Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"W kategorii film antypolski Oscara zdobywa..."

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda DziennikŁódzki/archiwum
Bodaj w sobotę usłyszałem kolejnego znanego publicystę, co to przyznał, że filmu "Pokłosie" nie widział, za to "nie spodziewa się, że to film dobry". Cóż, skoro tylu znanych tego filmu nie widziało, a wciąż o nim gada i wystawia mu oceny, to znaczy, że pogadać mogę i ja, publicysta nieznany, ale z kwalifikacjami, bo też - jak na publicystę przystało - filmu "Pokłosie" nie widziałem.

Zatem co może znaczyć zdanie "nie jest to dobry film", skoro nie może to być ocena artystyczna, bo się go nie widziało? Oznacza to oczywiście film "antypolski", co łaskawi byli wyjaśnić wcześniej inni publicyści, którzy filmu nie widzieli.

Oczywiste, że skoro fabuła przewiduje, iż spłonie w nim stodoła Żydów, a ogień podkładają Polacy, to obraz ten nie może być prawdziwy ani polski, tylko "antypolski". Z przypisywaniem reżyserowi lansowania "jedwabnego kłamstwa" publicyści też jadą często na wstecznym, bo jakoś niewielu uświadamia sobie na czas, że to nie jest dokument ani rekonstrukcja bitwy, tylko fabularna, autorska opowieść, powiązana tylko z faktami historii, przez wielu naszych patriotów nieakceptowanej.

Nieakceptowanej, bo przecież okazało się, że to nie Polak jest tu ofiarą, a katem i to na dodatek Żydów. Banalne? Jasne, tak jak fakt, że nie ma żadnego przymusu, by film Władysława Pasikowskiego oglądać, a histeria jest taka, jakby miał lada chwila dostać za "Pokłosie" Oscara w kategorii film antypolski (bo inna kategoria przecież w grę nie wchodzi).

Albo tak banalne jak fakt, że spora część naszych patriotów nie odróżnia człowieka od roli, jaką on w filmie odgrywa, bo taki już ma zawód. Jasne, że Maciej Stuhr, odtwórca głównej roli, totalnie zglebił siebie i film, myląc w wywiadach Cedynię z Głogowem, a dzieci polskie z niemieckimi, ale jeszcze zanim to zrobił, nazwano go Żydem. Dziwię się zatem, jak przetrwał Andrzej Chyra po roli Gerarda w "Długu".

Odpowiedź musi mieć dwa warianty. Otóż przeżył Chyra tylko dlatego, że my Polacy nie boimy się tak bezwzględnych, gangsterskich egzekutorów nieistniejących długów, jak boimy się Stuhra, czyli Żyda. A może Chyra za swą rolę nie beknął, bo publiczności "Długu" wystarczył fakt, że Gerarda zgładzono jeszcze przed końcem filmu? Możliwe. Ale za "Komornika" to powinien beknąć.

Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki