Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Łodzi okradają samochody rodziców chorych dzieci

Agnieszka Magnuszewska
Tak w czwartek wyglądało auto przed szpitalem
Tak w czwartek wyglądało auto przed szpitalem Krzysztof Szymczak
Znika paliwo, tablice rejestracyjne czy walizki. Auta zaparkowane pod szpitalem im. Konopnickiej w Łodzi, gdzie leczone są m.in. dzieci chore na nowotwory, znalazły się pod wyjątkowym "obstrzałem" złodziei. Należą one głównie do rodziców małych pacjentów, którzy również nocują w szpitalu. Sporo z nich przyjeżdża z regionu.

W czwartek łupem złodziei stał się pełen bak w skodzie, którą jeździ pani Karolina. - Najpierw poczułam w aucie zapach benzyny, potem zobaczyłam, że wskaźnik paliwa pokazuje "zero", a przecież tankowałam przedwczoraj. Coś było nie tak, ale po nocy spędzonej w szpitalu przy dziecku chorym na białaczkę, za bardzo się nad tym nie zastanawiałam - mówi pani Karolina z Łodzi.

- Dopiero, gdy podczas tankowania paliwo zaczęło uciekać z drugiej strony, zrozumiałam, że przebito bak, by ukraść benzynę.

Kradzież tym bardziej zdziwiła kobietę, że auto zaparkowała w pobliżu portierni szpitala. Trzy tygodnie temu mężowi pani Karoliny skradziono w tym miejscu tablice rejestracyjne. - A miesiąc wcześniej skradziono walizkę z ubraniami z auta znajomych, których dziecko też leży w szpitalu - mówi pani Karolina. - Wyrzucono z niej tylko historię choroby dziecka, którą znaleźli w krzakach uczniowie z pobliskiej szkoły.

Od początku 2012 roku z okolic szpitala na policję zgłoszono jedno włamanie do samochodu, 3 kradzieże aut i 5 kradzieży mienia, w tym tablic rejestracyjnych. Niektórzy rodzice nie zgłaszają się na policję, gdy straty wynoszą mniej niż 250 zł, bo złodziej może być karany wtedy tylko za wykroczenie.

- Mimo to osoby poszkodowane powinny zgłaszać takie kradzieże. Zwłaszcza jeżeli dotyczą one tablic rejestracyjnych, bo są wykorzystywane przy kradzieży paliwa ze stacji benzynowych - podkreśla Joanna Kącka, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji Łodzi.

Prof. Jerzy Stańczyk, dyrektor szpitala przy Spornej, przyznaje, że wielokrotnie zgłaszali się do niego nie tylko poszkodowani rodzice, ale i lekarze.

- Rok temu prosiłem straż miejską o zwiększenie liczby patroli przed szpitalem, ale nic się nie poprawiło. Zresztą w tym samym czasie dyrektor zarządu dróg obiecał, że zwiększy liczbę miejsc parkingowych pod naszą placówką, ale też nic w tej sprawie się nie dzieje - podkreśla prof. Jerzy Stańczyk. - Na naszym terenie nie ma tyle miejsca, by rodzice naszych pacjentów mogli parkować. Część lekarzy też zostawia auta za bramą.

Zresztą, za szpitalną bramą też zdarzają się kradzieże. Ostatnio bak przebito w aucie lekarza dyżurnego, który zaparkował na tyłach szpitala.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki