O ile w 2016 roku w województwie łódzkim przyszło na świat 22.794 maluchów, to w ubiegłym roku było ich już 23.782. To wzrost o 4,3 proc.
- Stało się tak w warunkach zmniejszania się liczby kobiet w wieku rozrodczym, a zwłaszcza w wieku najwyższej płodności - zaznacza prof. Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego. - Począwszy od 1983 roku do 2003 roku następował spadek liczby urodzeń, w efekcie czego zmniejsza się z odpowiednim opóźnieniem i liczba młodych kobiet, które mogłyby zostać matkami.
W województwie łódzkim największy wzrost liczby urodzeń (procentowo) odnotowano w powiecie skierniewickim. O ile w 2016 roku urodziło się tu 354 dzieci, to rok później już 400. To wzrost o 12,9 proc. W powiecie bełchatowskim w 2016 roku urodziło się 1.126 dzieci, zaś rok później już o 9,3 proc., czyli 1.231 maluchów. W powiecie radomszczańskim w ciągu roku wzrost wyniósł 9 procent, w ubiegłym roku przyszło tu na świat 1.044 dzieci.
Sytuacja wygląda inaczej w dużych miastach naszego regionu. W samej Łodzi w ubiegłym roku urodziło się o 2,1 proc. więcej dzieci niż w roku 2016. W 2017 roku przybyło 6.273 najmłodszych łodzian. W Piotrkowie ten wzrost był niemal niezauważalny, w 2016 roku przyszło tu na świat 678 dzieci, zaś w ubiegłym roku o jedno więcej.
Wygląda na to, że wyjaśnienie wyniku powiatu skierniewickiego kryje się w danych z samych Skierniewic. To miasto bowiem jest jednym z dwóch regionów naszego województwa, w którym liczba urodzeń w ciągu roku spadła. W 2017 roku urodziło się tu 506 dzieci, podczas gdy rok wcześniej było och 519. Można to powiązać z migracjami mieszkańców Skierniewic do mniejszych miejscowości na terenie powiatu.
Oprócz Skierniewic spadek liczby urodzeń odnotowano w ubiegłym roku tylko w powiecie brzezińskim. O ile w 2016 roku przyszło tu na świat 308 maluchów, to w ubiegłym roku już tylko 288. W powiecie ciężko jest znaleźć dobrze płatną pracę, młodzi ludzie wybierają inne miejsca do życia.
Nie tylko w województwie łódzkim występują duże różnice związane z poziomem dzietności, który rośnie głownie wskutek poprawy sytuacji an rynku pracy a także dzięki programowi 500+. Okazuje się jednak, że wpływ nie był taki jak można się było tego spodziewać.
- Wydaje się bowiem sensowne, że wzrost powinien być najwyższy w regionach, gdzie z jednej strony występował tradycyjnie wysoki poziom dzietności, a z drugiej strony gdzie płace nominalne są najniższe - podkreśla prof. Szukalski. - W drugim przypadku świadczenie 500+ posiada realnie wyższą wartość z uwagi na nie tylko niższe od ogólnopolskiej średniej płace, ale i dostosowany do nich poziom cen. Tymczasem zamiast spodziewanego wzrostu w województwach Polski Wschodniej
w najwyższym stopniu wzrosła dzietność w województwach o relatywnie dobrej sytuacji w sferze prokreacji i generalnie w miarę dobrej sytuacji gospodarczej oraz w województwach zlokalizowanych na terenie Ziem Odzyskanych.
W kolejnych latach profesor Szukalski spodziewa się dalszego wzrostu współczynnika dzietności w skali kraju, a także regionów i powiatów. W perspektywie dwóch-trzech najbliższych lat zmiany będą widocznie głównie w Polsce Wschodniej oraz Południowo-Wschodniej, które obecnie odznaczają się niskimi poziomami płodności. To nie koniec, w dłuższym czasie mają się zwiększać różnice między dzietnością mieszkanek miast i wsi, przy czym mocno wzrośnie liczba urodzeń na wsi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
