Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Radomsku uczniowie technikum znęcali się nad kolegą

Justyna Drzazga, Wioletta Bąk
Według uczniów II klasy radomszczańskiego technikum, nikt nie znęcał się nad Tomkiem
Według uczniów II klasy radomszczańskiego technikum, nikt nie znęcał się nad Tomkiem fot. Justyna Drzazga
Tomek, uczeń drugiej klasy technikum w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Radomsku, nie poszedł wczoraj do szkoły i prawdopodobnie nie będzie tam kontynuował nauki.

Co najmniej od września ubiegłego roku jego szkolne życie było koszmarem. Dwóch kolegów z klasy regularnie go dręczyło. Zaczepiali go, szturchali, wyzywali, prowokowali do bójki, ale najczęściej ośmieszali przy całej klasie. We wrześniu, na przerwie między religią a wuefem, gdy klasa wyszła już na boisko, jeden z chłopców zarzucił Tomkowi na szyję sznurek. Chwilę się szarpali. Ktoś szarpnął sznurek tak mocno, że na szyi chłopca pojawił się siny ślad. Tomek nie chciał konfliktów, więc by ich uniknąć, wolał zwalniać się z ostatnich lekcji, żeby nie spotkać się z prześladowcami.

O koszmarze Tomka do poniedziałku nie wiedzieli ani rodzice, ani dyrekcja szkoły, ani wychowawca klasy i pedagog. Sprawa ujrzała światło dzienne, gdy ojciec Tomka podejrzał SMS-a wysłanego do syna.

- Przeczytałem go, gdy Tomek na chwilę wyszedł z pokoju. Jego koleżanka napisała, że już dość ukrywania sprawy. Że powinien wszystkim powiedzieć - opowiada Paweł, ojciec Tomka. - Nie ma się czemu dziwić, że takie słowa bardzo mnie zaniepokoiły i zmusiłem syna, by wyjaśnił co się dzieje.

Radomszczanin w poniedziałek poinformował o sprawie dyrekcję szkoły, a we wtorek policję. - We wrześniu widziałem pręgę na szyi syna. Była widoczna około miesiąca. Pytałem, skąd się wzięła, ale syn nie chciał powiedzieć - mówi ojciec. - Zdecydowałem się pójść na policję, bo choć sprawa ujrzała światło dzienne, szkoła nic nie zrobiła. Tomek był przerażony, wyznał, że koledzy mu grozili, że jak komuś powie o sznurku, to go zabiją. Doszedłem do wniosku, że trzeba działać, żeby nie doszło do tragedii.

Policja zareagowała natychmiast. Dwóch 17-latków wylądowało na 48 godzin w policyjnym areszcie. Wczoraj policja w obecności pedagoga przesłuchała także wszystkich uczniów z klasy Tomka, każdego indywidualnie.

Większość z nich była świadkami incydentu "ze sznurkiem". Przekonywali, że był to zwykły głupi żart.

- To nieprawda, że Łukasz go dusił, nieprawda, że chciał zrobić mu krzywdę. Ot, po prostu, znalazł jakiś sznurek na boisku i zarzucił go na Tomka - opowiada Miłosz, który razem z czternastką kolegów czekał wczoraj na przesłuchanie.

- Jakby go ktoś dusił, to byśmy zareagowali. Psychopatami nie jesteśmy - przekonywali jeden przez drugiego. Przyznają, że nie widzieli powodu, by o incydencie informować dorosłych.
A dorośli sami z siebie niczego nie zauważyli. Zdzisław Dróżdż, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Radomsku: - Uczę ich technologii maszyn. Jako nauczyciel mam z nimi kontakt dobry, przez skromność nie powiem, że bardzo dobry. Nic niepokojącego nie widziałem. O incydencie przez pół roku nie wiedział nikt, ani nauczyciele, ani ja. Dlaczego natychmiast po uzyskaniu sygnału od ojca nie zgłosiłem sprawy na policję? Bo chciałem najpierw wysłuchać relacji obu stron, zdecydować o rodzaju kary. Nie zdążyłem, wkroczyła policja.

Magdalena Cieślak, wychowawczyni klasy II zwróciła uwagę na dziwne zachowanie Tomka. - To że Tomek był jeszcze do niedawna bardzo skryty, bardziej wyciszony niż inni uczniowie, widać było od razu. Rozmawiałam o tym w ubiegłym roku z jego ojcem. Podejrzewałam, że to może być związane z jakimiś problemami w domu, ale ojciec mnie uspokoił - mówi nauczycielka.

Przyznaje jednak, że niedawno zauważyła u Tomka zmianę. Stał się bardziej otwarty, a nawet nerwowy. Zaniepokoiło mnie to, zrozumiałam, że coś z nim może się dziać. Znowu skontaktowałam się z ojcem, ale wytłumaczył, że mają w domu remont i dlatego sytuacja może być bardziej nerwowa.

W czwartek Wiesława Zewald, dyrektor Kuratorium Oświaty w Łodzi, wysłała kontrolę do szkoły w Radomsku.

- Kuratorium bada, dlaczego sprawa wyszła na jaw tak późno. Chcemy ustalić, czy chłopiec był zastraszany, czy była to tylko zabawa. Zobowiązaliśmy wszystkie służby, aby pomogły nam ustalić, co się stało w szkole w Radomsku - mówi Wiesława Zewald.

Zewald przyznaje, że do kuratorium docierają niepokojące sygnały o przemocy w szkołach. Z roku na rok jest ich jednak coraz mniej. W ostatnim roku szkolnym było to osiem zdarzeń.

- Dowiadujemy się o przypadkach agresji słownej, wulgarnych zachowaniach, próbach ośmieszania i poniżania kolegów. Bywa, że są też próby kradzieży i wandalizm - mówi kurator. - Mam jednak świadomość, że nie jesteśmy informowani o wszystkich zajściach. Dyrektorzy szkół często nie chcą nagłaśniać takich przypadków w obawie przed utratą reputacji placówki. To zła taktyka.

Współpraca Agnieszka Jasińska, Alicja Zboińska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki