Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W ferworze walki o nowoczesność giną łódzkie kioski i bary mleczne

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi Krzysztof Szymczak
Nawet sobie nie wyobrażacie jak to wygląda. Pismo jakie otrzymaliśmy nie wyjaśniało dlaczego, tylko dawało 14 dni na usunięcie się. Mama z tatą prowadzą ten kiosk od 20 lat i chcieli doczekać w nim emerytury. Pracują codziennie po 14 godzin, żeby związać koniec z końcem.

Nikt nie przyjechał i nie powiedział: słuchajcie trzeba odnowić ten punk,t bo nie zgrywa się z otoczeniem czy coś takiego. Nikt nie powiedział: wymieńcie budkę, macie pierwszeństwo do tego miejsca, bo jesteście tu od lat. Nikt nic nie powiedział i nawet po wizycie w siedzibie ZDiT nie chcieli udzielić informacji co się dzieje. Tylko do widzenia i już" - tę dramatyczną relację zamieścił w internecie syn właścicieli jednego z 26 łódzkich kiosków, które w ekspresowym trybie przeznaczono do likwidacji.

CZYTAJ TEŻ: Kupcy ze Spornej w ZDiT. Walczyli o swoje kioski [ZDJĘCIA]

Takie kioski bywają ohydne. To fakt. Czerwone kontenery rodem z lat dziewięćdziesiątych straszą i szpecą. Są pomazane, plastik nie zawsze da się domyć. Ale też często są jedynymi punktami w okolicy, gdzie da się kupić bilet czy gazetę. Wiem, bo sama mam z tym kłopot. Niby mieszkam w centrum, a po prasę muszę ganiać na róg do takiej właśnie perły architektury. Ich wygląd nie jest przypadkowy, obłe klocki były jedną z pierwszych prób uporządkowania naszej przestrzeni miejskiej. Stare budy zastąpił wtedy ten właśnie wzór, oficjalnie narzucony przez miasto. Czas pokazał, że gusta się zmieniają, zwłaszcza gusta władzy.

Kioski to także miejsca pracy. Nie wiem, ilu ludzi pracuje w tych 26 punktach, ale rozumiem, że mogą być oburzeni nagłym wypowiedzeniem. Tym bardziej, że nikt nawet nie próbował z nimi rozmawiać, po prostu przysłano im kwitek, który posyła ich z dnia na dzień na bruk. Jeśli ktoś się piekli, że ludzie w Łodzi nie są przedsiębiorczy, powinien postawić sobie w domu pomnik kioskarza, który próbuje wyżyć z niewielkiej prowizji na artykuły o zwykle ustalonej cenie. Co ma ten kioskarz zrobić teraz, zwłaszcza jeśli nie jest młody? Pewnie nadal być przedsiębiorczym i nielegalnie sprzedawać sznurowadła z pudła na Piotrkowskiej.

Po interwencji w prasie rzecznik ZDiT, czyli instytucji odpowiedzialnej za wypowiedzenia, bąknął nieśmiało, że jeśli właściciele poprawią estetykę, być może będą mogli zostać. Nie wiem, co to znaczy, ale w kwestii indywidualnych pomysłów na "poprawę estetyki" spodziewam się najgorszego. A mogło być tak pięknie. Dwa lata temu odbył się przecież konkurs na kiosk dla Łodzi. Nowy wzór mógłby powoli wypierać czerwone kontenery. Powoli, bo należałoby dać właścicielom czas na uzbieranie funduszy.

Ubędzie zatem miejsc, gdzie będzie można kupić bilet. Ale nie tylko z tym mamy kłopot. W ferworze walki o nowoczesność poddał się właśnie kolejny bar mleczny na rogu ul. Zarzewskiej i Rzgowskiej. Jeden z trzech ostatnich w Łodzi. W "Ludowym" skosztujemy pierogów już tylko do końca września. Powód? Prywatny właściciel większego zysku spodziewa się od nowego najemcy, sieci Freshmarket. Pracownice, które przejęły bar w 1990 roku po 30 latach pracy znajdą się bez źródła dochodu. A przecież też były wzorem przedsiębiorczości i mogłyby stanąć na pomniku razem z kioskarzami.

W tej kwestii wyprzedza nas Warszawa. Po bitwie stoczonej z władzami o bar "Prasowy", można tam teraz spotkać zarówno starych bywalców, jak i panie z torebkami za równowartość średniej krajowej. Na bary mleczne jest moda. Do tego doszła kultura, w "Prasowym" odbywają się debaty i ciekawe wydarzenia. Ceny przystępne, a menu zróżnicowane, bo najtańsze posiłki w barach mlecznych są dofinansowane. A pod gust pańć z torebkami gotuje się nieco droższe dania w regularnej cenie. Można? Oczywiście. Jeśli tylko się chce.

Chciałabym przeprowadzić sondę wśród łodzianek i łodzian: "Czy w następnych wyborach zagłosujesz na władze, które umożliwią ci kupienie biletu i zjedzenie taniego obiadu?". Jestem pewna, że wynik spowodowałby natychmiastowe odnalezienie nowego, już miejskiego, lokalu dla "Ludowego" i cywilizowaną formę wymiany kiosków na ładniejsze. Tylko że władze mają obecnie inne zmartwienia, bo kłócą się, czy nowa trasa W-Z będzie koszmarna, czy może tylko dramatyczna. O wyborcach przypomną sobie za rok, kiedy bilety ani obiady nie będą potrzebne nikomu, bo kto żyw ucieknie z rozgrzebanego miasta. Reszta okopie się w dole pod wiecznie niedokończony dworzec i będzie handlować złomem z EC1. W ten sposób znowu zwycięży upragniona przedsiębiorczość.

Hanna Gill-Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W ferworze walki o nowoczesność giną łódzkie kioski i bary mleczne - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki