Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W 1999 r. napadli na hurtownię i ukradli 35 tys. Ruszył proces

Wiesław Pierzchała
Proce toczy się w Sądzie Okręgowym w Łodzi
Proce toczy się w Sądzie Okręgowym w Łodzi Krzysztof Szymczak
W Sądzie Okręgowym w Łodzi rozpoczął się w środę proces 35-letniego Sebastiana R., który brał udział w napadzie rabunkowym na hurtownię artykułów spożywczych w Andrespolu. Oskarżonemu grozi do 15 lat więzienia.

Według śledczych, Sebastian R. i jego dwóch kompanów (ich sprawy wyłączono do osobnego rozpoznania), skatowali metalową rurką właściciela hurtowni Waldemara S. i zrabowali 35 tys. zł. Poszkodowany ze złamaną kością czaszki i obrzękiem mózgu w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala. Przeżył.

W sądzie Sebastian R. przyznał się do udziału w napadzie. Wyjaśnił jednak, że stał na czujce na zewnątrz hurtowni i nie wchodził do niej. Zapewnił, że nie bił hurtownika, a jedynie "przekręcił go na bok, gdy leżał i charczał".

Oznajmił także, że podczas napadu nie miał na głowie kominiarki. - To skąd ślady DNA w postaci śliny oskarżonego w okolicy otworu na usta w kominiarce - dociekał sędzia Paweł Sydor.

Sebastian R. wyjaśnił, że gdy szedł przez las z kompanami to założył kominiarkę na głowę, aby ją tylko przymierzyć.
Poinformował też, że pieniądze z napadu przeznaczył na codzienne wydatki i że wkrótce po napadzie wyjechał do Grecji, dlatego nie można go było postawić przed sądem. Ponadto Sebastian R. wyraził skruchę i żal za to, co się stało i przeprosił za napad właściciela hurtowni.

Do napadu doszło 10 września 1999 r. Tego dnia Waldemar S. i pracownica Joanna C. pracowali w hurtowni do późnych godzin wieczornych. Około godz. 22.45 ktoś od zewnątrz poruszył klamką od drzwi wejściowych. Właściciel chwycił za nóż i wyszedł na zewnątrz, aby sprawdzić czy nie ma jakichś intruzów. Już nie wrócił. Został skatowany rurką i stracił przytomność.

Wkrótce do hurtowni wpadło dwóch zamaskowanych napastników. Byli w kominiarkach. Jeden trzymał rurkę, a drugi kostkę brukową. Zażądali pieniędzy. Jeden chwycił Joannę C., a drugi dopadł do szuflady, w której znalazł pieniądze. Gdy wychodzili jeden z bandytów uderzył pracownicę w twarz i głowę.

Po kilku minutach przerażona kobieta wyszła przed hurtownię i natknęła się na jej właściciela. Leżał zakrwawiony na ziemi przy schodach do budynku. Kobieta zaalarmowała policjantów. Nad rzeką Miazgą koło Bedonia policja odnalazła trzy kominiarki, zaś na ul. Szkolnej w Andrespolu porzucone przez napastników monety.

Wkrótce śledczy dotarli Marka L., który przyznał się do napadu i opisał jego przebieg. Okazało się, że bandytom pomógł Tomasz D., były pracownik hurtowni, który zdradził im, gdzie przechowywane są pieniądze, ale sam nie wziął udziału w napadzie. To dlatego napastnicy od razu dobrali się do gotówki.

Kolejna rozprawa odbędzie się 25 października.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki