Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Łódzkiem świńska grypa. Chorych coraz więcej, a dzieci kierowane do szpitala

Redakcja
W lutym do lekarzy pierwszego kontaktu w woj. łódzkim zgłosiło się już ponad 12 tys. chorych. Wielu z nich miało objawy grypy, ale większość czuła osłabienie i łamanie w kościach z powodu przeziębienia i podobnych infekcji wirusowych.

Z powodu grypy w szpitalu w Bełchatowie wprowadzono w czwartek zakaz odwiedzin na oddziale noworodków. Od początku sezonu do lekarzy w naszym regionie zgłosiło się ponad 131 tys. osób z objawami grypy i infekcji grypopodobnych. Sytuacja pogorszyła się na początku lutego. Lekarze ostrzegają, że szczyt zachorowań dopiero przed nami.

- Obserwujemy wzrost zachorowań. Boję się, że szczyt dopiero przed nami. Do końca lutego sytuacja epidemiologiczna może się pogorszyć - podkreśla dr Jacek Kidoń, lekarz rodzinny i kierownik miejskiej przychodni „Lecznicza” w Łodzi.

Od początku sezonu epidemicznego, czyli od 1 września, zachorowań na grypę i grypopodobne infekcje było ponad 131 tys. Tylu chorych lekarze zgłosili sanepidowi, ale nie każdy chory idzie do przychodni, więc skala może być większa.

Badania wymazów z nosa i gardła chorych, które robił sanepid, potwierdziły w 16 prób-kach wirusy grypy typu B i jeden typu A. Dwóch chorych miało także wirus grypy AH1N1, czyli potocznie nazywany świńską grypą.

Bardzo agresywnie wirusówki przechodzą dzieci. Lekarze w obawie o ich zdrowie kierują małych pacjentów do szpitala, nie ryzykując powikłań.

- Infekcje u dzieci łatwo przeobrażają się w infekcje dolnych dróg oddechowych, czyli oskrzeli i płuc. Przebieg infekcji może być na tyle ciężki, że trzeba skierować dziecko do szpitala, bo leczenie w domu pod obserwacją rodzica może nie wystarczyć - mówi dr Jacek Kidoń.

Ale chorują już całe rodziny. Dzieci przynoszą infekcję ze szkoły, a rodzice z pracy. Bóle mięśniowo-stawowe i trudności w koncentracji to pierwsze sygnały, że namnażają się w nas groźne wirusy. - Infekcje są na tyle zjadliwe, że zarażamy się wzajemnie i ryzykujemy ostrym pogorszeniem stanu ogólnego. Nie mówię o klasycznych powikłaniach typu zakażenie dolnych dróg oddechowych, ale bardzo groźnych powikłaniach kardiologicznych, jak zapalenie mięśnia sercowego - przestrzega łódzki lekarz. - Gdy przychodzi fala infekcji wirusowych w styczniu i lutym, powinniśmy podchodzić z ogromnym szacunkiem do przyrody i ze świadomością, że nasz organizm nie jest nie do zdarcia.

Skutecznym ratunkiem są domowe sposoby na infekcje: sok z cebuli, czosnek i imbir. Trzeba też jak najwięcej czasu spędzić w domu, wygrzewać się, wypocić i ograniczać kontakt z innymi.

Cały czas można się też zaszczepić, ale trzeba zrobić to, gdy jesteśmy zdrowi. Tuż po chorobie należy unikać wyjść do pubów i na zakupy do zatłoczonych centrów handlowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki