Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urodziny łódzkich gigantów. Zobacz dawny Central i Uniwersal [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
"Central' był jednym z nowocześniejszych budynków w Łodzi
"Central' był jednym z nowocześniejszych budynków w Łodzi Archiwum Polskapresse
"Central" w sierpniu będzie obchodził swoje czterdziestolecie. "Uniwersal" świętowałby swoje czterdzieste piąte urodziny. Przez lata były to najpopularniejsze domy handlowe nie tylko w Łodzi, ale i w Polsce. Losy obu domów handlowych ułożyły się zupełnie inaczej.

Kiedy otwierano "Central" łodzianie żyli w epoce wczesnego Gierka. Polska otworzyła się na Zachód, w "Peweksie" można było kupić takie rarytasy jak ananasy w puszce, dezodorant 4 x 4 czy jeansy marki Wrangler. Powoli i w normalnych sklepach zaczęły pojawiać się lepsze artykuły. W Łodzi koło "Górniaka" już od pięciu lat działał Dom Handlowy "Uniwersal" z pierwszymi w mieście schodami ruchomymi. Należał do warszawskich Domów Towarowych Centrum. Łódzkie "Społem", czyli Powszechna Spółdzielnia Spożywców, zaczęła coraz poważniej się zastanawiać nad wybudowaniem konkurencji dla "Uniwersala". Miał nim być "Central".

"Central" powstał w samym centrum Łodzi, przy zbiegu ul. Piotrkowskiej i al. Mickiewicza. Na starych zdjęciach widać, że kiedyś stały tu kamienice. Mało kto pamięta, że znajdowała się tam też stacja benzynowa. O tym jak ważna była to dla "Społem" inwestycja niech świadczy fakt, że aby go zbudować, zaciągnięto kredyt dewizowy, w dolarach. Rzecz wówczas niespotykana. By dostać tę pożyczkę musiała pomóc warszawska centrala "Społem". A dolary były niezbędne. Zapłaty w tej walucie zażyczył sobie właściciel jednej z działek, na której miano wznieść "Central". Obok domu handlowego wzniesiono wieżowiec, do którego przeniosła się łódzka centrala "Społem".

Wiesława Kołek, prezes Spółdzielczego Domu Handlowego "Central", będzie świętować razem z "Centralem" 40-lecie nie tylko dlatego, że dziś jest jego prezesem. Dla niej to również jubileusz 40-lecia pracy.

- Zaczęłam tu pracować w sierpniu 1972 roku, a więc jestem tu od pierwszego dnia - mówi pani Wiesława. - To była moja pierwsza praca i do dziś jestem jej wierna. Jest u nas osiem pracownic, które pracują tu 40 lat, więc od początku. Wiele innych ma ponadtrzydziestoletni staż pracy w "Centralu".

Wiesława Kołek pamięta dobrze dzień, w którym otwarto "Central". Ale otwarcia były dwa. 28 sierpnia odbyło się otwarcie dla władz miasta, przyjechały delegacje z Warszawy. Na drugi dzień próg "Centralu" przekroczyli pierwsi klienci. Ten moment uwieńczony jest na zdjęciach, które znalazły się w starych kronikach. Widać tłumy na stoiskach z konfekcją, artykułami dziewiarskimi, butami czy sprzętem gospodarstwa domowego.

Prezesem "Centralu" został nieżyjący już Lech Sosnowski, wcześniej szef "Społem" na Polesiu. Mówi się, że był człowiekiem, który wyprzedził swoją epokę. To dzięki niemu ten dom handlowy uzyskał taką pozycję nie tylko w Łodzi, ale całym kraju. Po Polsce szybko rozeszła się bowiem wieść, że tu kupi się towary, których nie dostanie się w innych sklepach w Polsce.

Przed laty obowiązywała tzw. gospodarka nakazowo-rozdzielcza. Sklepy nie mogły dostać tyle towaru ile chciały. Trzeba było zmieścić się wyznaczonej na kwartał, półrocze czy miesiąc normie. Dyrektor Sosnowski skutecznie walczył, by zwiększać te normy.

- Dyrektor Sosnowski rozmawiał z różnymi zakładami pracy, podpisywał umowy o współpracy, a handlowcy podążali wytyczonymi przez niego ścieżkami - opowiada Anna Domańska, wiceprezes "Centralu". - Dyrektorzy, kierownicy innych sklepów, a nawet oddziałów "Społem" denerwowali się na to. Bywało, że "Central" dostawał tyle artykułów ile wszystkie sklepy na Bałutach. Ale nasi klienci byli zadowoleni.
Lech Sosnowski rozpoczął też wymianę międzynarodową. Dzięki temu do "Centralu" zaczęto sprowadzać ze Związku Radzieckiego kolorowe telewizory i szampan, z NRD ubrania dla dzieci, proszki do prania, a z Węgier kosmetyki. Tylko w "Centralu" można było na przykład kupić szampony o zapachu zielonego jabłuszka, czy też płytki ceramiczne z Holandii.

Anna Domańska zanim trafiła do biura, do działu handlowego, też przez rok pracowała jako sprzedawczyni na stoisku z konfekcją męską, potem przeszła na damską. Było to dwadzieścia sześć lat temu. - Prezes Sosnowski wychodził z założenia, że każdy musi spróbować sił jako sprzedawca, było to znakomita szkoła - dodaje Anna Domańska.

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego wieku "Central" był najlepiej zaopatrzonym domem towarowym w Polsce. Przy czym w każdym z tych okresów różnie to wyglądało. W latach siedemdziesiątych towar leżał na półkach, choć też czasem po ten najbardziej poszukiwane artykuły ustawiały się kolejki. Ale w "Centralu" zawsze było tłoczno. Dzieci przychodziły z rodzicami, by jeździć ruchomymi schodami.

Anna Janeczek miała dziesięć lat, gdy przyszła z mamą na zakupy do "Centralu". Pamięta, że była zachwycona. Tylko bardzo bała się, by się nie zgubić. - No i bałam się trochę tych schodów - wspomina. - Największe kłopoty miałam z wchodzeniem na nie, a potem zejściem.

Tych starych schodów już nie ma. Wymieniono je w 2006 roku. 49-letni dziś Paweł Borczyk, elektronik z Łodzi, pamięta, że gdy przychodził z mamą do "Centralu" bał się, że się zgubi. Raz zapatrzył się na czołg na stoisku z zabawkami. Gdy się odwrócił, nie zobaczył mamy, a tylko tłum obcych ludzi. - Przeraziłem się, miałem wtedy z dziesięć lat - wspomina Paweł. - Ale po kilku minutach mama mnie znalazła...

Wiesława Kołek wspomina, że takie sytuacje w "Centralu" były codziennością. Co jakiś rozlegały się przez radiowęzeł komunikat o tym, że znaleziono dziecko, które się zagubiło i szuka rodziców. W latach osiemdziesiątych najważniejszym momentem było otwarcie drzwi "Centralu". Od wczesnych godzin rannych ustawiały się tam ogromne kolejki. Ludzie chcieli być pierwsi przy stoiskach gdzie sprzedawano lodówki "Mińsk", telewizory "Rubin", czy płaszcze z "Próchnika".

- Kiedy pracowałam w biurze, w wieżowcu to razem z koleżankami nie musiałyśmy spoglądać na zegarek, by wiedzieć, że wybiła ósma i otwierają "Central" - opowiada prezes Wiesława Kołek. - Nie było chyba dnia, by nie rozlegał się huk, słychać było trzask rozbijanej szyby. Dlatego w latach osiemdziesiątych "Central" miał na etacie szklarza. Do historii przeszły już komitety kolejkowe. Tworzyli je sami klienci, którzy chcieli kupić pralkę, lodówkę, telewizor czy odkurzacz. Potem skwapliwie pilnowali, by nikt spoza listy nie dostał wymarzonego towaru.

- Po miesiącu oczekiwania zwykle stawało się właścicielem wymarzonego artykułu - zapewnia Anna Domańska. Sama pamięta jak sprzedawała na stoisku z konfekcją damską. - Gdy przywieźli płaszcze, to wystarczyło kilkanaście minut i nie było żadnego - wspomina pani Anna. - Nikt nie patrzył na rozmiar, ludzie brali to co było. Myślenie było proste: jeśli płaszcz nie pasuje na mnie, to na pewno w rodzinie lub wśród znajomych znajdzie się ktoś dla kogo będzie dobry. Trzeba pamiętać, że czasy były takie, że ludzie mieli pieniądze, a nie mieli je na co wydać...

Na parkingi znajdujące się w miejscu, gdzie dziś stoi m.in Multikino zajeżdżało codziennie kilkadziesiąt autokarów z rejestracjami z całej Polski. Zakłady pracy urządzały wycieczki na zakupy do "Centralu". - Ludzie kupili tu towar jakiego nie było w innych sklepach w całej Polsce! - wyjaśnia Wiesława Kołek. - Nawet, gdy postali w kolejce, to wiedzieli, że z pustą torbą do domu nie wrócą.
Towar z "Centralu" był więc lokatą kapitału. 78-letni dziś Józef Jagielski, emerytowany elektryk, opowiada ,że miał 55 lat jak przeszedł na emeryturę. Siły były, czasu sporo, więc nie było tygodnia, by żona nie wysłała go pod "Central". Tam meldował się nieraz już o czwartej rano. Gdy otwierali drzwi, trzeba było się trochę rozepchać i szybko biec na wybrane stoisko. Jego najczęściej interesowało to ze sprzętem gospodarstwa domowego. Cała rodzinę zaopatrzył w odkurzacze, radiomagnetofony, sokowirówki. Czasem kupił jakiś dywan... - Jeden z takich odkurzaczy do dziś mam na działce - dodaje pan Józef.

Z drzwiami w "Centralu" wiąże się zabawna historia. Zwykle najpierw otwierano te od strony ul. Piotrkowskiej, a potem od al. Mickiewicza. Ale klienci zaczęli przychodzić do dyrekcji domu handlowego ze skargami. Uważali, że to niesprawiedliwe. - Drzwi muszą być otwierane jednocześnie! - skarżyli się. - Tak jedni są uprzywilejowani! Szybciej zajmują miejsca w kolejce! No i po tych skargach drzwi w "Centralu" otwierano jednocześnie...,

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych "Central" był dużym pracodawcą. Zatrudniał około 1600 osób! Na tę liczbę składali się nie tylko pracownicy samego domu handlowego, ale też m.in magazynów czy też sklepu na ul. Piotrowskiej oraz "Trzech koron" w Pabianicach. - Mieliśmy cztery zewnętrzne magazyny - dodaje Wiesława Kołek. - A piąty, taki podręczny, znajdował się już w budynku "Centralu". Gdy przywożono transport butów, to od razu trzema starami...

Dziś magazyny nie byłyby potrzebne. Cały towar wędruje od razu na półki. W 1990 roku "Central" usamodzielnił się, stając się Spółdzielczym Domem Handlowym. Jeszcze w 1991 roku otwarto po drugiej stroni al. Mickiewicza, Central II, ale ten już tak się nie przyjął. Dziś jego pomieszczenia są wynajmowane. W samym "Centralu" pracuje 150 osób.

"Central" przetrwał trudne czasy. Jego pracownicy pamiętają jak bali się najpierw otwarcia "Ptaka", potem "Makro", następnie "Galerii Łódzkiej". Ale dom dalej istnieje i ma się dobrze, choć już nie tak jak w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych. Wykupiono grunt, na którym znajduje się budynek "Centralu" i "Centralu II", wykonano remonty, m.in elewacji. - Od 2006 roku na remonty wydaliśmy 7, 5 miliona i to bez żadnego kredytu - mówi z dumą Wiesława Kołek. - Mamy płynność finansową.

Inne losy spotkały największą konkurencję "Centralu" z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, czyli "Uniwersal", który w tym roku świętowałby 45 rocznicę powstania. Wybudowano go w 1967 roku. Miejsce gdzie stanął nie było przypadkowe. Włodarze miasta uznali, że będzie znakomitą konkurencją dla "Górniaka", gdzie handlowała znienawidzona przez władzę ludową prywatna inicjatywa. "Uniwersal" stał się szybko jednym z najpopularniejszych domów handlowych nie tylko w Łodzi, ale i okolicy. Dziennie przybywało tam nawet 130 tysięcy klientów!

Pod koniec lat 90. gmach "Uniwersalu" wynajęła ogólnopolska sieć sklepów Galeria Centrum, ale szybko się wyprowadziła. Potem trafił w ręce warszawskiej firmy, która specjalizowała się w przebudowaniu budynków z czasów PRL-u. Ale i ona nic nie zrobiła. Teraz łódzka spółka MW Real tworzy tu nowoczesne centrum handlowe "Unicity". Ma tu być handlowe centrum południowej części Łodzi. Najemcom zaoferuje się 8500 metrów kwadratowych powierzchni na czterech poziomach. Powstaną sklepy, punkty usługowe. Ma być wybudowany parking na 300 miejsc. No i będą ruchome schody. Podobno "Unicity" ma być otwarte jesienią. A wcześniej, bo 28 sierpnia "Central" planuje wielką jubileuszową galę dla swoich klientów.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Urodziny łódzkich gigantów. Zobacz dawny Central i Uniwersal [ARCHIWALNE ZDJĘCIA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki