Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy od trzech lat zwodzą łodziankę

Agnieszka Magnuszewska
Mieszkanie Władysławy Kędzierskiej coraz bardziej traci na wartości
Mieszkanie Władysławy Kędzierskiej coraz bardziej traci na wartości Jakub Pokora
Władysława Kędzierska z ul. Kilińskiego 60 musi opuścić swoje własnościowe mieszkanie, bo w miejscu jej kamienicy ma powstać Nowe Centrum Łodzi. Jednak od trzech lat miasto nie zaproponowało jej odpowiedniego mieszkania, urzędnicy nie kwapią się też z wykupem lokalu.

- Na początku zaznaczyłam, że chcę odszkodowanie finansowe, a nie lokal zastępczy. Włożyłam w swoje mieszkanie wszystkie oszczędności. Zarówno w jego wykup jak i remont. W kamienicy zostało już tylko trzech z blisko 60 mieszkańców, a budynek popada w ruinę. Podejrzewam, że im dłużej miasto będzie zwlekać, tym moje mieszkanie będzie mniej warte - martwi się pani Władysława, emerytowana ekspedientka. - W ubiegłym tygodniu wydział geodezji poinformował mnie, że konieczna jest kolejna wycena.

Pierwszy rzeczoznawca ocenił w 2008 r., że lokal pani Władysławy jest wart 244 tys. zł. Druga wycena, której rok później zażyczyła sobie Kędzierska, opiewała na 255 tys. zł. Jednak po aktualizacji wyceny zrobionej w 2010 r. cena lokalu spadła już do 251 tys. zł. Ile lokal może być wart teraz?

- Trzy lata temu ceny mieszkań były wyższe. Teraz wycena może być niższa, bo bierze się pod uwagę sytuację na rynku - podkreśla Tomasz Błeszyński, doradca w zakresie rynku nieruchomości. - Lokatorka robi grzeczność magistratowi, wyprowadzając się ze swojego mieszkania. Nie ma tu mowy o wywłaszczeniu, bo nie działa tu żadna specustawa. Jeśli miasto robi inwestycję społeczną, nie powinni na tym cierpieć mieszkańcy - podkreśla Błeszyński.

Już w maju ubiegłego roku pani Władysława miała dość czekania, więc pisemnie poinformowała magistrat, że sprzeda swoje mieszkanie za 350 tys. zł. I to właśnie jest punkt odniesienia dla miasta, by odsyłać ją z kwitkiem.

Wydział geodezji katastru i inwentaryzacji łódzkiego magistratu w pisemnej odpowiedzi wystosowanej do naszej redakcji podkreśla, że wykup lokalu uniemożliwia zbyt wysoka cena podana przez panią Kędzierską. "Sztywna cena nabycia jej lokalu przekracza o 100 tys. zł wartość rynkową" - czytamy.

- Ale w lipcu 2010 r. byłam z interwencją u byłego wiceprezydenta Bugajskiego, który przy urzędnikach podkreślił, że mieszkanie ma być albo wykupione albo trzeba znaleźć lokal zastępczy i to jak najszybciej - zaznacza nasza Czytelniczka. - Miałam wrażenie, że w końcu potraktowano mnie poważnie.

Jednak na wizycie u prezydenta właściwe traktowanie się skończyło. - Do maja tego roku nie dostałam żadnej propozycji lokalu. A we wcześniejszych latach oglądałam tylko dwa mieszkania. Jedną ruderę na Stokach i drugi, zdemolowany lokal przy ul. Marysińskiej. Oba mieszkania odbiegały standardem od mojego - zaznacza emerytka.

Wydział geodezji, katastru i inwentaryzacji twierdzi, że w ciągu ostatnich lat złożył pani Władysławie siedem propozycji lokalowych i nie były to lokale do remontu, który spadłby na łodziankę. "Była ona każdorazowo informowana, że dopiero po wyborze konkretnej lokalizacji, dokonany zostanie na koszt miasta remont przystosowawczy lokalu do standardu mieszkania jak pod wynajem" - czytamy w piśmie z Urzędu Miasta.

- Tylko że mnie nie interesują pobiałkowane ściany i linoleum. Chcę takie mieszkanie, jak moje - mówi emerytka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki