W część łódzkich sklepów oraz stoisk na targowiskach sprawdziliśmy, czy sprzedawcy przestrzegają przepisów. Okazało się, że jest z tym bardzo różnie. W sklepie na starym Widzewie pracownica stoiska mięsnego podała nam kiełbasę ręką, którą przed chwilą inkasowała pieniądze. Gdy zwrócono jej uwagę, stwierdziła: - Mogę dać panu inny kawałek. Przy drugiej próbie chwyciła wędlinę przez folię ochronną, jednak poprzedni kawałek znów wylądował w chłodni.
Ekspedientka milczy gdy pada pytanie, czy zdaje sprawę z zagrożenia. Dopiero po sugestii, że placówkę powinien skontrolować sanepid zdenerwowana kobieta wezwała a koleżankę z zaplecza, która wyrzuciła zabrudzony kawałek kiełbasy do kosza.
Na szczęście w większości sklepów sprzedawcy zachowują się tak jak należy. Znacznie gorzej jest natomiast w hali targowiska Górniak. Sprzedawcy nie myją rąk po kontakcie z pieniędzmi. Nie korzystają też z rękawiczek ani folii przy podawaniu towaru.
- Wiem, że przez pieniądze mogą przenosić się niebezpieczne zarazki - mówi pani Honorata, która często robi zakupy na Górniaku. - Panie powinny zakładać rękawiczki, ale kto tego przestrzega...
Na ręce sprzedawcom patrzą natomiast pracownicy sanepidu, którzy na kontrole wybierają się zgodnie z harmonogramem, czyli co dwa lata albo, gdy otrzymają niepokojące sygnały od klientów. - Jeżeli skarga się potwierdzi, możemy nałożyć mandat w wysokości do 500 zł - mówi Ewa Krawczyk z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - Możemy też skierować do Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego wniosek o nałożenie kary, której maksymalna wysokość wynosi 5 tys. złotych.
Współpraca Alicja Zboińska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?