Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Aleksandrowie Łódzkim nie chcą Filipińczyków

Piotr Brzózka
Mieszkańcy Aleksandrowa nie kryją, że nie lubią pracowników z Filipin. Najchętniej odesłaliby ich do domu
Mieszkańcy Aleksandrowa nie kryją, że nie lubią pracowników z Filipin. Najchętniej odesłaliby ich do domu fot. archiwum miasta Aleksandrów
W Aleksandrowie Łódzkim doszło do pierwszej w Polsce manifestacji przeciwko pracującym u nas Azjatom.

Pikietujący mieszkańcy chcą "wysyłać do domu" blisko stu skośnookich robotników z firmy Okna Rąbień. Specjaliści nie mają wątpliwości: takich wystąpień może być więcej...

O zatrudnieniu 98 Filipińczyków pisaliśmy pierwsi na początku marca. Już wtedy pracownicy Okien odgrażali się, że Azjaci nie mogą liczyć na ciepłe przyjęcie. Zwłaszcza że firma nie przedłużyła umów z 200 Polakami zatrudnionymi sezonowo. Zbulwersowany był też burmistrz gminy Aleksandrów Jacek Lipiński. Teraz jednak zmienił optykę. Okazało się bowiem, że zatrudnienie Azjatów rekomendował urząd pracy, który jesienią nie potrafił znaleźć dla Okien odpowiedniej liczby polskich robotników.

"Wyrzucając Azjatów, dajemy takie samo prawo Anglikom wobec Polaków"

- Jest mi przykro i wstyd. Wznoszone w czasie manifestacji okrzyki były obrzydliwe, rasistowskie. Wkrótce ludzie zaczną mówić, że Filipińczycy to islamscy terroryści. Tymczasem 85 procent z nich to katolicy jak my. Protest traktuję w kategoriach żenującego folkloru. Zwłaszcza że został zorganizowany przez lokalnych działaczy PiS, a nie pracowników - mówi Lipiński.

Na transparentach manifestanci wypisali: "Nie przenoście nam Filipin do Aleksandrowa" czy "Filipińczycy do urzędu. Będzie taniej". Część mieszkańców miasteczka potakiwała ze zrozumieniem głowami. Czy Azjaci powinni się bać?

Prezes Okien, Rafał Kucharski komentuje: - Wzmocniliśmy ochronę, choć uważam, że na terenie firmy nie ma problemu. Załoga jest pozytywnie nastawiona do Filipińczyków. Problem jest, jak słyszę, poza murami zakładu. Ale nie rozumiem, o co im chodzi, bo wciąż szukamy do pracy Polaków. Potrzebujemy jeszcze 70 osób - twierdzi Kucharski. Podkreśla też po raz kolejny, że Filipińczycy zarabiają dokładnie tyle samo, co ich polscy koledzy na takich samych stanowiskach. Taki był wymóg postawiony przez wojewodę.

Według naszych informacji, Polacy biorą "na rękę" do 2 tys. zł. I nie wszyscy podzielają optymizm prezesa. Przyznają:
- Miło Filipińczyków nie przyjęliśmy. Przemocy fizycznej nie było, ale się z nich śmiejemy. Słabo pracują, słabo myślą. Nie nadają się do tej roboty - mówi jeden z pracowników Okien. Co zaskakujące, jego zdaniem, Filipińczycy wcale nie są tańsi, a wręcz przeciwnie. - Zgadaliśmy się kiedyś z nimi. Ponoć prezes powiedział im, że my zarabiamy po 3 tysiące, a oni mają dostać tyle samo.

Henryk Michałowicz, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich, mówi, że szowinistyczne hasła mogą, niestety, trafić w Polsce na podatny grunt. - Do podobnych manifestacji może dochodzić częściej. Ale dokładnie to samo, co Filipińczyków w Aleksandrowie, spotyka teraz Polaków w Wielkiej Brytanii. Jeżeli wyrzucamy Azjatów, dajemy Anglikom takie samo moralne prawo w stosunku do nas - zauważa Michałowicz.

W tym tygodniu brytyjscy związkowcy krzyczeli do naszych rodaków pod bramą elektrowni w Isle of Grain: "wracajcie do tej waszej pie... Polski". W norweskim Oslo na drzwiach jednego z marketów wypisano: "Polskie gówno, won z Norwegii". Zaś pracownicy norweskiej stoczni podzielili ścianą stołówkę na część lepszą, dla siebie, i gorszą - dla nas.

Azjaci wprawdzie nas nie wyrzucają, ale za to rząd chiński apeluje, by Chińczycy nie jeździli do pracy w Polsce, bo u nas kryzys i nie płacą na czas.

W Polsce pracuje legalnie około 40 tys. cudzoziemców. Na czarno - nawet trzy razy więcej. W ub.r. w kraju wydano 17 tysięcy zezwoleń. W Łódzkiem - 1272, a w tym roku - już 250. Wystąpiły o nie takie firmy, jak Meat Sokolniki (branża mięsna, 100 Ukraińców), Korchem Rogowiec (metalurgia, 45 Bośniaków) i łódzki Ericpol (informatyka, 30 Ukraińców). Sprowadzenie 400 Pakistańczyków rozważa też Elektrownia Bełchatów, ale po pierwszych pomrukach niezadowolenia ze strony polskiej załogi władze spółki zaczęły odwlekać decyzję. - Do takich prac powinni być zatrudniani polscy pracownicy z rynku lokalnego - mówi Kazimierz Siudy, szef Solidarności w zakładzie. I dodaje: - Jeśli czarny scenariusz się spełni, rozważamy protest.

Waldemar Krenc, szef "S" w regionie łódzkim. - Nie jestem szowinistą ani rasistą, ale nie możemy zastępować naszych pracowników Azjatami. To naganne, gdy właśnie 250 rodaków trafiło na bruk - uważa Krenc. - Anglicy czy Norwegowie nie powinni nas wyrzucać, bo mamy takie samo prawo pracować u nich, jak oni u nas. Wszyscy jesteśmy obywatelami Unii Europejskiej. Natomiast nic nie wiem o tym, żeby do Unii należały Filipiny, Malezja czy Chiny...
Współpraca G. Maliszewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki