Przypomnijmy, że pod koniec lipca właściciel Valentino dostał wezwanie do stawienia się w areszcie przy ul. Smutnej, bo komornik nie mógł ściągnąć od niego grzywny. Łodzianin zwlekał jednak z odbyciem kary 25 dni aresztu, bo nie miał z kim zostawić psiaka. Znajomi i sąsiedzi odmówili mu pomocy. Mężczyzna obawiał się, że jeśli zostawi czworonoga w domu, a sam pójdzie do aresztu, to zwierzę padnie z głodu, a Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami oskarży go o znęcanie się nad psem.
Po naszym artykule rozdzwoniły się telefony w redakcji. Wielu czytelników ofiarowało bezinteresowną pomoc. Ostatecznie właściciel Valentino postanowił pozostawić pupila pod skrzydłami pogotowia opiekuńczego. - Młodzież cudownie opiekowała się psem - mówi Elżbieta Borowska, dyrektorka PO nr 1. - Valentino był ciągle myty, czesany i głaskany. Stał się maskotką młodzieży. Wszyscy go pokochali. Spędziliśmy z nim cudowny miesiąc - opowiada.
CZYTAJ TEŻ: Valentino szuka schronienia
W sobotni poranek właściciel Valentino pierwsze kroki na wolności skierował do czworonożnego przyjaciela. W pogotowiu opiekuńczym spędził kilka godzin rozmawiając z młodzieżą i bawiąc się z podopiecznymi placówki. Wszyscy byli szczęśliwi, choć niektórym dzieciom żal było oddawać psa.
- Cieszę się, że udało się znaleźć dach nad głową dla Valentino. Nie wiedziałem, co mam zrobić, gdy dostałem nakaz stawienia się w areszcie, a wszyscy odmówili mi opieki nad psem. Dzięki pomocy "Dziennika Łódzkiego" ta historia zakończyła się szczęśliwie - mówi właściciel Valentino.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?