Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urodził się z połową serca. Potrzebna pomoc dla małego Bartusia

Ewelina Madejska
Na pierwszy rzut oka Bartuś wygląda jak okaz zdrowia... W rzeczywistości jego stan jest ciężki
Na pierwszy rzut oka Bartuś wygląda jak okaz zdrowia... W rzeczywistości jego stan jest ciężki archiwum
7-miesięczny Bartosz Bagiński urodził się z poważną wadą serca, która sprawia, że malec ma sprawną tylko prawą komorę serca.

7-miesięczny Bartuś całe swoje życie spędził w "Matce Polce" w Łodzi. Ma poważną wadę serca. Lekarze nie dawali mu wielkich szans. Malec przeszedł dwie poważne operacje i trzy cewnikowania serca. Cały czas czuwa przy nim mama.

Joanna Wojna przez lata starała się o dziecko. Kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, szalała ze szczęścia. Niestety, okazało się, że dziecko będzie miało tzw. zespół niedorozwoju lewej komory serca (HLHS). Przed porodem panią Joannę skierowano do szpitala "Matki Polki", który jako jeden z trzech szpitali w Polsce specjalizuje się w leczeniu operacyjnym wad serca u noworodków.

- Bartuś przyszedł na świat cztery tygodnie przed terminem. Od razu przeniesiono go na oddział intensywnej terapii. 8 lipca podczas pierwszej operacji przewężono tętnice płucne. Wtedy też przeszedł sepsę. 2 września synkowi wstawiono implant do przewodu tętniczego, by utrzymać jego drożność - dodaje mama Bartusia.

Kiedy stan malca się poprawił, kardiolodzy uznali, że może przejść dwie kolejne operacje. 3 grudnia Bartuś spędził 11 godzin na stole operacyjnym. Operował prof. Jacek Moll, wybitny kardiochirurg dziecięcy.

- Synek nie był na tyle mocny, by przejść dwa etapy jednocześnie i profesor musiał wcześniej zakończyć operację. To cud, że Bartuś przeżył. Prof. Moll dwa razy uratował mu życie - mówi Joanna Wojna.

HLHS stanowi kilka procent wrodzonych wad serca u dzieci. - Jeszcze 30 lat temu była ona przyczyną 80 proc. zgonów dzieci. Teraz to się zmieniło - mówi prof. Jacek Moll, kierownik kliniki kradiochirurgii w ICZMP. - Mimo że wady nie da się wyleczyć, można oszukać naturę, by prawa komora serca pracowała za dwie. Bartosza czekają jeszcze dwie operacje i rehabilitacja - dodaje prof. Moll.

Malec jest w stanie ciężkim. - Jest podłączony do respiratora, ale rozwija się normalnie. Jest bardzo dzielny. Choroby nie widać na pierwszy rzut oka. Tylko kiedy zdejmie się ubranko, widać blizny i szwy po operacji. Dzieci z tą wadą mogą rozwijać się i żyć w miarę normalnie. Niestety, to wiąże się z wielkimi kosztami - mówi mama chłopca.

- Bartosz jest podopiecznym fundacji "Serce dziecka", która dzięki darowiznom i odpisowi w ramach jednego procenta gromadzi pieniądze na leczenie i rehabilitację. Mam nadzieję, że niedługo opuścimy szpital, a to wiąże się z zakupem specjalistycznego sprzętu, na który mnie nie stać - mówi Joanna Wojna. - Bartusiowi potrzebny jest m.in. pulsoksymetr, który mierzy saturację krwi i puls serca. Potrzebne będą leki i pieniądze na wizyty kontrolne w ICZMP. Dostaję 80 proc. pensji, ale muszę opłacać czynsz za mieszkanie - mówi pani Joanna, która przyjechała z Wołczyna (opolskie).

Nikt nie wie, ile będzie kosztowało leczenie Bartusia. Wszyscy, którzy chcą go wspomóc, mogą wpłacać darowizny na jego subkonto: 02 1160 2202 0000 0001 5118 9430 z dopiskiem Bartosz Bagiński lub przekazać jeden procent podatku na nr KRS 0000266644.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki