Według śledczych, Sebastian R. i jego dwóch kompanów (ich sprawy wyłączono do osobnego rozpoznania), skatowali metalową rurką właściciela hurtowni Waldemara S. i zrabowali 35 tys. zł. Poszkodowany ze złamaną kością czaszki i obrzękiem mózgu w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala. Przeżył.
W sądzie Sebastian R. przyznał się do udziału w napadzie. Wyjaśnił jednak, że stał na czujce na zewnątrz hurtowni i nie wchodził do niej. Zapewnił, że nie bił hurtownika, a jedynie "przekręcił go na bok, gdy leżał i charczał".
Oznajmił także, że podczas napadu nie miał na głowie kominiarki. - To skąd ślady DNA w postaci śliny oskarżonego w okolicy otworu na usta w kominiarce - dociekał sędzia Paweł Sydor.
Sebastian R. wyjaśnił, że gdy szedł przez las z kompanami to założył kominiarkę na głowę, aby ją tylko przymierzyć.
Poinformował też, że pieniądze z napadu przeznaczył na codzienne wydatki i że wkrótce po napadzie wyjechał do Grecji, dlatego nie można go było postawić przed sądem. Ponadto Sebastian R. wyraził skruchę i żal za to, co się stało i przeprosił za napad właściciela hurtowni.
Do napadu doszło 10 września 1999 r. Tego dnia Waldemar S. i pracownica Joanna C. pracowali w hurtowni do późnych godzin wieczornych. Około godz. 22.45 ktoś od zewnątrz poruszył klamką od drzwi wejściowych. Właściciel chwycił za nóż i wyszedł na zewnątrz, aby sprawdzić czy nie ma jakichś intruzów. Już nie wrócił. Został skatowany rurką i stracił przytomność.
Wkrótce do hurtowni wpadło dwóch zamaskowanych napastników. Byli w kominiarkach. Jeden trzymał rurkę, a drugi kostkę brukową. Zażądali pieniędzy. Jeden chwycił Joannę C., a drugi dopadł do szuflady, w której znalazł pieniądze. Gdy wychodzili jeden z bandytów uderzył pracownicę w twarz i głowę.
Po kilku minutach przerażona kobieta wyszła przed hurtownię i natknęła się na jej właściciela. Leżał zakrwawiony na ziemi przy schodach do budynku. Kobieta zaalarmowała policjantów. Nad rzeką Miazgą koło Bedonia policja odnalazła trzy kominiarki, zaś na ul. Szkolnej w Andrespolu porzucone przez napastników monety.
Wkrótce śledczy dotarli Marka L., który przyznał się do napadu i opisał jego przebieg. Okazało się, że bandytom pomógł Tomasz D., były pracownik hurtowni, który zdradził im, gdzie przechowywane są pieniądze, ale sam nie wziął udziału w napadzie. To dlatego napastnicy od razu dobrali się do gotówki.
Kolejna rozprawa odbędzie się 25 października.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?