Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Krenc: To Tusk wyprowadził związki zawodowe na ulice

Marcin Darda
Waldemar Krenc
Waldemar Krenc Grzegorz Gałasiński
Z Waldemarem Krencem, przewodniczącym NSZZ "Solidarność" Ziemi Łódzkiej, rozmawia Marcin Darda

W środę rozpoczynają się w Warszawie wielkie, zaplanowane na cztery dni, protesty związkowców. Czy w sobotę wyjedziecie ze stolicy z dymisją premiera Tuska, jak zapowiada Piotr Duda?
To uproszczenie. "S" nie jedzie do stolicy z postulatem odwołania Tuska, tylko z postulatami zaprzestania przez rząd lekceważenia społeczeństwa. Duda w lipcu zaniósł do Rady Ministrów projekt ustawy o likwidacji umów śmieciowych, a także projekt ustawy o agencjach pracy tymczasowej, tak aby nie było w Polsce w XXI wieku pracy niewolniczej, a wcześniej była złożona inicjatywa obywatelska w sprawie płacy minimalnej. Przy negocjacjach paktu antykryzysowego "S" zgodziła się na ustępstwa, za co nasi członkowie mieli do nas pretensje. Czas jednak pokazał, że my wykazaliśmy się rozumem, uczciwością i sercem, a po drugiej stronie Komisji Trójstronnej siedzieli tylko oszuści, którzy przyszli pokazać, jak ograć związek. Gdy premiera w KT reprezentował wicepremier Pawlak, doszliśmy do porozumienia w sprawie płacy minimalnej, ale potem Tusk i Rostowski buńczucznie to odrzucili. Takich przykładów arogancji władzy przeciw racjonalnym argumentom i braku chęci dialogu jest więcej. Zatem jeżeli Piotr Duda wypowiada się w taki sposób, to Tusk może za to dziękować wyłącznie sobie, bo to on stworzył obraz wszystkowiedzącego aroganta. Przecież tak naprawdę to on nas wyprowadził na ulice.

Pan mówi o arogancji premiera, ale przecież to wy, Solidarność, jako pierwsi demonstracyjnie opuściliście Komisję Trójstronną.
Nikt nie mówi, że nie wyszliśmy. Podałem przykłady lekceważenia, oszukiwania i dyskredytowania strony społecznej. Ale przecież nikt nikogo nie zmusi do siedzenia przy stole i słuchania kolejnych połajanek i tłumaczeń, że "przedsiębiorcom jest źle, a pracownikom tylko dobrze". Jest jakaś granica, po przekroczeniu której człowiek wstaje i wychodzi. Uważam, że to i tak jest lepsze niż bezproduktywne siedzenie, tym bardziej że pracownika na obradach komisji traktowało się tylko jako tego, którego można ograć. Trudno tam wracać, jeśli nikt poważnie nas tam nie traktuje. Po prostu jeśli związek nie jest w stanie negocjować przy stole, to wychodzi na ulice. Jesteśmy na drugim etapie.

Trzeci to strajk?
Strajk generalny. To możemy zrobić.

Przecież Pan wie, że premier wam nie ustąpi, bo wtedy okazałby słabość, a na to sobie nie pozwoli. No to w takim razie jaki jest cel tych demonstracji?
Jeżeli ktoś dziś boi się okazywać słabość, to znaczy, że nigdy nie był mocny. Nie zdarzyło mi się w mojej karierze lidera związkowego, a mam za sobą różne ciężkie negocjacje, bym kiedykolwiek i kogokolwiek postawił pod ścianą bez wyjścia. Nigdy. Oczywiście można tego związkowca opluć i wyśmiać, tylko po czymś takim usiąść do negocjacji jest jeszcze trudniej. Mądry człowiek nigdy nie boi się przyznać do błędu. A że te błędy ekipa premiera popełniła i popełnia, to tego przecież nie mówimy tylko i wyłącznie my. Mówią to ekonomiści, nawet przedsiębiorcy oraz wielu polityków, również wpływowych, bo z koalicji rządzącej. Uważają, że ten spór między rządem a stroną związkową jest po prostu niezrozumiały, chyba że premier szuka sobie wroga, następnego "kibola".

Idzie z wami SLD, a jak idzie SLD, to nie idzie PiS. Politycy się wami bawią...
Nieprawda. Solidarność nie zapraszała żadnych partii politycznych, po prostu robimy swoje. Różne opcje chcą nas wykorzystać, ale my reprezentujemy tylko i wyłącznie pracowników. W związku z tym idziemy protestować przeciwko polityce społeczno-gospodarczej w Polsce, bo jej koszty ponosimy my. A kto się podczas demonstracji znajdzie na ulicach, na to nigdy nie ma się wpływu. Dziś wiadomo, że to będzie marsz gwiaździsty, osobno pójdzie Forum ZZ, osobno OPZZ, osobno Solidarność. Organizowałem wiele protestów i nigdy ich nie zatraciłem, oddając mikrofon politykowi. Nas zawsze próbuje się zaszufladkować politycznie i tak będzie bez względu na to, co zrobimy.

Na co Pan liczy? Z czym w sobotę wyjedziecie ze stolicy?
Jedziemy na ulicę protestować, bo tylko to nam zostało. Premier, którego polityka rozwaliła tysiące zakładów pracy, jeśli będzie chciał, to zobaczy w Warszawie więcej ludzi niż w tych zakładach pracowało. Może do tych liberalnych środowisk w końcu dotrze, że nie da się gospodarki budować w oparciu o wyzysk. Jeśli jednak się okaże, że są sygnały do prowadzenia dialogu, to może być pan pewien, że będę zwolennikiem tego dialogu. Natomiast jeżeli będzie nastawienie podobne do, za przeproszeniem, olania 2,5 mln podpisów zebranych pod referendum, to niech się Tusk nie zdziwi, jak zaczniemy przygotowywać strajk generalny.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki