Pan Jarosław nie może się pogodzić z decyzją pracowników ZDiT, którzy odmówili mu wypłaty odszkodowania za rozprutą oponę. Decyzję odmowną urzędnicy wydali, choć jednocześnie nie zaprzeczają, że koło zostało uszkodzone na połamanym wcześniej i nienaprawionym słupku sygnalizatora, za który odpowiada Zarząd Dróg i Transportu.
Cała historia rozpoczęła się w sobotę, 8 lipca 2017 r. Pan Jarosław swoim autem marki Daewoo jechał ul. Legionów.
- Musiałem na chwilę się zatrzymać. Wjechałem częściowo na chodnik, by nie blokować przejazdu tramwajów. Było mało miejsca przede mną, więc delikatnie cofnąłem - wspomina mężczyzna. - Gdy po chwili próbowałem ruszyć, zorientowałem się, że mam kapcia.
Pan Jarosław wysiadł z samochodu i zobaczył, że oponę przebił na wystających z ziemi pozostałościach po złamanym sygnalizatorze świetlnym.
Wymienił koło, poinformował służby miejskie o sytuacji i odjechał.
Następnego dnia zgłosił się do ZDiT z roszczeniem o odszkodowanie za zniszczoną oponę. Urzędnicy przyjęli zgłoszenie i postanowili dokonać „oględzin miejsca zdarzenia” - czytamy w oficjalnej odpowiedzi zarządcy dróg wysłanej do pana Jarosława.
„(...) ulica Legionów, gdzie doszło do zdarzenia, jest oznaczona znakiem B-36 - zakaz zatrzymywania pojazdu. Zatem bezpośrednią przyczyną wystąpienia szkody było parkowanie pojazdu w miejscu do tego nieprzeznaczonym” - tłumaczy Grzegorz Misiorny, dyrektor ZDiT w Łodzi, w piśmie do pana Jarosława.
- Nawet jeśli ja niezgodnie z przepisami ruchu drogowego faktycznie zaparkowałem, to nie ZDiT jest od karania mnie za to, a policja lub Straż Miejska. Istnieje poza tym domniemanie niewinności. Nie można z góry zakładać, że chciałem złamać jakiekolwiek przepisy - mówi pan Jarosław.
Urzędnicy nie mają wątpliwości, że ZDiT nie ponosi odpowiedzialności za rozprutą oponę.
„Nie można obciążyć odpowiedzialnością ZDiT, gdyż nie została wykazana jego wina, będąca warunkiem odpowiedzialności cywilnej w tym konkretnym przypadku” - czytamy w odpowiedzi wysłanej do poszkodowanego.
- Rozważam bardzo poważnie wystąpienie na dalszą drogę prawną przeciwko zarządcy drogi. Może znajdzie się jakaś kancelaria prawna, która odbierze sobie prowizję po wygranej sprawie z uzyskanego odszkodowania - mówi pan Jarosław. I dodaje, że urzędnicy odpowiedzialni za infrastrukturę drogową w Łodzi wręcz prowokują go do dalszej walki o odszkodowanie.
„Jednocześnie informujemy, że w przypadku braku akceptacji przedstawionego stanowiska przysługuje prawo dochodzenia roszczeń na drodze sądowej” - czytamy w piśmie dyrektora Grzegorza Misiornego.
Dalej ZDiT sugeruje, że kierowca nie sprawdził, po jakim terenie się porusza. „Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności rzeźby terenu”.
- Zastanawiam się, czy jakiś pozew zbiorowy może zakończyć tę farsę. Zapewne takich poszkodowanych jak ja jest znacznie więcej - mówi łodzianin.
Policjanci z łódzkiej drogówki nie mają wątpliwości co do tego, że uszkodzony słupek sygnalizatora powinien być odpowiednio zabezpieczony, żeby nikt nie zrobił sobie krzywdy.
- Przecież mogła na niego np. najechać wózkiem dziecięcym matka - mówi jeden z łódzkich policjantów. - To na ZDiT leży odpowiedzialność zabezpieczenia uszkodzonych elementów znaków i sygnalizatorów - dodaje funkcjonariusz.
- Za złamanie zakazu zatrzymywania się kierowca może zostać ukarany mandatem karnym w kwocie 100 zł i dodatkowo dostać punkt karny - mówi sierż. sztab. Jadwiga Czyż z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?