18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W poszukiwaniu smaku wędlin jak z dzieciństwa

Alicja Zboińska
W sklepach firmowych, takich jak Pamso, sprzedawane wędliny są z pewnego źródła
W sklepach firmowych, takich jak Pamso, sprzedawane wędliny są z pewnego źródła fot. Paweł Nowak
Tylko z pewnego źródła, w odpowiedniej cenie i bez ogromnej liczby składników - takie wędliny powinny pojawić się na wielkanocnych stołach. Już niebawem wyruszymy na wielkie przedświąteczne zakupy, a wśród ton gotowych wyrobów są też takie, które powinno omijać się z daleka.

- Najważniejsze jest pochodzenie towaru - przestrzega Marian Winiarski z Cechu Rzeźników i Wędliniarzy Ziemi Łódzkiej. - Zakłady znajdują się pod nadzorem lekarzy weterynarii, produkcja odbywa się w odpowiednich warunkach sanitarnych. Tymczasem szara strefa to około 20 proc. rynku, a jedzenie takiego towaru grozi nawet utratą zdrowia. Kupując w sklepach firmowych, patronackich, nie musimy się tego obawiać. Ostrożność trzeba zachować przy zaopatrywaniu się na targowiskach, z anonimowych budek czy stoisk.

Klienci mają prawo żądać od obsługi dokumentu, który potwierdza pochodzenie towaru. Odmowa powinna wzbudzić naszą czujność.

- Sprzedawcy muszą okazać handlowy dokument identyfikacyjny, który zawiera m.in. datę produkcji, nazwę zakładu - informuje Jacek Tyrankiewicz, powiatowy lekarz weterynarii z Łodzi.

Nasza reporterka odwiedziła trzy targowiska: Batory, Wodny Rynek i Czerwony Rynek w Łodzi. Prosiła o okazanie dokumentu handlowego. Bezskutecznie. Sprzedawczyni mięsa i wędlin z Czerwonego Rynku nie wiedziała nawet, skąd pochodzi towar. Jej koleżanka z Wodnego Rynku pierwszy raz usłyszała o tym dokumencie, kolejna ekspedientka była zorientowana, ale klientka go nie otrzymała.

- Szefowa przechowuje go w siedzibie firmy - zaznaczyła.

Handlująca mięsem młoda kobieta na targowisku Batory zamiast dokumentu identyfikacyjnego pokazała... plakat reklamujący oferowane wyroby.
Właściciel pobliskiego stoiska nie chciał nawet zdradzić, skąd pochodzi towar. - Nie muszę nic mówić ani nic pokazywać - odparł. - Jak się nie podoba, proszę iść gdzie indziej.

Warto także zwrócić uwagę na cenę wędlin. Zbyt niska to sygnał, że wyrób nie składa się z czystego mięsa i przypraw, ale jest "wzbogacony" dodatkami funkcjonalnymi i chemicznymi substancjami pozwalającymi związać więcej wody.

Zakup kilograma "prawdziwej" szynki to wydatek rzędu 24-30 zł, polędwicy sopockiej 30-35 zł, boczku 18-20 zł, kiełbasy śląskiej 18-20 zł. Świąteczny rarytas, czyli biała kiełbasa musi kosztować przynajmniej 12-16 zł. Tańsze wyroby to sygnał, że są tzw. wysokowydajne, czyli z kg mięsa przygotowuje się więcej wędliny, skład uzupełniając białkiem pochodzenia roślinnego, skrobią ziemniaczaną, itp.

Tymczasem w sklepach i na rynkach pełno jest pseudoszynek za 11-13 zł, fałszywych polędwic za 15 zł za kg i białej kiełbasy za niespełna 8 zł za 1000 gramów.

"Podejrzane" są paczkowane wędliny, które mają wyjątkowo bogaty skład. Producenci oszczędzają na mięsie i jakości. Można to rozpoznać także po wyglądzie wędliny. Jeśli szynka ma sporo tzw. "żyłek", to zachodzi podejrzenie, że jest wysokowydajna.

Wyznacznikiem może być także smak wyrobów. Zbyt słony może oznaczać, że zawiera zbyt dużo nitrytu, substancji dodawanej przy peklowaniu, której nadmiar jest szkodliwy dla zdrowia. Reguła nie dotyczy wędlin suchych, które zwykle są bardziej słone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki