Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Izraelu ludzie się szczepią, żeby mieć w końcu spokój. Rozmowa z Magdaleną Shor, łódzką lekarką przebywającą obecnie w Izraelu

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
W Izraelu szczepi się po 200 tys. osób dziennie. Ludzie chcą się szczepić, żeby mieć już spokój. Rozmowa z Magdaleną Shor, Polką i Izraelką, na codzień łódzką lekarką, obecnie przebywającą w Izraelu. CZYTAJ DALEJ >>>..
W Izraelu szczepi się po 200 tys. osób dziennie. Ludzie chcą się szczepić, żeby mieć już spokój. Rozmowa z Magdaleną Shor, Polką i Izraelką, na codzień łódzką lekarką, obecnie przebywającą w Izraelu. CZYTAJ DALEJ >>>.. archiwum prywatne
W Izraelu szczepi się po 200 tys. osób dziennie. Ludzie chcą się szczepić, żeby mieć już spokój. Rozmowa z Magdaleną Shor, Polką i Izraelką, na codzień łódzką lekarką, obecnie przebywającą w Izraelu.

Izrael 20 grudnia rozpoczął szczepienia przeciw koronawirusowi i do dziś zaszczepił już ponad 20 proc. swojej 9 milionowej populacji. Jak udało się to przeprowadzić?
Rzeczywiście, w Izraelu zaszczepionych jest już prawie 2 mln obywateli. Szczepi się po 200 tys. osób dziennie. Właśnie dotarły szczepionki na drugą serię zastrzyków. Zastrzyk mają już za sobą najstarsi obywatele, teraz czas na osoby w wieku 50 plus. Izraelczycy szczepią obywateli po kolei od najstarszych grup wiekowych. Schodzą w dół, i do końca marca chcą zaszczepić wszystkich.

Dlaczego tak szybko to się dzieje?
Izraelczycy z jednej strony boją się wirusa, z drugiej dbają o swoich obywateli. Jest tu duża obawa o pojawiające się kolejne mutacje koronawirusa, ostatnio o te pochodzące z Wielkiej Brytanii i RPA, które rozprzestrzeniają się szybciej i w młodszych grupach wiekowych. Niby przebieg zakażeń jest podobny jak przy wirusach starego typu, ale nikt do końca nie jest tego pewien. Dlatego szczepienia mają ochronić Izraelczyków także przed nowymi mutacjami.

Tempo szczepień ma związek z wyborami parlamentarnym w Izraelu zaplanowanymi na 23 marca?
To oczywiście ma znaczenie. Ale moim zdaniem istotniejsza jest tu dbałość o obywatela. Premier Benjamin Netanjahu postanowił, że do końca marca wszyscy obywatele zostaną zaszczepieni i zapanuje w końcu spokój. Izraelczycy podchodzą też do tego zadania trochę ambicjonalnie, bo chcą być we wszystkim najlepsi. Sam Benjamin Netanjahu przedstawił to ludziom w ten sposób. Izrael zawarł więc umowę z firmą Pfizer, będą obserwować przebieg szczepień, wyciągać wnioski i instruować inne kraje jak to robić.

A jakie podejście do szczepień mają zwykli ludzie?
Generalnie ludzie raczej chcą się zaszczepić. Są oczywiście tacy, którzy zapewniają, że się nie zaszczepią. Ale ta grupa jest bardzo mała. Wśród seniorów zaszczepiło się już około 80 proc. osób. Część decyduje się na zastrzyk, bo się boi koronawirusa. Ale wiele osób robi to dlatego, żeby w końcu mieć spokój. Bo mimo zaawansowanych szczepień epidemia cały czas jest obecna. W poniedziałek w Izraelu było 8 tys. zakażeń. To bardzo dużo. Do tego wciąż obowiązują surowe obostrzenia: można oddalać się z domu tylko na odległość jednego kilometra, są blokady i kontrole na drogach między miastami, ludzie są legitymowani. Trzeba chodzić w maseczkach, sprawdzają temperaturę, wszystko jest pozamykane.

Jak technicznie wyglądają szczepienia na taką skalę?
Na początku były straszne kolejki. Moja znajoma zrezygnowała ze szczepienia, bo kolejka była na dwie godziny stania. Mniejszy tłok był w wioskach arabskich, więc część mieszkańców dużych miast jeździła do tych małych wiosek, żeby nie stać w tłoku. Ale teraz jest już dużo punktów, ich adresy można znaleźć w internecie, wybrać sobie jakiś i pojechać. Szczepienia odbywają się od rana do wieczora, z przerwą od piątku wieczorem do soboty wieczór. Dla Izraelczyków są bezpłatne, punkty organizowane są w przychodniach, szczepią pielęgniarki. Nie obowiązuje rejonizacja.

Z czego wynika ten sukces? Czy Izraelczycy są bardziej zdyscyplinowani, karni, przygotowani na wojnę?
Nie są zdyscyplinowani. Ale istnieje u nich odpowiedzialność zbiorowa, dbałość o drugiego człowieka. Ale też w Izraelu jest bardzo wysoko rozwinięta służba medyczna. Lekarze mają ogromną wiedzę, nie robią niczego przypadkowo, nawet jeśli nie o wszystkim, co wiedzą, informują społeczeństwo. Służba zdrowia jest tu bardzo dobrze zorganizowana, wszystko jest pod kontrolą. Znaczenie ma też kultura. Judaizm jest religią podkreślającą, że Bóg dał człowiekowi rozum. Nie można tylko wierzyć i czekać na to, co będzie. Trzeba samemu wziąć się do roboty.

A jak porówna to pani do organizacji szczepień w Polsce?
W Polsce szczepienia rozpoczęły się później i będą pewnie trwać dłużej. Zauważam też, że w Polsce jest też więcej przeciwników szczepień, większa panika związana ze szczepieniami. W Izraelu antyszczepionkowcy też są, ale jest ich bardzo mały procent. W Polsce na temat szczepień w przestrzeni publicznej pojawiają się różne, czasem sprzeczne informacje, pochodzące spoza kręgów medycznych. W Izraelu informacje w mediach o koronawirusie są bardzo konkretne, często przytacza się i powtarza opinie ekspertów. I to ten przekaz dociera do ludzi.

Są w Izraelu marsze antyszczepionkowców?
Nie, niczego takiego nie widziałam. Na początku było trochę protestów przeciwko zamknięciu gospodarki. Ale teraz chyba już się wszyscy przyzwyczaili i pogodzili. Obecnie mamy już chyba czwarte zamknięcie od początku epidemii. Jest ono najpoważniejsze, ale ludzie starają się po prostu żyć. I chyba rozumieją, że ograniczenia czemuś służą. Nie ma tu łamania zakazów i otwierania biznesów. Zresztą nawet jakby ktoś chciał się otworzyć, to nie miałby na to szans. Jest dużo policji, są kontrole. Z drugiej strony są też osoby, które się sprzeciwiają. Znajoma nie mogła wjechać do swojego miasta bez ujemnego testu, uparła się że nie będzie go robić i przez miesiąc mieszkała w namiocie. Ale to raczej pojedyncze przypadki. Izrael to kraj, w którym myśli się o drugim człowieku. Teraz też robimy to razem, szczepimy się, żeby pomóc innym. Solidarność zbiorową widać tu nie tylko w czasach wojny, jak w Polsce, ale także na co dzień. To wynika też z historii narodu izraelskiego.

A pani będzie się szczepić?
Oczywiście. Interesowałam się szczepieniami w Izraelu, ale jestem rezydentką Polski, nie mam izraelskiego ubezpieczenia, więc zaszczepię się po powrocie do Polski. Na co dzień pracuję w łódzkiej poradni dermatologicznej. Współpracuję m.in. z firmą Pfizer, prowadzę badania nad ich lekami na łuszczycę. To jedna z największych firm na świecie, mam do niej zaufanie.

Myśli pani, że Polacy się zaszczepią?

Sądzę, że jakieś 60 proc. osób się zaszczepi, będzie to trwało na pewno dłużej niż w Izraelu. Znaczenie może mieć mniejsze zaufanie do działań rządu. W Izraelu Netanjahu ma ogromne poparcie. Jeżeli wódz coś mówi, to ludzie go słuchają. Polsce takie podejście nie jest powszechne. To też może mieć też wpływ na decyzję o szczepieniu się.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki