18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W poprawczaku będą uczyć się zasad savoir-vivre'u [ZDJĘCIA]

Agnieszka Jasińska
Wychowankowie zakładu poprawczego w Konstantynowie Łódzkim będą uczyć się dobrych manier. Tak postanowiło Ministerstwo Sprawiedliwości. Oni sami woleliby coś bardziej praktycznego. Zamiast wiedzy o tym, jak zawiązać krawat, woleliby konkretny fach w ręku.

Z dyrektorem zakładu bardzo trudno umówić się na rozmowę. Funkcję pełni od kilku dni. Podkreśla, że ma dużo pracy. O kursach savoir- vivre'u, które mają odbyć się w jego placówce, słyszał. Przez telefon nie jest zbyt rozmowny. Podkreśla, że w jego zakładzie cały czas odbywają się różne kursy. Ale inne. Dla ślusarzy, spawaczy... To są potrzebne szkolenia. Po tygodniu dyrektor decyduje się na spotkanie.

Godz. 9.40, zakład poprawczy w Konstantynowie Łódzkim. Ochroniarz kilka razy upewnia się, czy może wpuścić nas do środka. Wreszcie otwiera bramę. Wskazuje drogę. Prowadzi do bramy.

Przy bramie stoi jeden z wychowanków. Nie ma koszulki, ubrany jest tylko w czerwone spodnie. Mówi "dzień dobry". Ochroniarz podaje mu papierosy i wraca na stanowisko. Do gabinetu dyrektora prowadzi nas kolejny ochroniarz.

Kolejka do szkolenia

W zakładzie jest cicho, jakby nikogo nie było. Jest też czysto i schludnie. Mieszka tu prawie 50 wychowanków. Mają od 13 do 21 lat. Trafili do poprawczaka za rozboje i kradzieże. Kadra pedagogiczna to 35 osób. Oprócz zakładu poprawczego w budynku jest także schronisko dla nieletnich. Przebywają tu chłopcy w dyspozycji sądu, do 3 miesięcy.

- Bardzo często odbywają się u nas różne kursy - przyznaje Mariusz Wojasiński, dyrektor zakładu poprawczego w Konstantynowie Łódzkim.

Przytakuje mu Stanisław Skrętowski, kierownik warsztatów szkolnych.

- Przeprowadzamy szkolenia dla ślusarzy i stolarzy. Chłopcy są pod opieką nauczyciela zawodu - mówi Skrętowski. - Przeprowadzaliśmy też kurs tokarza, spawacza, kurs małej gastronomii i obsługiwania kas fiskalnych. 130 godzin praktyki i 30 teorii. Zajęcia prowadzą nasi nauczyciele. Chłopców na kursy typuje rada pedagogiczna. Dostają się na szkolenia za dobre sprawowanie. Kursy cieszą się ogromnym powodzeniem. Są nawet tacy wychowankowie, którym udaje się skończyć po 2-3 szkolenia. Są praktyczne i potrzebne.

Na wspomnienie szkolenia z savoir-vivre'u delikatnie uśmiecha się zarówno dyrektor, jak i kierownik warsztatów.

- A czy takie kursy są potrzebne?... - zastanawiają się głośno i tonem głosu jakby odpowiadali sobie, że niekoniecznie. - Nie szkoda pieniędzy...?

O kursy savoir-vivre'u pytamy jednego wychowanka. Czeka na egzamin. Skończył kurs spawania. Jest gorąco, chodzi bez koszulki. Na klatce piersiowej widać tatuaż "Kocham Cię mamo". Odpowiada stojąc niemal na baczność.

- Po co takie szkolenie? - dziwi się. - Każdy z nas umie przecież jeść nożem i widelcem, umiemy się zachować. "Dzień dobry" też mówimy. Tu są potrzebne praktyczne rzeczy. Ja już jestem po kursie na wózek widłowy. Teraz chcę zaliczyć egzamin na spawacza. Dużo się nauczyłem, dobry instruktor był. Najtrudniejsza była teoria, praktyka łatwo poszła. Na takie kursy zawsze są u nas kolejki. Tylko najlepsi się dostają. A dobrego wychowania każdy sam może się nauczyć.

Efekty kursów praktycznych widać gołym okiem. Meble w Sądzie Okręgowym w Łodzi i na Politechnice Łódzkiej wykonane są przez wychowanków poprawczaka w Konstantynowie.

Gwoździe do warcabów

Przechodząc z jednej sali poprawczaka do drugiej mijamy dwóch innych wychowanków. Grają w warcaby. Taki widok trudno zobaczyć nawet na przerwie w najlepszym liceum. Tym bardziej że warcaby skonstruowali sobie sami. Zamiast pionków, grają gwoździami. Grzecznie odpowiadają "dzień dobry".

W innej sali kilku wychowanków ogląda telewizję. Siedzą na krzesłach w pierwszym rzędzie. Jest tu spokojnie, nie ma żadnych awantur, kłótni.

W pokojach mieszka po 2-3 chłopców. Na ścianach wiszą plakaty idoli. Najwięcej jest Roberta Lewandowskiego i gwiazd hip-hopu. Bo większość słucha właśnie hip-hopu. Muzyki klasycznej tu nie usłyszymy. Za to są książki.

- Wychowankowie chętnie czytają. Najbardziej lubią książki przygodowe. Organizujemy nawet dla nich konkursy, sprawdzamy, kto więcej książek przeczytał - mówi dyrektor.

Szacunkowa wartość szkoleń savoir- vivre'u dla 32 zakładów poprawczych i schronisk dla nieletnich z całego kraju to 685 tys. 252 zł i 65 groszy. Współfinansuje je Unia Europejska. Ta kwota obejmuje przygotowanie, organizację i przeprowadzenie 64 szkoleń z zakresu podnoszenia kompetencji społecznych oraz opracowanie merytoryczne i przygotowanie podręcznika z tematyki szkoleń.

- Celem szkoleń i przygotowanego w ich następstwie podręcznika jest podniesienie u młodzieży przebywającej w zakładach dla nieletnich szeroko rozumianych kompetencji społecznych z trzech wiodących obszarów: savoir-vivre'u, etyki w biznesie, asertywności - tłumaczy Wioletta Olszewska z wydziału komunikacji społecznej i promocji Ministerstwa Sprawiedliwości. - Są one niezbędne do właściwego odnalezienia się i prezentowania w warunkach wolnościowych, po opuszczeniu placówek w różnych rolach społecznych: członka rodziny, członka lokalnej społeczności, pracownika, przedsiębiorcy i konsumenta.

Wyposażenie nieletnich w umiejętności dotyczące społecznie podzielanych wzorów zachowania w codziennych sytuacjach, budowania swojego wizerunku mają przyczynić się do poprawy ich społecznego odbioru i eliminowania powszechnie podzielanych stereotypów dotyczących osób w zakładach dla nieletnich.

Nie wiedział, jak zamiatać

Dyrektor zakładu poprawczego z Konstantynowa podkreśla, że wychowawcy na co dzień pracują z podopiecznymi.

- Widzą, jak się zachowują chłopcy. Uczą ich, jak siedzieć przy stole. Korygują ich zachowanie - mówi Wojasiński. - Różnie bywa z wychowaniem chłopaków. Zdarzały się takie osoby, które nie potrafiły trzymać szczotki do podłogi. Nie wiedziały jak zmiatać, sprzątać. Szkolenia z savoir-vivre'u mają trwać kilka dni i będą prowadzone przez osoby z zewnątrz. Obawiam się, że chłopcy nie będą chcieli się przed nimi otworzyć. To wstydliwy dla nich temat. Poza tym jeszcze nie znam zbyt wielu szczegółów odnośnie do tych kursów.
Zakład poprawczy w Konstantynowie dba o dobre wychowanie podopiecznych. Żeby wiedzieli na przykład, jakim widelcem zjeść rybę, a czym ciasto. I żeby nauczyć, po której stronie talerza położyć widelec, a po której nóż.

- Bo nie wszyscy o tym wiedzą. Organizujemy na przykład konkurs savoir-vivre'u. Są nagrody. Zawsze bardzo dużo osób się do niego zgłasza - przyznaje dyrektor. - Widzę, że z zachowaniem przy stole u naszych wychowanków jest coraz lepiej. Zresztą nie tylko przy stole. Odnoszą się z szacunkiem do wychowawców, chętnie pracują.

Każdy podopieczny sprząta po sobie i dba o porządek na terenie zakładu. Skutecznie. Wszędzie jest czysto. Nawet koszule i szmaty używane podczas warsztatów ułożone są w kostkę i idealnie poskładane.

- Chłopcy pomagają też w kuchni, obierają ziemniaki, zmywają naczynia. Uczą się codziennych czynności - przyznaje dyrektor.

Pierwszy czerwony pasek

W poprawczaku co roku wybierana jest najczystsza grupa wychowanków. Wybierana jest też najbrudniejsza.

- Ta dostaje mopa z wiadrem i musi sprzątać - uśmiecha się dyrektor.

Wychowankowie wiedzą też, jak segregować śmieci. Robili to już wcześniej, kiedy jeszcze nie było takiego obowiązku.

Skrętowski dodaje, że obecnie chłopcy, którzy trafili do zakładu, dopuścili się poważniejszych przestępstw niż ci, którzy odbywali karę 10 czy 20 lat temu.

- Kiedyś trafiali na przykład za kradzież królików, dziś - za poważne rozboje. Jednak dobrze się z nimi pracuje. Chętnie biorą udział w warsztatach. Chcą pracować. Gorzej z nauką - przyznaje kierownik. - Ale w tym roku po raz pierwszy od wielu lat mieliśmy ucznia, który skończył szkołę z czerwonym paskiem.

Pan Adam, który mieszka w sąsiedztwie zakładu poprawczego, nie narzeka na wychowanków placówki.

- Nie są im potrzebne żadne kursy dobrego wychowania. To spokojni chłopcy, zawsze "dzień dobry" mówią - opowiada pan Adam. - Sprzątają koło zakładu. Jak idą na przepustkę, to czasami nawet dziesięciu można spotkać pod sklepem. Ale grzeczni są.

Skrętowski w zakładzie pracuje 37 lat, dyrektor - 14. Udało im się rozwiązać wiele problemów.

- Najważniejsze, by w każdym wychowanku dostrzegać coś dobrego - mówią zgodnie.

Za dobre sprawowanie i dobre wyniki w nauce wychowankowie mogą wyjść na trzydniową przepustkę. Niektórzy z nich mają już dzieci, ale cały czas odpowiadają za nich rodzice.

- Jak jest Dzień Matki czy Dzień Kobiet, to przygotowują laurki, takie od serca – opowiada Wojasiński. - Wiedzą, jak się zachować wobec kobiet, przepuszczają w drzwiach, są grzeczni.

Dyrektor przyznaje, że zakład poprawczy, to ostatni przystanek przed więzieniem.

- To od nas zależy, w którą stronę pójdzie wychowanek - mówi Wojasiński. - Trzeba zrobić wszystko, żeby młody człowiek chciał naprawić swoje błędy. Kursy savoir-vivre'u w tym niestety nie pomogą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W poprawczaku będą uczyć się zasad savoir-vivre'u [ZDJĘCIA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki