Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwięzione matki: zza krat kochają równie mocno jak te na wolności

Agnieszka Jasińska
Dla Karoliny będzie to drugi Dzień Matki za kratami. I, niestety, nie ostatni
Dla Karoliny będzie to drugi Dzień Matki za kratami. I, niestety, nie ostatni Krzysztof Szymczak
Karolina bała się powiedzieć córce, że trafiła do więzienia. Zadzwoniła do niej dopiero po tygodniu za kratami. Iwonę rozpiera duma, bo córka przynosi do celi świadectwa z czerwonym paskiem. Dzieci Natalii myślą, że mama jest w szpitalu.

Będę Cię odwiedzać. Kocham Cię, tęsknię za Tobą. Przykro mi, że tak się stało - napisała 13-letnia Kamila do swojej mamy, która od dwóch lat siedzi w więzieniu. To życzenia na Dzień Matki. Na kartce są kwiatki i słoneczko. Takich laurek w celach Zakładu Karnego nr 1 przy ulicy Besidzkiej w Łodzi jest więcej. Tu Dzień Matki będzie wyjątkowo smutny. Dla wielu więźniarek smutny będzie nie pierwszy raz.

Karolina* ma 35 lat i jedną córkę - Kamilę. Tęsknią za sobą.

- Kiedy trafiłam do więzienia, dopiero po tygodniu zadzwoniłam do córki i jej o tym powiedziałam. Bałam się jej reakcji. Płakała, bardzo to przeżyła. Ja jej wtedy starałam się wszystko wytłumaczyć. Zrozumiała - mówi Karolina.

Kamila przywiozła laurkę dla mamy, wierszyk i rysunki

Pierwszą noc w zakładzie karnym Karolina przepłakała.

- Trafiłam za kratki prosto z sądu. Wyrok: za oszustwa. Miałam długi. Nie spłaciłam 3 tys. zł kredytów, "providentów", miałam niezapłacone rachunki za prąd, telefony. Wzięłam kredyt na lewe zaświadczenie - opowiada Karolina.- Gdybym mogła cofnąć czas, nigdy nie dopuściłabym do takiej sytuacji. Byłam głupia.

Dla Karoliny będzie to drugi Dzień Matki za kratami.

- W ubiegłym roku przyjechała Kamila. Przywiozła mi laurkę. Był wierszyk, rysunki. Bardzo się wzruszyłam - wspomina Karolina. - Jestem jej mamą, ale także najlepszą przyjaciółką. O wszystkim ze sobą rozmawiamy. Córka dobrze się uczy. Kiedy trafiłam za kratki, trochę się opuściła w nauce, ale na pewno się poprawi. Muszę tylko wrócić do domu.

Kamila chciałaby zostać pedagogiem albo fryzjerką.

- Moja córka uwielbia dzieci. Mamy szóstkę maluchów u kuzynostwa, Kamila chodzi z nimi na spacery, bawi się, opiekuje się nimi. Ostatnio jednak podpatruje dziewczynę mojego brata, która jest fryzjerką. I coraz bardziej jej się ten zawód podoba - podkreśla Karolina.

Rówieśnicy Kamili wiedzą, że jej mama jest w więzieniu, nauczyciele również.

- Na szczęście nikt jej z tego powodu nie dokucza. Ja też przecież nie siedzę za zabójstwo, nie jestem groźnym przestępcą - podkreśla Karolina.- Córka jest bardzo przyjacielska. Ma dużo kolegów i koleżanek. Teraz opiekuje się nią jej ojciec. Daje radę. Najważniejsze, że nie trafiła do domu dziecka, bo wtedy serce by mi pękło.

Do końca kary zostało kobiecie półtora roku. - Kara jest kara - mówi Karolina. - Chcę odsiedzieć wyrok, wyjść i zapomnieć. Nie chcę tu nigdy więcej wrócić.

Karolina nie wyobraża sobie, żeby jej córka kiedyś trafiła za kratki. - W ogóle nie przychodzi mi to do głowy. Jeśli nawet kiedyś będzie mieć długi, to ja je spłacę za nią, ja jej pomogę - podkreśla Karolina.

* Imiona na prośbę osadzonych zostały zmienione

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Po wyjściu z więzienia kobieta chce zmienić swoje życie.

- Wszystko będzie wyglądać inaczej - mówi Karolina. - Będę mieszkać tylko z córką. To moje marzenie. Będzie cisza, spokój. Będę szczęśliwa, jak pojawią się wnuczki. Bardzo chcę pracować. Żadnej pracy się nie boję. Pracowałam już w tylu miejscach: w fabryce, supermarkecie, przy mrożeniu pieczywa. Najważniejsze to mieć pracę.

Mama, nie płacz, powiedz, czego potrzebujesz

Podczas odbywania kary Karolina pomaga w fundacji Gajusz. - Sprzątam tam. Spotykam wiele chorych dzieci. Ja jestem bardzo uczuciowa. Bałam się, że będzie mi trudno. Ale ta praca nauczyła mnie wytrwałości - mówi Karolina.

W fundacji Gajusz razem z Karoliną sprząta 37-letnia Iwona.

- Kiedy patrzę na małe, nieuleczalnie chore dzieci i ich cierpienie, to aż serce boli. My jesteśmy dorośli, to co się dzieje w naszym życiu, dzieje się na nasze życzenia. A takie dzieci... - ścisza głos Iwona. - Praca w tym miejscu nauczyła mnie cierpliwości i dyscypliny.

Iwona siedzi w więzieniu od ponad dwóch lat. Zostało jej drugie tyle. Trafiła za kratki za wyłudzenia, oszustwa bankowe, niespłacane kredyty.

- Miałam 50 tysięcy złotych długów- mówi Iwona. - Może to dziwne, ale kiedy usłyszałam wyrok, odetchnęłam z ulgą. Ucieszyłam się, że wszystko się wydało, że nie muszę już kłamać i nikogo oszukiwać.

Iwona ma 15-letnią córkę Anię.

- Ona wiedziała, że mogę trafić do więzienia, że mam wyrok w zawieszeniu. Kiedy zadzwoniłam do niej z zakładu i powiedziałam, że muszę zostać za kratkami, córka była bardzo opanowana. Ja płakałam. Ona powiedziała: "mama nie płacz, powiedz, co potrzebujesz". Spisała wszystko na kartce i dzięki temu do więzienia trafiły potrzebne mi rzeczy - wspomina Iwona.

Ania chodzi do gimnazjum. Co roku odbiera świadectwo z czerwonym paskiem. W przyszłości chciałaby zostać stewardesą albo policjantką.- Córka bardzo lubi zwiedzać. Dlatego marzy o pracy w liniach lotniczych. Podoba jej się też praca policjanta. U nas w rodzinie było wielu policjantów, tylko ja mam kłopoty z prawem - mówi Iwona. - Martwię się, że przeze mnie córka nie dostanie się do policji. Mam przecież wyrok. Ale ona uspokaja mnie, że wszystko sprawdziła i że nie będzie to przeszkadzać. Problemy byłyby tylko, gdyby starała się o pracę prokuratora.

W ostatni Dzień Matki Iwona nie widziała się z Anią.

-Córka zadzwoniła za to z życzeniami. Płakałyśmy obie - mówi Iwona.

Anią opiekuje się teraz tata, były mąż Iwony.

- Kiedy ich odwiedzam na przepustkach, w mieszkaniu jest posprzątanie. Ostatnio tylko nie zdążyli uprać firanek. Dobrze sobie radzą, ale jest im ciężko - mówi Iwona. - Córka o niektórych problemach chce rozmawiać tylko ze mną. Boję się, że za jakiś czas powie mi, że nie było mnie, kiedy byłam jej potrzebna. Jestem zła sama na siebie. Córka jest mądra, do tej pory jeszcze nigdy nie powiedziała, że ma do mnie żal.

Na przepustkach mama z córką wspólnie lepią pierogi, rozmawiają.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Wiem, że niemożliwe jest, by nadrobić stracony czas, ale staram się, jak mogę - podkreśla Iwona. - Wiele błędów popełniłam w życiu. Za lekko żyłam. Teraz najważniejsze dla mnie jest to, by po wyjściu z więzienia zacząć nowy rozdział. Chcę znaleźć pracę, spłacić zadłużenie. Nie chcę już nigdy wrócić za kratki. Nawet z mężem rozwiodłam się przez długi i oszustwa.

Byleby przetrwać pierwszy dzień i pierwszą Wigilię

Iwona podkreśla, że rodzina i znajomi nie zostawili jej w trudnych chwilach.

- Wstydzę się do nich wrócić i spojrzeć im w oczy - mówi kobieta.

Najtrudniejszym momentem dla Iwony była pierwsza Wigilia w więzieniu.

- Starałyśmy się z dziewczynami zrobić wszystko, żeby było świątecznie. Starałyśmy się nie rozmawiać o dzieciach, by nie płakać. Ale tak się nie dało. Druga Wigilia już była łatwiejsza. Człowiek przyzwyczaja się do warunków, w jakich przychodzi mu żyć - mówi Iwona.

Największe marzenie Iwony? Opuścić zakład karny. Innego na razie nie ma. O tym samym marzy 28-letnia Natalia.

- Minęło osiem miesięcy, od kiedy jestem za kratkami. Zostały mi jeszcze ponad trzy lata - wylicza Natalia. - Jest mi tu bardzo ciężko.

Natalia zaczyna dzień w więzieniu o szóstej rano. Wtedy jest pobudka, potem apel. W ciągu dnia ogląda telewizję, na świetlicy gra w ping-ponga. Pisze listy do najbliższych. Spać chodzi czasami o dwudziestej drugiej, czasem o drugiej w nocy - w zależności od tego, jak długo ogląda z dziewczynami telewizję.

Na wolności na Natalię czekają narzeczony i dzieci: sześcioletni Tomek i ośmioletnia Klaudia. - Nie widzę, jak maluchy dorastają, jak się zmieniają, nie patrzę na nie na co dzień. Dla matki to bardzo trudny czas - mówi Natalia. - Dzieci myślą, że jestem w szpitalu. Nikt im nie powiedział prawdy. Córka wciąż pyta, kiedy wrócę do domu. Kiedyś będę musiała powiedzieć im prawdę, bo nie chcę, aby dowiedziały się o tym od obcych ludzi. Ale jeszcze jest za wcześnie.

W celi Natalii jest mnóstwo laurek od dzieci. Wszystkie są kolorowe, radosne. Dla Natalii to największy skarb. Strzeże ich jak oka w głowie.

Natalia trafiła do więzienia za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu i za narkotyki. O szczegółach wyroku i o tym, co się wydarzyło, nie chce rozmawiać. Mówi tylko, że wracała z imprezy.

- Dwa razy zostałam zatrzymana za jazdę po pijanemu. Nigdy więcej tego nie zrobię - mówi Natalia.- Gdybym mogła cofnąć czas, nic takiego by się w moim życiu nie wydarzyło. Nigdy więcej nie wsiądę za kierownicę po alkoholu.

Najtrudniejszy dla Natalii był pierwszy dzień w więzieniu.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Był płacz, strach - mówi kobieta. - Tęskniłam za dziećmi i narzeczonym.

Ślub w więzieniu, a potem żyli długo i szczęśliwie

Rodzina odwiedza Natalię raz w tygodniu. - Jest kącik dla dzieci w sali widzeń. Są tam klocki, możemy się razem bawić. Z córką rozmawiam o szkole, o kolegach, przytulamy się. Synek opowiada mi o samochodach i ulubionych bajkach. Na początku dzieci płakały, jak kończyło się widzenie. Mnie też było trudno. Narzeczony nie jest ojcem moich dzieci, ale zajmuje się nimi jak najlepszy tata na świecie - mówi Natalia. - Biologiczny ojciec Tomka i Klaudii siedzi w więzieniu. Nie chcę mieć z nim żadnego kontaktu.

Natalia wie, że pobytu w więzieniu nie wytnie z życiorysu.

- To się będzie za mną ciągnąć całe życie - podkreśla kobieta. - Nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci kiedykolwiek trafiły za kratki. Nie dopuszczę do tego. Będę robić wszystko, by je przed tym uchronić.

Przed Natalią w tym roku wielkie wydarzenie. W grudniu bierze ślub. Za kratkami.

- Do września mamy czas na załatwienie wszystkich formalności - cieszy się Natalia. - Ślub był planowany już wcześniej. Niestety, trafiłam do więzienia. Zdecydowaliśmy jednak, że nie będziemy z nim czekać. Poza tym mojemu narzeczonemu łatwiej będzie załatwiać różne sprawy urzędowe. Dzisiaj musi mieć do wszystkiego moje upoważnienie.

Natalia poznała Daniela dwa lata temu.

- Wiele razy przechodziliśmy obok siebie na ulicy. Wpadliśmy sobie w oko. On pierwszy powiedział "cześć" i umówiliśmy się na pierwszą randkę. Poszliśmy na Piotr-kowską na pizzę. Długo rozmawialiśmy - wspomina Natalia. - Daniel zaczął się powoli do mnie wprowadzać. Nawet nie zauważyła, kiedy przeniósł wszystkie rzeczy. Jest dla mnie ogromnym wsparciem. Nie ukrywałam przed nim swojego życia. Kocha mnie i dzieci.

Po wyjściu na wolność Natalia chce wrócić do pracy, zająć się dziećmi.

- Nie wrócę do tego, co było - mówi kobieta. - Planujemy z Danielem dziecko. Chciałabym, żeby życie ułożyło mi się szczęśliwie. Żeby dzieci rosły zdrowo, żeby układało mi się w małżeństwie. I nie chcę nigdy więcej wrócić za kratki.

Zakład Karny nr 1 w Łodzi
jest zakładem typu półotwartego i otwartego, przeznaczonym do odbywania kary pozbawienia wolności dla skazanych mężczyzn, recydywistów penitencjarnych, z oddziałami: aresztu śledczego, zakładu karnego typu półotwartego i otwartego dla kobiet. W zakładzie zarówno osoby skazane, jak i tymczasowo aresztowane mogą korzystać z świetlic, sali sportowej, boiska do gry w piłkę nożną oraz biblioteki.
Na terenie więzienia organizowanych jest kilka różnego rodzaju kursów zawodowych. Podczas tych szkoleń osadzeni zdobywają wiedzę i kwalifikacje, dające im możliwość łatwiejszego znalezienia zatrudnienia po odbyciu kary

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki