Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urząd Kontroli Skarbowej w Łodzi na tropie zatajonych dochodów

Alicja Zboińska
123RF
Jeżdżą drogimi samochodami, mieszkają w luksusowych willach, a tak naprawdę nie stać ich na kupno nawet 15-letniego używanego auta. Za to, gdy ich dochodami zainteresuje się fiskus, są w stanie wymyślić mnóstwo niekoniecznie logicznych wyjaśnień. Urzędnicy przeważnie nie dają im wiary, a niektóre wyjaśnienia uznają za absurdalne.

Fiskus sprawdza, skąd podatnicy mają pieniądze na zakup przeróżnych towarów: czy zgromadzony przez nich majątek nie jest wart więcej niż wynoszą dochody albo czy nie kupiono ich za pieniądze, od których nie został zapłacony podatek.

Próby oszukania fiskusa nie są wcale rzadkie. W ubiegłym roku Urząd Kontroli Skarbowej w Łodzi wziął pod lupę majątek 49 osób. Urzędnicy uznali, że 23 z nich nie grały fair. Spotkała je za to dotkliwa kara: w sumie musiały zapłacić 8,7 mln zł podatków.

Rok wcześniej takich przypadków było jeszcze więcej: urzędnicy sprawdzili majątki 65 osób, spośród których 40 musiało zapłacić w sumie 10,8 mln zł. Oznacza to, że choć karanych osób jest mniej, to płacą one wyższe kary. O ile w 2010 roku średnia wysokość podatku do zapłaty wyniosła 270 tys. zł, to w ubiegłym blisko 380 tys. zł.

Skontrolowani przeważnie tłumaczą się wsparciem rodziny, sąsiadów lub tym, że ciężko pracowali poza Polską.

- Podatnicy często tłumaczą, że sięgnęli po wieloletnie oszczędności gromadzone przez lata - mówi Mariola Grabowska, rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. - Okazuje się, że trzymali je w domu, a nie w banku, często wymieniali na złoto i obcą walutę. Gdy wykazujemy, że to nieprawda, słyszymy, że budowa domu czy zakup auta pochłonęły większość zarobków, a koszty utrzymania były minimalne. Pomocna też bywa rodzina: babcia czy mama, które praktycznie utrzymują ich w tym czasie, a same mają tak naprawdę kilkusetzłotowe dochody.

Niektórzy żywią się tym, co urośnie im w ogródku, inni tłumaczą, że pomogli im sąsiedzi. Tak twierdził jeden z właścicieli luksusowej willi, którą rzekomo zbudował własnymi rękami przy pomocy życzliwego sąsiada, a materiały kupił w promocyjnej cenie. Jeden z kontrolowanych, który rocznie zarabiał od 2 do 10 tys. zł, a kupił samochód za 200 tys. zł i nieruchomości za ponad milion zł, twierdził, że zarobił na to w USA. Z analizy jego paszportu wynikało jednak, że za ocean wybrał się dopiero po zakończeniu rzekomej pracy.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki