożenia, bo było mnóstwo uwag, spowodowanych inwencją twórczą radnego Domaszewicza.

No dobrze. Ale jest Pan zadowolony z tego, że przez rok poprawił Pan wynik o 1 punkt procentowy?
Praca planistyczna jest długoterminowa. Kończymy wiele planów, które zaraz zaczną żyć. Za pół roku planów będzie więcej o 3-4 proc. Jestem zadowolony z pracy ludzi w MPU i współpracy z biurem architekta miasta. Z mojej bardzo ostrożnej analizy wynika, że na koniec kadencji plany będą obejmować 17 proc. miasta. Oczywiście, jeśli nie będzie tego typu nieprzewidzianych oporów tylko po to, żeby zadowolić 100 realnych i 1000 nierealnych mieszkańców Radogoszcza. Bo dla mnie taka jest skala problemu. Treść uwag, to "kopiuj-wklej". To czysta działalność polityczna. Sabotaż. Zwracam uwagę na jeszcze dwie rzeczy. Budowa łącznika do S14 to jest koszt rzędu 400 milionów złotych. Długość: 4,7 km. W tzw. wariancie społecznym wychodzi 8 kilometrów. I z automatu 200 milionów różnicy. Proszę bardzo. Mieszkańcy chcą, to niech zrzucą się na te 200 milionów, dołożą do budżetu. Ale najważniejsze jest to, co powiedzą ludzie, którzy mają tam działki, leżące na terenach, przez które ma przebiegać "społeczny wariant"? Jak zareagują na fakt, że blokowany przez 30 lat korytarz jest nagle przesuwany pod ich okna? Może zapytają: "a kto tam mieszka - prezydent Zdanowska, czy jej pociotek?"

No, a kto tam mieszka?
Na pewno mieszkają ludzie, którzy próbują ugrać swój interes.

Czyli mieszkańcy. Naprawdę ich Pan nie rozumie? Gdyby ul. Tymienieckiego miała mieć po 3 pasy, też Pan by protestował.
Teraz może bym protestował. Ale gdybym kupował i ktoś mi powiedział, że tu za 10 lat będzie szeroka trasa, to bym się zastanawiał. I może bym nie kupił. A jeślibym kupił, to nie miałbym prawa protestować. A na Radogoszczu wszyscy wiedzieli. Tylko nikt o tym nie mówi. Przychodził do mnie pan z tej grupy i stwierdzał: "nie mówmy o tym, że my wiedzieliśmy, tylko o tym, że ta droga będzie nam szkodzić". Nie chcę tak rozmawiać, nie mówmy prawdy od czwartej litery alfabetu. Ja pytam: Kupiłeś za pół ceny? Wiedziałeś, że jest taniej, bo będzie droga? To ponoś konsekwencje. Jak mamy teraz przesunąć tę drogę? A co powiedzą w Zgierzu, jeślibym to zrobił? Pyta pan o drugie dno? Radny Domaszewicz, który jest z tamtych rejonów, próbuje ugrać swój polityczny urobek. I to jest nie fair, bo jest radnym miasta, a nie osiedla. I jeszcze jest jedna kwestia. Na tym terenie, chronionym przyrodniczo, inwestor, deweloper, składa w 2011 roku wniosek o wydanie warunków zabudowy na budowę osiedla domów wielorodzinnych. I co pan na to? My o tym w MPU nie wiedzieliśmy i się tym nie interesowaliśmy, bo byliśmy już po procedowaniu planu. Ale radni o tym wiedzieli. I co? To jest może drugie dno. Trudno jest oczywiście bronić dewelopera, ale łatwo jest robić dym, broniąc poszkodowanych mieszkańców, którym będzie przeszkadzał hałas.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki