Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Łodzi przybywa nowych miejsc pracy i... bezrobotnych

Marcin Darda
Od 2011 roku powstało w Łodzi 80 tysięcy nowych miejsc pracy. Tymczasem w tym samym okresie liczba bezrobotnych wzrosła o 4 tysiące. Mimo to w Urzędzie Miasta Łodzi panuje duży optymizm. Urzędnicy twierdzą, że Łódź czeka w najbliższym czasie "zauważalny spadek bezrobocia".

Od początku kadencji prezydent Hanny Zdanowskiej (PO) w Łodzi utworzono ponad 80 tys. nowych miejsc pracy - informuje magistrat w oparciu o dane z Powiatowego Urzędu Pracy. Niedawno prezydent obiecała walkę o kolejne 3,5 tys.. Tymczasem paradoks jest taki, że w czasie tych niespełna 4 lat bezrobocie w Łodzi... wzrosło o 4 tys. osób, choć ludności miastu ubywa. I raczej nie zapowiada się, by w najbliższych kwartałach spadło poniżej wyniku dwucyfrowego, a dziś to ponad 12 proc.

Jerzy Kropiwnicki zostawiał Łódź z bezrobociem na poziomie 31,9 tys. osób bez pracy (grudzień 2009, ostatni pełny miesiąc pracy prezydenta), a Hanna Zdanowska przejmowała miasto z liczbą bezrobotnych o 3,6 tys. wyższą (styczeń 2011, pierwszy pełny miesiąc pracy prezydent), zatem niektórzy tą liczbą mogą obciążyć zarząd komisaryczny. Wedle zaś ostatnich wyliczeń łódzkiego PUP, na 1 sierpnia zarejestrowanych bezrobotnych jest dokładnie 39 tys. 796 osób. Czyli o ponad 4 tys. więcej niż gdy stery miasta obejmowała prezydent Hanna Zdanowska.

Co prawda w urzędzie tłumaczą, że bezrobocie spada, bo choćby na koniec lutego było to ponad 44 tys. osób. Ale to czasem fikcyjne pompowanie statystyk. Choćby w czerwcu odpływ z rejestru zanotowano na poziomie 3,8 tys. osób, jednak pracę dostało tylko 1,8 tys. z nich, reszta po prostu utraciła prawo do zasiłku lub została wyrejestrowana z innych niż podjęcie pracy przyczyn. A napływ w tym miesiącu do rejestru kształtował się na poziomie 2,8 tys. ludzi. Czyli de facto więcej do urzędu przyszło niż odeszło lub dostało pracę...

To ile przybyło tych miejsc pracy?

Przy okazji deklaracji prezydent Zdanowskiej na temat 3,5 tys. nowych miejsc pracy, warto zauważyć, że od początku jej kadencji, czyli od grudnia 2010, do maja 2014 roku Łodzi dzięki nowym inwestorom przybyło dokładnie 9233 miejsca pracy.

Zresztą od informacji o miejscach pracy na stronie magistratu też się może zakręcić w głowie. Np. w lutym 2013 w informacji pt. "Bezrobocie - walka na wielu frontach" czytamy m.in. taki fragment: "(…) Liczby i statystyki tchną nutką optymizmu. Dzięki inwestycjom pracę znalazło w ubiegłym roku w Łodzi 3600 osób. Siłami władz miasta i instytucji podległych, głównie Powiatowego Urzędu Pracy, udało się stworzyć 3300 kolejnych miejsc zatrudnienia, z czego 1300 osób założyło własne firmy, a ponad 300 stanowisk utworzono dla osób niepełnosprawnych. Do tego dochodzą szkolenia zawodowe. Ważna jest także trwałość zatrudnienia, a wskaźniki PUP mówią o 80-procentowej skuteczności, czyli zdecydowana większość nowych miejsc pracy jest utrzymywana przez ponad rok".

Z tym, że Włodzimierz Blachowski, dyrektor łódzkiego PUP, nie omieszkał dodać, że "ponad 18 tysięcy ludzi wyrejestrowało się z PUP, choć sytuacja na rynku pracy wciąż jest trudna, gdyż pozostaje na nim ponad 41 tysięcy bezrobotnych". Wynika zatem z tego, że mimo zainwestowania przez budżet miejski 57 mln zł w subsydiowanie miejsc pracy oraz szkolenia w 2012 roku (jak czytamy w informacji) oraz zapowiedzi zainwestowania kolejnych 70 mln zł w 2013 roku, łatwo wyliczyć, że statystycznie pozwoliło to na zmniejszenie bezrobocia o 2 tys. osób, biorąc pod uwagę statystyki z sierpnia 2014 roku. To i tak może być teoria na wyrost, ponieważ nie wszyscy w Łodzi dostają pracę dzięki magistratowi oraz PUP. Z drugiej strony podano, że utrzymanie nowego miejsca pracy w Łodzi przez rok jest sukcesem.

Ostatni artykuł w zakładce "gospodarka" na stronie magistratu z maja 2014 roku to ten, w którym prezydent Zdanowska zapowiada walkę o owe 3,5 tys. miejsc pracy w Łodzi do końca roku. W tym tekście mówi się o tym, że w Łodzi powstało przez ostatnie 3,5 roku... 5 tys. nowych miejsc pracy.

Skąd więc w informacji, którą otrzymaliśmy od magistratu via PUP, liczba 80 tys. miejsc pracy od 2011 roku? Zapewne stąd, że ta liczba zawiera również informację o sześciomiesięcznych stażach, robotach publicznych czy interwencyjnych, które przez te lata zorganizowano. Ale to liczba wręcz kosmiczna, jeśli dodać, że w liczbach bezwzględnych bezrobocie w tych samych latach wzrosło o 4 tys. osób.

W magistracie tłumaczą, że wpływ na takie wskaźniki ma specyficzna struktura łódzkiego bezrobocia. "(…) Oferty pracy, wpływające do PUP skierowane są głównie do osób posiadających konkretny zawód i umiejętności. Bardzo niewiele dotyczy tzw. prac prostych, na które można kierować osoby bez wykształcenia co najmniej zawodowego. Dlatego bardzo liczną grupę bezrobotnych, zarejestrowanych w Powiatowym Urzędzie Pracy w Łodzi, stanowią osoby posiadające niski poziom wykształcenia ogólnego i osoby nieposiadające kwalifikacji zawodowych. Taka tendencja wpływa na bardzo powolny spadek rejestrowanej stopy bezrobocia w Łodzi. Osoby takie mają problem z dostosowaniem się do aktualnych wymogów na lokalnym rynku pracy, mimo podejmowanych działań aktywizacyjnych, które mają pomóc w zdobyciu nowych umiejętności i kwalifikacji - głównie w postaci szkoleń, organizowanych staży i przyuczenia zawodowego w miejscu pracy".
18 tysięcy ludzi bez kwalifikacji

Dodajmy, że wedle ostatnich statystyk z blisko 40 tys. łódzkich bezrobotnych żadnych kwalifikacji nie ma aż 18 tys. ludzi, czyli blisko połowa. Kolejna sprawa to kwestia polityki informacyjnej. W Łodzi częściej mówi się o pozyskiwaniu inwestorów, a niezwykle rzadko o zwolnieniach. Tylko w czerwcu bezrobotnych zwolnionych z przyczyn zakładu pracy w rejestrach widniało 3,4 tys. łodzian. W drugiej połowie 2012 roku na bruk tylko z powodu zwolnień grupowych poszło tysiąc osób. Zwalniały banki, ubezpieczyciele, markety, branża budowlana. Do tego dochodzi rotacja zatrudnienia. Choćby w Infosysie, jak w lipcu mówili przedstawiciele firmy, sięga ona kilkunastu procent, co oznacza, że tylu pracowników odchodzi, bo się w tej pracy nie odnajduje.

Inna sprawa, że wśród bezrobotnych jest wielu, którzy odmawiają podjęcia zaproponowanej w urzędzie pracy. Tylko w czerwcu było ich w Łodzi ponad tysiąc, a od początku roku ponad 6 tys. Zaś w całym 2013 roku blisko 12 tys. Znawcy rynku kojarzą to z szarą strefą. Nie podejmie pracy ten, kto pracuje na czarno, a PUP i tak gwarantuje mu jako zarejestrowanemu ubezpieczenie zdrowotne, a w niektórych przypadkach i zasiłek. Z ostatniej statystyki magistratu, tej z 1 sierpnia, wynika, że w Łodzi jest około 1,9 tys. wolnych miejsc pracy.

Praca, ale jaka?

Zatem w świetle łódzkich statystyk bezrobocia te 3,5 tys. miejsc, zapowiadanych przez prezydent Zdanowską, jest oczywiście kąskiem, ale rewolucyjnie sytuacji Łodzi nie zmieni. Co to za miejsca pracy? Infosys chce zwiększyć zatrudnienie o kolejnych 500 osób, a Fujitsu o 250. Kolejnych marek nie zdradzono, ale to firmy działające w sektorach bankowym, finansowym, samochodowym, informatycznym, spożywczym, w finansach, logistyce i BPO, czyli w outsourcingu usług biznesowych. W finansach ma być utworzonych 700 miejsc pracy, w bankowości 1200 miejsc, w BPO - 700, w logistyce - 250, w branży spożywczej - 100, w samochodowej - 250, w informatycznej - 150.

Co ciekawe, do końca zachwycony tymi informacjami nie był profesor Stefan Krajewski, łódzki ekonomista, zresztą często oskarżany o malkontenctwo. Stwierdził, że branża bankowa brzmi dumnie, ale w Łodzi zazwyczaj chodzi o proste prace biurowe, niewymagające specjalistycznego wykształcenia ani kreatywności, co oznacza niezbyt wysokie zarobki. Z kolei prezydent Zdanowska od początku kadencji chce Łodzi jako miasta opartego na wiedzy i usługach, a to wymaga stale rosnącego wykształcenia. Dlatego w tej sytuacji rośnie bardziej skomplikowana relacja problemów, która ma związek z trudną strukturą społeczną Łodzi, w szczególności jeśli idzie właśnie o wykształcenie.

Wpływ na wysokość zarobków ma liczba wyspecjalizowanej kadry dostępnej na rynku, a poziom wykształcenia mieszkańców rzutuje na jakość podaży pracy. Tymczasem w 2010 roku w Krakowie, Wrocławiu czy Poznaniu liczba mieszkańców z wykształceniem wyższym oscylowała wokół 20 proc., natomiast w Łodzi nie przekraczała nawet 16 proc. Dziś ta relacja jest nieco lepsza, ale Łódź od miast, z którymi lubi się porównywać, jednak odstaje, a ma to źródła jeszcze w epoce włókienniczej.

Dziś średnia płaca w Łodzi to nieco ponad 3,3 tys. zł, (tyle wynosi średnia płaca choćby w Infosysie), a na podobnej średniej operują m.in. Toruń, Bydgoszcz czy Kielce, a nie te miasta, z którymi tak bardzo lubi porównywać się Łódź, czyli choćby Wrocław czy Poznań, choć swego czasu Hanna Zdanowska powiedziała publicznie, że ta średnia w rzeczywistości jest wyższa, ponieważ w Łodzi "płaci się pod stołem".

"Stabilny wzrost ofert pracy"

Mimo tych wszystkich przytłaczających danych, są w łódzkim magistracie optymiści. Z biura strategii UMŁ wypłynęła analiza, z której wynika, że w Łodzi, jeśli porównać grudzień 2012 roku z tym samym miesiącem 2013 roku bezrobocie wzrosło o,2 pkt proc. A to dwukrotnie mniej niż w Warszawie. Poza tym w tym samym okresie PUP otrzymał trzy razy więcej ofert pracy, bo prawie 2 tysiące.

Najliczniejszą grupą bezrobotnych stanowiły osoby z wykształceniem gimnazjalnym (38,8 proc.) i był to niewielki wzrost, za to spadło - też niewiele - bezrobocie wśród osób z wykształceniem wyższym (z 11,8 do 11,7 proc.). Co - zdaniem analityków łódzkiego magistratu - jest jednak najistotniejsze to fakt, że w mieście spada bezrobocie wśród osób młodych: w wieku poniżej 24 lat o 7,2 pkt proc., w wieku 24-44 lata - 1,6 pkt proc.

Z przeliczeń wynika, że w grudniu 2012 roku na jedną ofertę pracy przypadało w Łodzi 123 bezrobotnych, a rok później już tylko 39. Tymczasem w Białymstoku 145, Gdańsku 85, Krakowie 38, a w Poznaniu 33 bezrobotnych, a to "znaczący spadek dynamiki wzrostu bezrobocia" na tle innych miast.

Te wywody z kolei prowadzą magistrackich analityków do śmiałych, nawet bardzo, wniosków: "(...) wobec stabilnego wzrostu ofert pracy w Łodzi, w ciągu najbliższych lat dojdzie do zauważalnego spadku bezrobocia", a m.in. ten spadek ma się z kolei przełożyć także na spadek migracji z Łodzi, oczywiście tych zarobkowych. Cóż, jak to z analizami. Pożyjemy, zobaczymy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki