W piątek (9 maja) grupa patriotycznie nastawionych łodzian chciała zapalić znicze w łódzkiej katedrze pod tablicą upamiętniającą ofiary obozu dla dzieci przy ul. Przemysłowej. Akcja "Światło dla Uli" miała przypomnieć o 71. rocznicy śmierci pierwszej ofiary obozu. Jednak proboszcz katedry na palenie zniczy się nie zgodził.
- Tłumaczył nam, że w kościele są czujki dymu, a sam dym jest niebezpieczny - mówią organizatorzy. - To niepojęte, przecież całe wieki w kościołach paliło się świece i nikomu to nie przeszkadzało.
Ks. Ireneusz Kulesza, proboszcz katedry tłumaczy, że przyczyną zakazu jest materiał, z jakiego wykonane są znicze.
- One dymią dużo bardziej niż świece. Gdybyśmy na nie zezwolili, katedra szybko by się zadymiła - informuje ks. Kulesza. - Zgadzamy się na palenie świec w bocznej kaplicy, ale jeśli ktoś zapali tam znicz, to wynosimy go na dwór.
Jak podkreśla proboszcz katedry, wiernym w świątyni dym bardzo przeszkadza. - Nawet ilość kadzidła zmniejszyliśmy o połowę, bo ludzie się dusili - mówi.
Strażacy przyznają, że nie ma przepisów regulujących palenie zniczy w kościołach i innych pomieszczeniach zamkniętych. - Jeśli ktoś chce, to może znicz zapalić nawet w domu. Jedynym wymaganiem jest przestrzeganie zaleceń producenta zniczy - mówi kpt. Arkadiusz Makowski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej PSP w Łodzi. - Jednak jeśli proboszcz nie życzy sobie zniczy w katedrze, to należałoby to uszanować - radzi.
Uruchomienie katedralnej czujki dymu mogłoby być kłopotliwe. Urządzenie przesyła bowiem sygnał bezpośrednio do dyspozytora łódzkiej straży pożarnej, który musi wysłać trzy zastępy strażaków.
- Nawet jeśli kilka osób zadzwoni później i zapewni, że alarm jest fałszywy, to musimy dojechać na miejsce i sprawdzić jego przyczynę. Takie są przepisy - tłumaczy st. kpt. Adam Antczak, rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Łodzi.
Jednak palenie świec i zniczy w kościołach jest stosunkowo bezpieczne. W ostatnich latach w regionie nie było pożarów spowodowanych przez świece.
W 1971 r. w katedrze wybuchł pożar, który strawił dach świątyni i omal nie doprowadził do jego zawalenia. Ogień został jednak zaprószony przez robotników naprawiających dach.
W listopadzie pożar wybuchł w zakrystii kościoła w Rzgowie. Gasiło go osiem zastępów strażaków. Przyczyną pożaru najprawdopodobniej było zwarcie instalacji elektrycznej.
Natomiast palące się świece prawdopodobnie były przyczyną pożaru polskiego kościoła w Bristolu w listopadzie ubiegłego roku. Od świec zajął się boczny ołtarz, potem część dachu i bocznej nawy. Dwie osoby trafiły do szpitala z objawami zaczadzenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?