Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W szpitalu im. Kopernika ratują skazanych na śmierć

Joanna Barczykowska
Grzegorz Gałasiński
Chirurdzy ze szpitala im.Kopernika leczą tzw. nieoperacyjne nowotwory, ratując pacjentom życie. W "Koperniku" powstał pierwszy wielospecjalistyczny zespół lekarzy, którzy leczą nowotwory.

Operacja trwa ponad cztery godziny. Zaangażowanych jest w nią ośmiu lekarzy i pielęgniarek. Rokowania - bardzo złe. Guz ma ponad 20 centymetrów średnicy. To mięsak, czyli nowotwór złośliwy. Rośnie bardzo szybko, wyniszcza organizm, wcześnie ma przerzuty i jest niezwykle trudny do leczenia. Mięsaki w takim stadium wielu lekarzy określa jako nieoperacyjne i odsyła pacjentów do domu. Ale nie tym razem.

Na stole leży kobieta w średnim wieku. Nad nią zespół chirurgów onkologicznych i naczyniowych ze szpitala im. Kopernika, który wyspecjalizował się w leczeniu tzw. nowotworów przestrzeni zaotrzewnowej, czyli takich, które atakują wiele narządów, naczynia krwionośne i rozrastają się do monstrualnych rozmiarów w okolicach tylnej ściany brzucha. Pacjentka miała mięsaka, który zaatakował nerkę, nadnercze, żyłę główną i rozwinął się w okolicah tylnej ściany brzucha. Chirurdzy musieli wyciąć jej wszystkie za-atakowane narządy oraz części naczyń krwionośnych. Wycięte fragmenty miały wielkość głowy. Ale się udało.

Pacjentka przeżyła operację. - Czasem trafiają do nas chorzy, u których guz zajmuje trzy czwarte przestrzeni brzucha. To niezwykle trudne przypadki, a operacje zawsze obarczone są wysokim ryzykiem. Zaczęliśmy je jednak wykonywać z coraz większymi sukcesami - mówi dr Mirosław Stelągowski, ordynator oddziału chirurgii naczyniowej, ogólnej i onkologicznej w szpitalu im. Kopernika. - Jest to możliwe dzięki współpracy lekarzy wielu specjalności. Chirurdzy z naszego oddziału ściśle współpracują z urologami, ponieważ duża część nowotworów przestrzeni zaotrzewnowej to guzy nerek czy nadnercza, które atakują także inne organy.

W ręce chirurgów trafiają pacjenci z guzami o średnicy nawet 35 centymetrów. Razem z guzem chirurdzy urolodzy i ogólni często muszą wyciąć też nerkę, śledzionę, część jelita, część żyły głównej, a nawet aorty. Wtedy z pomocą idą naczyniowcy.
Szpital im. Kopernika zakupił właśnie urządzenie, które nazywane jest krążeniem pozaustrojowym. Dzięki temu mogą na czas operacji odciąć dopływ krwi do serca, nie ryzykując szybkiego zgonu pacjenta. Potrafią też zastąpić zaatakowane przez nowotwory części żył, czy aorty specjalnymi protezami z tworzywa sztucznego. Takie protezy kosztują od kilkudziesięciu do nawet 150 tysięcy złotych. Użycia tych najdroższych wymaga jednak średnio pięciu pacjentów w roku.

Przez wiele lat pacjenci z tak trudnymi nowotworami w regionie łódzkim byli praktycznie skazani na śmierć. Ze względu na ich stan nie kwalifikowano ich do operacji, ewentualnie odsyłano do Centrum Onkologii w Warszawie. Teraz chirurdzy chcą ich zatrzymać w Łodzi.

- Pacjenci trafiają do nas z nowotworami w niezwykle zaawansowanym stadium. Wielu lekarzy uważa, że nie da się ich uratować. Okazuje się, że dzięki współpracy urologów, chirurgów i chiurgów naczyniowych potrafimy prze-dłużyć takim chorym życie np. o pięć lat - mówi prof. Waldemar Różański, ordynator oddział urologii ogólnej, onkologicznej i czynnościowej w szpitalu im. Kopernika.

Chirurdzy z "Kopernika", którzy stworzyli zespół do tzw. nieoperacyjnych nowotworów, współpracują też z radiologami i specjalistami od chemioterapii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki