Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W oparach absurdu... Piast Gliwice - ŁKS 2:1. Trzynasta porażka beniaminka

R. Piotrowski
Piłkarze ŁKS przegrali trzeci mecz z rzędu. W Gliwicach górą Piast [Fot. Karina Trojok]
Piłkarze ŁKS zaserwowali nam w niedzielne popołudnie seans, który niestety znamy doskonale. Na początku było ciekawie, potem trochę śmiesznie, a na koniec przede wszystkim strasznie. Piast Gliwice pokonał beniaminka 2:1 po dziwnym nielogicznym widowisku.

Bareja wiecznie żywy? Cóż, chociaż zręczny kronikarz PRL-u i jego filmowa spuścizna niewiele mają wspólnego z piłką nożną (jeszcze mniej z losem beniaminka ekstraklasy), „Bareizmy”, chociaż tak mocno zakorzenione w realiach tamtej Polski, zdają się mocno wybrzmiewać nawet dziś. Co więcej, jeśli dobrze nadstawić ucha, słychać je także na stadionach polskiej ekstraklasy.

Po piątkowym meczu Arki z Zagłębiem ulało się na Twitterze Andrzejowi Twarowskiemu, cenionemu komentatorowi stacji Canal Plus Sport. - „To nawet nie był wyrób piłkopodobny” – smagnął ekspert polskich ligowców. Ekspert nie myśli, ekspert wie. I tutaj także ma rację. Polscy piłkarze (i ci zagraniczni biegający po naszych boiskach także) nie rozpieszczają publiki, która rozpieszczona przez transmisje Ligi Mistrzów rozpieszczana pragnie bywać częściej także nad Wisłą. A bywa rzadko, choć emocji w ekstraklasie nie brakuje.

W niedzielne popołudnie rozerwać publikę próbowali mocno doświadczeni ostatnio przez los (i zręczniejszych rywali) piłkarze ŁKS-u i Piasta. Ci pierwsi od meczu z Jagiellonią stali się „z twarzy podobni zupełnie do nikogo”, a już najmniej do drużyny, która, jak napisał nasz były redakcyjny kolega Bartłomiej Pawlak „wcześniej przynajmniej punkty oddawała rywalom z gracją”. Nie inaczej mistrzowski Piast Gliwice, którego jedną z mistrzowskich tajemnic sukcesu (a ostatnio przyczyną trzech z rzędu porażek) było rozegranie piłki do boku i centra na Piotra Parzyszka. - „To jest miś na skalę naszych możliwości”, powiedziałby filmowy Ryszard Ochódzki, choć akurat niewiele w tym winy graczy „Piastunek” i ich szkoleniowca (tak krawiec kraje, jak mu materii staje).

Wydawało się, że grający na swoim boisku mistrzowie Polski spróbują szybko przejąć inicjatywę, tymczasem to ŁKS był zespołem w pierwszej połowie lepiej zorganizowanym, bardziej zdeterminowanym i o dziwo konkretniejszym. Był też - jak to czasami się mawia - po prostu bardziej "na tak" i został za ten swój cały entuzjazm nagrodzony w 25. minucie.

Akcję rozpoczął na prawej stronie Jan Grzesik, Daniel Ramirez wypatrzył w polu karnym Jose Pirulo, a od tego Hiszpana wskutek niefortunnej interwencji obrońcy Piasta futbolówka odbiła się tak dla łodzian szczęśliwie, że trafiła do pozostawionego bez opieki na szóstym metrze Macieja Wolskiego. Młody pomocnik z bliska wepchnął ją do siatki i ŁKS objął prowadzenie. Dodajmy, że zanim do tego doszło bramce Františka Placha zagrozili Bartłomiej Kalinkowski i Michał Trąbka (obaj pojawili się na murawie od początku - Kazimierz Moskal, podobnie jak Waldemar Fornalik, zdecydował się na kilka zmian w składzie).

Wszystko układało się dotąd po myśli rozgrywającego niezłe zawody ŁKS i nie inaczej było na początku drugiej połowy, bo tak naprawdę jedyne co miał do zaoferowania mistrz Polski to ordynarne wrzutki na pole karne gości. Na drużynę dojrzałą pod względem piłkarskim nie mogłoby to wystarczyć, na beniaminka z Łodzi... owszem. W 53. minucie Gerard Badía dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, a choć część kibiców zdążyła zjeść niedzielny obiad zanim ta doleciała na ósmy metr, zaspał tutaj Jan Sobociński więc Piotr Parzyszek strzałem głową doprowadził do wyrównania.

Od tego momentu posypał się ŁKS niemal do cna. W poczynania ełkaesiaków wkradł się chaos, mało było często oglądanej wcześniej gry po ziemi i na tzw. jeden kontakt, mało było prób zapanowania nad środkiem pola, mało było entuzjazmu, strzałów, chęci, mało było piłkarskiego cukru w cukrze, na domiar złego rozochoceni nieporadnością rywala gliwiczanie poczuli krew i prostymi środkami zdobywali teren, co rusz przekopując (sic!) piłkę w okolice szesnastki gości.

ŁKS słynie w tym sezonie z filantropii i nie inaczej było w Gliwicach. W końcówce spotkania niedyspozycję zarobionych acz niedostatecznie przygotowanych do swoich zadań defensorów wykorzystał z zimną krwią Jorge Félix, przechylając szalę zwycięstwa na stronę mistrzów Polski strzałem z kilku metrów dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry.

Dodajmy, że w międzyczasie piłkę meczową dla ŁKS po kapitalnym zagraniu Daniela Ramireza zmarnował wprowadzony po przerwie Łukasz Sekulski (napastnik nie opanował futbolówki), a bliscy szczęścia byli także łodzianie po strzałach z dystansu Bartłomieja Kalinkowskiego i Michała Trąbki (po drugiej stronie boiska przy stanie 1:1 w poprzeczkę trafił Gerard Badía).

Ten absurdalnie nielogiczny mecz zakończył się zwycięstwem podopiecznych trenera Waldemara Fornalika, bo tym, którzy chcieli grać w piłkę zabrakło dojrzałości, a tym drugim, choć akurat im piłka zazwyczaj przeszkadzała na boisku - nie zabrakło konsekwencji. Innymi słowy beniaminek poniósł trzecią porażkę z rzędu (drugą w lidze), spadł na ostatnie miejsce w tabeli i do ostatniego w tym roku "meczu o wszystko" z Wisłą Kraków przystąpi w minorowych nastrojach.
Oczko mu się odlepiło. Temu misiu. Znowu.

Piast Gliwice - ŁKS Łódź 2:1 (0:1)
Gole: 0:1 Maciej Wolski (25), 1:1 Piotr Parzyszek (53), 2:1 Jorge Félix (88)
Piast: František Plach - Marcin Pietrowski, roš Korun, Tomáš Huk, Mikkel Kirkeskov, Gerard Badía, Tomasz Jodłowiec (61, Patryk Sokołowski), Tom Hateley, Jorge Félix, Dominik Steczyk (46, Sebastian Milewski), Piotr Parzyszek (79, Patryk Tuszyński). Trener: Waldemar Fornalik.
ŁKS: Arkadiusz Malarz - Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz, Jan Sobociński, Adrian Klimczak, Maciej Wolski (77, Piotr Pyrdoł), Łukasz Piątek, artłomiej Kalinkowski, Dani Ramírez, Michał Trąbka (63, Łukasz Sekulski), Jose Pirulo. Trener: Kazimierz Moskal.
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)
Żółte kartki: Huk, Hateley - Klimczak, Sobociński, Pirulo.
Widzów: 3892.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki